Oglądając film stwierdziłam, że nie lubię Ki, bo trudno ją lubić. Stwierdzam też, że po cichu trzymam za nią kciuki, żeby jej się udało, że przecież nie można całe życie być tak nieogarniętym człowiekiem. Ki jest szalona, niezorganizowana, żyje trwającą chwilą, nie patrzy w przyszłość, nie radzi sobie z codzienną rzeczywistością, ALE nie ma też wsparcia, pomocy, jakiejś przystani, czy odskoczni. Ktoś daje jej palec, ona bierze rękę, a nawet obie...
Nie da się też ukryć, że łatwo przychodzi jej proszenie o pomoc, a nawet żądanie jej :)
Nie lubię Ki, ale przez cały seans wierzę, że jakoś się ogarnie i pozbiera, że to wszystko się jakoś rozplącze...
Zakończenie początkowo mnie rozczarowało, ale potem pomyślałam sobie, że może ta cisza, szarość, samotność będą dla Ki najlepszym rozwiązaniem? :)
Roma - genialna, jak napisałam w temacie - gdyby w Polsce rozdawano Oscary, miałaby go już na swoim koncie :)
Snorliman - dziękuję :) Ale to tylko było przelanie moich odczuć po seansie. Miło, że komuś wydały się one trafne, a raczej podobne do Jego :) Pozdrawiam...
Film oglądałam dawno i Ty rok temu pisałeś, ale teraz napiszę. No fakt, główna bohaterka Ki może irytować i takie miałam czasem wobec niej odczucia, ale i tak jej kibicowałam. Nie zaznała rodzinnego ciepła, sama była jeszcze niedojrzała i nie radziła sobie z tym wszystkim. Traktowała ludzi instrumentalnie, ale trzeba przyznać, że syn liczył się dla niej. Zakończenie jest dla mnie trochę niejednoznaczne, bo z drugiej strony ta cisza może pomoże jej coś uporządkować, a może jednak nic się nie zmieni. Ciężko powiedzieć. Zakończenie chyba każdy z nas może sobie dopowiedzieć. Film powolny, czasem na początku nie mogłam się wczuć, ale potem lepiej. Daję mu 7.