Film słaby. To tak na początek. Rzuca się przede wszystkim okropne markowanie ciosów. Granie kamerą nie pomaga bo wszystko jest bardzo sztuczne. Film niby zachodzi na kalkę oryginału, a jednak miota się między tym co było a tym co chcieli by pokazać jako objaw świeżości. Niestety nie trzyma się to kupy jak i cała fabuła. Ale na nią lepiej nie zwracać uwagi bo jest tak głupia i bez sensu, że brakuje słów by to opisać. Najbardziej jednak drażni, że w niektórych scenach głos Van Dama jest dubingowany. Tak właśnie. Nie wiem jaki mają problem ze zrozumieniem tego aktora skoro całe rzesze ludzi się wychowało na jego angielskim i nigdy nikomu to nie przeszkadzało, a tu teraz taki numer. Druga rzecz która w całym tym bajzlu bez logiki która się rzuca i drażni, to opadający z sił Tong Po, który nie dostawał w ogóle ciosów a zaczyna się miotać, za to Kurt po przyjęciu tysięcy bomb niczym Rocky Balboa zawsze wstaje by w finałowej walce nie odczuwać w ogóle bólu złoić dupę wielkiemu mistrzowi. Jest też to o tyle żenujące, bo koleś dostawał baty cały film. I nagle gdy nauczył się walczyć z kokosami idzie niczym taran do siedziby Tong Po wyzywa go na pojedynek okładając jego uczniów jak jakiś terminator. Obejrzeć warto bo są cycki i w sumie tylko dlatego.