Nie rozumiem przesłania tego filmu.
Jasne, dzieci zaszczute przez psychicznych rodziców, problem odcięcia, izolacji itd.. Ale jaka jest tego idea, jaki sens ?
Nie rozumiem tak wysokiej oceny tego filmu i z pewnością ją zaniżę;
"Kieł"nie przekonał mnie ani trochę.
idea? sens? metafora tego, ze izolacja może być groźna, a nawet zabójcza. "rewolucja pożera własne dzieci".
Moim zdaniem sens jest raczej taki, że nie da się odciąć człowieka od zła (a jak mniemam o to chodziło rodzicom), że nawet w takim "podkloszowym" wychowaniu pojawią się zazdrość, gniew, w końcu nawet nienawiśc i przemoc. Bo zło tkwi w człowieku, nie w świecie...
Absolutnie się nie zgadzam!!!
Uważasz, że ideą rodziców było odcięcie dzieci od zła?!! To obraz skrajnej patologii, jest na to mnóstwo przykładów, a naczelnym -
SPOJLERY
pomysł aby ich własny syn uprawiał seks ze swoją siostrą!
"podkloszowe' wychowanie, jak to nazywasz, polegałoby na izolacji, nadmiernym ochranianiu i jedynie uzależnieniu od siebie dzieci - tutaj widzimy seksualne wykorzystywanie (co z tego, że nie bezpośrednio przez ojca - ale jego rękami jednak), pranie mózgu (jak chocby idiotyczne rytuały, nauka złych znaczeń słów, zaszczepienie wiary w magiczną moc obiektów, pozbawienie dzieci jakiejkolwiek możliwości usamodzielnienia się, praktycznie społeczne i emocjonalne upośledzenie, zastraszanie, manipulację etc można tak wymieniac jeszcze długo!)
Ojciec jest monstrum, który uzależnił od siebie żonę i dokonywał zbrodni na własnych dzieciach. Wszystko podszyte jest tu jego strachem, że ktoś móglby funkcjonowac bez niego, samodzielnie.
Przesłanie - uważam, że przez pokazanie takiej skrajności, chciano opowiedziec o skutkach każdej rodzinnej patologii, nawet na mniejszą skalę. Patrzymy na to i myślimy "koszmar, abstrakcja, nie w naszym świecie, niemożliwe!" Ale po zastanowieniu się, czym się to rózni od wykorzystywania seksualnego dzieci, których rodzice nie straszą kotem-ludojadem lub nie opowiadają o rychłym urodzeniu przez kobietę psa?
Otoczka jest absurdalna, ale stosunki między członkami rodziny są odwzorowane bardzo realistycznie. Przesłaniem jest więc komunikat, że każda taka sytuacja przemocy w rzeczywistym świecie, powinna byc przez nas przyjęta z równie olbrzymim zaskoczeniem i zbulwersowaniem, jak opowieśc o lewym lub prawym kle!
Cóż, ja to zrozumiałem inaczej. Moim zdaniem motorem działań ojca jest, rozrośnięta do absurdu, chęć ochrony dzieci właśnie. Może zmienię zdanie jak obejrzę jeszcze raz. Ale twoja interpretacja jest równie dobra i pewnie jeszcze z tuzin innych interpretacji możnaby stworzyć - film tylko dzięki temu zyskuje.
Interpretacja sqrczybyka świetna i bardzo trafna, identycznie pojąłem ten film i prawdę powiedziawszy tylko tak go widzę. Ty, anatra kierujesz się za bardzo katolickimi zasadami i współczesną etyką. W dzisiejszych czasach kaziroctwo jest czymś nieetycznym, ale jeszcze kilkaset lat temu była to norma. Ba! Nawet coś szlachetniejszego niż seks z obcą osobą bo np. władca nie mieszał swojej krwi z byle kim. Wszystkie twoje argumenty działają tylko wtedy kiedy wiemy, że jest to złe. A dlaczego to wiemy? Bo w identyczny sposób jak ojciec z tego filmu ktoś nam je kiedyś wmówił.
nie wiem skąd czerpiesz taką wiedzę, chyba z mitologii, która jest bliska religii właśnie. Nauka, zwłaszcza teorie ewolucyjne, mówi coś zupełnie innego - kazirodztwo zawsze było w społecznościach patologią, ponieważ wiązało się z późniejszymi chorobami. Dzieci wychowywane razem, jak rodzeństwo, bardzo rzadko wiążą się ze sobą w dorosłym życiu - o to zadbała biologia, nie jakakolwiek religia czy etyka.
