... część widzów z pewnością wyszłaby już po kwadransie. kręcili się. ziewali. kasłali. sprawdzali sms. a człowiek przede mną zmieniał statusy na FB. widzowie jednak nie wyszli (brawo za cierpliwość!), bo uczestnictwo w pokazie dla dwudziestu osób zobowiązuje do grzeczności.
film nijaKI. bez akcji, bez znaczących wydarzeń, bez dobrej struktury. rozpada się. donikąd nie prowadzi. ostatni punkt zwrotny - utrata przytomności przez dziecko - nieuzasadniony, niepodprowadzony, niedograny.
bohaterka - uczciwie przyznaję - budzi emocje. to plus. ale są to emocje negatywne. nie mogę zdecydować się, czy jest naiwna, czy jest głupia, czy jest w swojej naiwności i głupocie, jak mówił roberto benini w "pinokiu", polubialna. chyba nie.
żałuję, bo to kolejny polski projekt, który miał szansę na sukces. kto wie? może ktoś go doceni. mimo wszystko odróżnia się na tle polromkomów oraz pitbuldramów.
polecam cierpliwym koneserom polskiego kina.
Proponuję, przerzuć się na filmy akcji...
Czy musiałaś opisać zakończenie? Nie przeszło Ci do głowy, że może zepsułaś komuś przyjemność oglądania? Tak trudno umieścić na wstępie słówko SPOILER?
1. proponuję, taśmo filmowa, nie interpretować gramatycznie mojej płci na podstawie obrazka.
2. ostatni punkt zwrotny w dobrym filmie nie jest jednoznaczny z jego zakończeniem. proponuję pointerpretować inne obrazki - filmowe. dobre. KI do nich nie należy. przykro mi.
3. spoiler mógł pojawić się w tytule. fakt. nie pojawił.
Chciałam napisać coś od siebie, ale chętnie podpiszę się pod Twoją opinią. NijaKI to najlepsze słowo, Ki miała być jakaś, ciekawa, kontrowersyjna, tymczasem jest właśnie taka... nijaka. Nijaka jest cała historia a raczej jej brak. Niedokończonych i niepasujących wątków jest cała masa, film składa się w zasadzie tylko z takich. Zupełnie "z bani" był motyw SPOJLER z nagraniem sceny w dyrektora. Bez sensu. Nie polecam. Zasmuciła mnie tylko scena przy samochodzie, reszta nudna, bez jakiegokolwiek sensu a głębi trudno tu się doszukiwać. Ot krótki wycinek z życia nijakiej, naiwnej, nie przystosowanej i mało sprytnej osoby.
nie była nijaka. ani nie była też Ki mało sprytna. co do samego filmu to nietrudno się zgodzić, nie porywał widza, a już zakończenie na pewno nie zwala z kolan. acz sama bohaterka - jak dla mnie - nieznośna, właściwie upiorna ze swoją dziecinną logiką. ja jej nie polubiłam - i tu plus dla twórców filmu.
A co jeśli takich ludzi jest więcej i mieszkają za ścianą?
Dziś czytałem tekst, w którym było takie oto ładne zdanie: "(...) kultura polega na rozumieniu wzajemnej więzi rozmaitych zjawisk, na zrozumieniu jak rozwijają się nasze pojęcia, nasz język, co naprawdę nas otacza." I w kontekście tego zdania, film zyskuje. Ja myślę, że to dramat tak żyć i że to się przekłada na los nie tylko tej jednej zainteresowanej jednostki, ale rozpościera się znacznie szerzej, na nas wszystkich.
Historia jest smutna jak cholera, ale to nie dziwi, bo samotności mamy coraz więcej.
W moim odczuciu film nie tyle miał za zadanie ukazać jakaś historię, nawet nie do końca spójną, a raczej sam rodzaj, typ człowieka. Jestem pewien, że wiele jest takich osób, jak Ki dzisiaj: nieco zagubionych, nie do końca zaradnych, żyjących od chałtury do chałtury. Rozpaczliwie poszukujących "kaski", choć bez chęci znalezienia porządnej pracy. Pozornie dobrze bawiących się życiem, wesołych, a jednak z problemami i marzących o stabilizacji. Choćby motyw projektu artystycznego, opartego na własnych przeżyciach i nieszczęściach (nagranie u dyrektora miało być btw jednym z jego elementów): zwracał on uwagę nie tylko na potrzebę opowiadania o swojej trudnej przeszłości i miłosnych niepowodzeniach, ale także był tworzony w celach zarobkowych.
Mi osobiście podobają się filmy przedstawiające własnie takie "wycinki z życia": pozostawiające pole do reflekcji, niedopowiedziane. Wydaje mi się, że dokończenie tych wszystkich wątków, o których wspomniałaś, nie pomogłoby mi lepiej zrozumieć troski i problemy, z jakimi musi się zmagać.
To chyba kwestia przypadku, na moim seansie studyjnym nikt nie okazywał ostentacyjnie znudzenia, kolejne odzywki Ki często wywoływały głośny śmiech.
Byłam na niezwykle kameralnym pokazie, w sumie siedem osób, każdy zainteresowany do końca.
A film- pomysły "z czapy" bardzo pasują, w końcu to Ki; niezadowalająca Gąsiorowska i przepiękny Woronowicz. I niebanalna scena z samochodem. Warto.