Ki(nga) jest osobą potwornie ekspansywną. Swoim ja zajmuje każdą przestrzeń w jakiej się znajdzie. Co więcej,
błyskawicznie wciąga w swój zakręcony, zwariowany świat każdą nowo poznaną osobę. Przekazuje na nią swoje
problemy, wszystkie aktualne kłopoty z jakimi się boryka. Jest nadaktywna. Ciągle się spieszy, stale wykonuje kilka
czynności na raz, nie potrafi skupić się na jednym, jest nieustannie w biegu. Nawet imiona skraca do minimum,
jakby szkoda jej było czasu na wypowiadanie ich w całości. Przez swoje nierozgarnięcie nie jest w stanie niczego
zrobić dobrze, tak do końca, w pełni. Nie jest w stanie dostosować się do świata w jakim żyje. Dlatego ciężko z nią
wytrzymać. Dlatego każdy kto ją bliżej poznaje, kto widuje ją częściej niż od czasu do czasu, ucieka od niej, ogranicza
jakikolwiek kontakt. Czego ona zupełnie nie rozumie. Swoje ciągłe wtłaczanie innym własnego życia na siłę, traktuje
jak zwyczajne prośby o niewielką pomoc, którą mogłyby się wykazać zadające się z nią osoby. A to pożyczyć trochę
pieniędzy, a to zostać z synkiem, a to odwieźć go do przedszkola, a to go z niego odebrać, a to pobyć z nim trochę, bo
ona w tym czasie musi załatwić miliard innych spraw. Bo Ki jest osobą, która choć prosi tylko o palec, od razu bierze
bez wahania całą rękę oferenta, a jego opór ją zaskakuje.
Ki potrzebuje innych wokół siebie, potrzebuje ludzi i ich otwartości, choć sama jest potwornie zamknięta w sobie.
Pochodzi jakby z innego świata, a świat zwykłych ludzi, wszystkich innych, traktuje jako coś dziwnego. Bo każdy
mierzy normalność swoją miarą. Jej problem polega w większości na tym, że chce aby to inni pokierowali jej życiem,
by wzięli za nie odpowiedzialność i ją w nim wyręczyli. W tej szarej, nudnej, codziennej egzystencji. Ona nie ma
czasu, nie chce go mieć, na małe rzeczy, na zwykłe obowiązki i przerzuca je na innych. To co dla pozostałych jest
normalne, zwyczajne, dla niej jest nie do ogarnięcia, nie do wykonania. Ale wiecznie tak żyć się nie da i kiedyś i ona
będzie się musiała się wziąć za siebie, wdrożyć w normalny świat, co oczywiście nie będzie łatwe. Film ten to koncert
umiejętności Romy Gąsiorowskiej - w pełni zasłużone wyróżnienie na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w
Gdyni. Niezwykła rola, bo choć bohaterka, w którą się wciela aktorka, jest nieznośna, denerwująca, to jej dziwactwo
nie jest równocześnie przesadzone, udziwnione. Takie osoby jak Ki przecież naprawdę istnieją. Trochę
przesadzone jest więc hasło, promujące ten obraz, mówiące o tym, że nie polubimy głównej bohaterki. O dziwo ją da
się lubić. Na krótko, na swój sposób, ale da. Dzięki Romie Ki jest postacią zagadkową, trudną do ocenienia, ani
jednoznacznie pozytywną, ani też negatywną. Jest człowiekiem bardzo specyficznym, ale jak każdy z nas nie jest
jednowymiarowa. Chwilami przyjemna, chwilami nie do zniesienia. Możemy jej współczuć, chcemy wiedzieć jak
potoczą się jej losy, choć irytuje, choć denerwuje.
W dużej mierze to właśnie dzięki Gąsiorowskiej "Ki" to tak dobry film. Dzięki niej chce się go oglądać i ogląda się go
dobrze. Jest interesujący, nieźle nakręcony, równy. Ma dobre tempo, wystrzega się zbytnich zwolnień, niepotrzebnych
czy nudnawych scen. Do pełnego szczęście brakuje mi w nim jednak dwóch rzeczy. Po pierwsze pewnej chwili,
krótkiego momentu, który pokazałby bohaterkę z trochę innej strony. Takiej sekundy, może dwóch, pewnego
zatrzymania, w którym Ki ukazałaby inną siebie, tą ukrytą pod maską roztrzepanej optymistki. Choć może ta chęć
zobaczenia jej takiej, wynika z mojej podświadomej potrzeby przyporządkowania jej pewnej normie? Uczynienia z
niej kogoś innego niż jest w istocie? By jej styl bycia okazał się być tylko pewną grą, reakcją na przeszłość, obroną
przed zwykłym światem, czymkolwiek, tylko nie jej prawdziwym zachowaniem, za którym nie kryje się nic innego jak
tylko ona sama. Brakuje mi w tej produkcji również pełniejszego zakończenia. Takiej kropki nad i, pewnego
podsumowania. Bo "Ki" kończy się ot tak, w pewnym momencie, choć trwać mogłoby dalej jeszcze bardzo długo. Ale
może i tak też właśnie miało być? Skoro obraz ten nie jest zamkniętą opowieścią, a tylko spojrzeniem na pewną
dziewczynę, to i zakończenia, obojętnie jakiego, nie mogło tu być? Bo przecież jej życie toczy się dalej i trwać nadal
będzie.
7/10