Uważasz, że tabu kazirodztwa wynika z religii katolickiej, a nie z norm zw z moralnością i zdrowiem psychicznym w społeczeństwie?
To co mówisz odnosi się jedynie do nieprawdziwego wizerunku świata, jaki wpoili rodzice tym dzieciom, owszem -wiedza jest zależna od kultury i tego co otoczenie nam wpaja, ale kazirodztwo już nie.
Nie zgadzam się przede wszystkim z pobudkami jaki zdaniem mojego przedmówcy kierowały ojcem - uważam, że była to perwersja, choroba, nie chęć obrony dzieci przed światem
"władca nie mieszał swojej krwi z byle kim." - i właśnie w środowiskach takich jak dwór królewski, odciętych od reszty społeczeństwa, często rozwijały się patologie
MY nazywamy to patologią. Podejrzewam, że gdyby kiedyś psychologowie uznali prażenie kukurydzy za patologię, dziś nie jedlibyśmy tak chętnie popcornu.
no w ich wlasnym miemaniu rodzice pewno chcieli uchronic dzieci przed zlem swiata zewnetrznego
to jedyne logiczne wyjasnienie jakie sie nasuwa jezeli pytamy o przyczyne takiego ich funkcjonowania
oczywiscie, ze to co robili bylo zle ale nie w ich mniemaniu
w ich mniemaniu bylo konieczne.
ale zjednym twoim zdanie che sie zgodzic
'każda taka sytuacja przemocy w rzeczywistym świecie, powinna byc przez nas przyjęta z równie olbrzymim zaskoczeniem i zbulwersowaniem, jak opowieśc o lewym lub prawym kle!'
Z tym trafilas w samo sedno
Nie zgodziłbym się z tym, że chcieli uchronić swoje dzieci, pamiętam, że w czasie projekcji filmu miałem wrażenie, że ich zachowanie wynika wyłącznie z ich widzimisię i fakt, że są panami sprawia im satysfakcję.
juz to pisalam
mnie sie wydaje ze powod takiego czy innego zachowania rodzicow nie jest az tak istotny
jezeli przyjmiemy ze tematem filmu jest ukazanie mozliwosci wplywu( i jego konsekwencje ) na czlowieka porzez manipulowanie informacjami i obrazem rzeczywistosci
rzeczywiscie troche trudno uwierzyc ze rodzice robili to z milosci
bo moze z wyjatkiem placzu matki po zniknieciu corki nie dali ani razu wyrazu jakiejkolwiek wobec nich czulosci
Choc na drugo strone to dbali o nie przynamniej w zakresie podstawowych potrzeb
mysle ze trudno jest nam dopuscic inna iterpretacje
jak np ze rodzice sa zaburzaeni psychicznie i tresuja dzieci dla wlasnej chorej przyjemnosci
Ja mam wrażenie, że na początku chcieli ochronić dzieci przed złem całego świata, ale potem tak się zakręcili, że stracili ten cel z oczu. Początkowo izolacja miała być środkiem do ochrony przed złym wpływem, ale potem izolacja sama w sobie stała się celem.
Mi w tym filmie brakuje jednej rzeczy - różnego stopnia entuzjazmu wobec izolacji rodziców. Tj. wydaje mi się, że w takich skrajnych modelach partnerstwa jest jedna osoba, która jest mega entuzjastyczna i druga osoba, dla której taki model "ujdzie" i ma jednak wątpliwości.
MOGLOBY BYC I TAK JAK PISZESZ JEDNAK JA SIE BEDE UPIERAC ZE ICH MOTYWY NIE SA ISTOTNE
BYC MOZE DLATEGO W FILMIE JEST TAK MALO WSKAZOWEK POMAGAJACYCH TE MOTYWY ODGADNAC, NAREACJA ZMUSZA NAS DO KONCENTRACJI NA TU I TERAZ.
TROCHE NIE ROZUMIE CO CHCIALAS PRZEKAZAC W DRUGIM AKAPICIE SWOJEJ WYPOWIEDZI
DOMYSLAM SIE ZE MIAL TO BYC ROZNY STAPIEN ENTUZJAZMU RODZICOW WOBEC WYCHOWYWANIA ICH DZIECI W IZILOCJI
NIE WIDZE POWODU DLACZEGO to zroznicowanie ich entuzjazmu mialoby powodowac ze film zyska ?
Antara, nie wiem jak Ty i inni wykluczający chęć ochrony dzieci jako motyw rodziców możecie zupełnie pomijać historię brata! Za płotem zginęło im dziecko! Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo dokładnie jak, ale trauma związana z tym wydarzeniem skrzywiła całą rodzinę! Syn rozmawia ze zmarłym bratem, córka rzuca mu za płot podkradzione ciasto, rodzice ześwirowali. Dla mnie to jasne jak słońce!
Siłą tego filmu jest to, że jest nietuzinkowy i można go rozumieć bardzo różnie. Temat "ochrony dzieci przed złem" pojawia się w filmie wprost, w scenie zemsty ojca na Christine (ojciec wywrzaskuje na biedaczkę, że skaziła umysł jego dziecka i że ma nadzieję, że ktoś kiedyś skazi jej potomstwo). Jasne, że ta chęć jest tutaj posunięta do poziomu patologii, niemniej - leży u podstaw większości działań ojca. Jasne, pozwala synowi na uprawianie seksu, ale trudno nie odnieść wrażenia, że robi to tylko po to, żeby syn wyładował swoją seksualną energię w bezpiecznym domowym zaciszu i żeby niewyładowana nie stanowiła zagrożenia dla ich idyllicznego (zdaniem ojca) życia. Młody, niezaspokojony chłopak to zagrożenie. Mogłoby go "nosić", mógłby robić w domu rozróbę. A tak - wyładuje się, spuści i po krzyku. :P Kiedy Christine go rozczarowuje, kieruje zainteresowanie syna na córkę/córki. Nie robi tego jednak dlatego, że podnieca go seks jego dzieci. Zresztą nie podnieca on nawet syna. Warto zauważyć, że syn nie ma nigdy "automatycznej" erekcji. Kobiety muszą go najpierw chwilę poonanizować, dopiero wtedy jest "zwarty i gotowy". Tak więc nawet seks kazirodczy nie służy tutaj prokreacji, tylko raczej pozbyciu się zbędnych płynów. :P Dla ojca to pewnie "mniejsze zło". Zresztą trudno uznać za wyzwolonych seksualnie rodziców, którzy każą mówić swym córkom na swoje organy płciowe per "klawiatura", a ich (organów) wulgarne miano tłumaczą jako "wielka lampa". To, co płciowe w człowieku jest dla nich wstydliwe, a wstydliwe zapewne dlatego, że uznają to za "złe". Seks jest "dobry" tylko jako pewne mechaniczne zaspokojenie potrzeb ciała, w każdym innym wypadku staje się rozpustą. Seks rodziców jest przecież podobny. Niby go uprawiają, ale jednocześnie rozpraszają się, słuchając muzyki na słuchawkach.
Ale oczywiście można i ten film uznać za metaforę totalitaryzmu, a "starszą córkę" za dowód tego, że w człowieku istnieje naturalny pęd do wolności i że nigdy nie uda się tej wolnościowej iskry w człowieku uśmiercić, nawet "tresując" go od urodzenia. Na to wytłumaczenie wskazywałby zresztą tytuł filmu. Córka wybija sobie ząb (kła), żeby móc wydostać się z domu (bo tylko ludzie, którym wypada kieł mogą wychodzić z domu, opowiada ojciec).
Można podyskutować o znaczeniu granicy w tym filmie (granicy życiowej przestrzeni, którą dla dzieci wyznaczają granice ogrodu). Granicy, która oddziela dwa odizolowane, inaczej postrzegające rzeczywistość światy: dwa rózne sposoby postrzegania rzeczywistości=dwie różne kultury? Można wreszcie potraktować ten film dosłownie (no, przynajmniej do pewnych granic) i pomyśleć sobie, że są na świecie domy, w których podobne rzeczy się dzieją (dzieci izolowane są przez rodziców od świata) - przykład: przypadek słynnego Fritzla. Można stwierdzić, że film jest antyutopią (bo dowodzi, że utopia musi się przekształcić w swoje przeciwieństwo). No i pewnie można go oglądać jeszcze na 50 innych sposobów (także jak niezłą, nietuzinkową komedię, bo film jest autentycznie zabawny). Tak, czy owak - niewątpliwie warto.
mnie się wydaje, że to nie jest film o patologicznej rodzinie, ale raczej o totalitaryzmie. wszystko jakoś na to mi wskazuje. Ojciec jest uwielbiany i traktowany jako jakieś bóstwo (obcinanie paznokci przez córkę) buduje dla swojej rodziny świat ,który zakłada izolację, ścisłe podporządkowanie się panującym zasadom, dostęp tylko do pewnych informacji, stworzenie własnego języka i rożne od zwyczajowo przyjętych definiowanie pojęć. bardzo wyraźny system kar i nagród (naklejki) .Ojciec który jest "mózgiem"całego przedsięwzięcia, stwarza jakiegoś wyimaginowanego wroga (np kota, ale też wszystko co jest na zewnątrz), redefiniuje pojęcie miłości czy rodziny. A zaginiony brat jest typowym mitem człowieka który przeciwstawił się "systemowi" i spotkała go za to kara, czyli ma być straszakiem dla reszty. świetnie całość komentuje wizyta ojca u tresera psów, padają tam słowa ilustrujące świetnie film że pies jest jak glina która można dowolnie uformować. Systemy totalitarne dokładnie tak samo podchodzą do człowieka, pozbawiają go jago człowieczeństwa, traktując jak środek do jakiegoś celu czy trybika w wielkiej maszynie. czym mniej sam myśli tym lepiej.
tak, ale te dwa zdania tyczą się jedynie seksualności, a jak wspomnialam w moim temacie - to jest tak naprawdę jednym z wątków, który składa się na przerażający obraz i broń boże nie jest głównym problemem
Głównym problemem jest kot i jego zapędy do degustacji ludzkiego mięsa. To jest dopiero zagadnienie warte rozwinięcia, a nie tam jakaś seksualność. Ja w każdym razie już uzbroiłem się w sekator, nie ma co ryzykować.
hm...jestem świeżo po seansie i jedyne co mogę stwierdzić...może po "ochłonięciu" mi się to odmieni.
Film ukazuje patologię rodzinną w różnym ujęciu, czy to słowną, czy fizyczną, ale jak nie patrzeć jest to "krzywe zwierciadło". obawiam się jednak, że nie jest to głęboki film z przesłaniem, a jedynie kontrowersyjne wyrażenie reżysera czegoś co w zarysie tkwiło mu w głowie... a że nam - widzą czegoś zabrakło, z niedowierzaniem patrząc na każdą scenę, odnaleźliśmy przesłanie.
Wydaje mi się, że jest to zlepek scen, który tworzy jakąś całość, i że analizie poddaje się poszczególne etapy. a wraz z napisami, przestaje się już je analizować i myśli się "że co?!".
Bo sam sens można odnaleźć w każdym filmie, nawet jakiejś mało lotnej, próżnej komedyjce.
Mam takie same odczucia, spodziewałem się nowego Haneke, a dostałem człowieka który nie do końca umie przedstawiać swoje myśli, które niestety były jakieś banalne, oczywiste podane na talerzu. To co mnie uwiodło w tym filmie to aktorstwo właściwie anonimowych ludzi, kilka dobrych scen i promyk nadziei na przyszłość, wszak Kieł to debiut.
prosze o twoja interpretacje tego filmu
bo co jak co ale to nie dostrzegam w tym filmie jakis banalnych przemyslen
ten film jest bardzo dorze przemyslany
a poszczegolne sceny skrupulatnie dobrane do siebie i opracowane
moze wydaje Ci sie ze jest to zlepek - nie potrafisz dostrzec w nich calosci
roznych askepktow zycia tej rodziny i przedstawienia jej poszczegolnych czlonkow
a sensow w nim to sie troche tez mozna naliczyc
a jak poczytasz niektore posty to moze latwiej je bedzie mozna dostrzec
Czytałem wiele postów odnośnie tego filmu i brałem je pod uwagę przy ocenie. Słowo "banalne" miało zdyskredytować ten film na tle wielkich kina psychologicznego. Interpretacja... wydaje mi się, że nie było w tym filmie wiele do interpretowania, wszystko było klarowne, tj. no trochę już filmów w swoim życiu widziałem i pewne sposoby wyrazu już znam i mam o nich jakieś zdanie i w tym filmie brakowało mi takich scen jak u np. Haneke. Widziałeś coś tego reżysera? Pytam bo wtedy bym Ci mógł to bardziej zobrazować.
widzialam biala wstazke,pzymierzam sie do funny games
ja mysle ze taka forma zostala celolo wybrana, wtedy nie rozdrabniamy sie zbytnia nad wyznacznikami takiej czy innej interpretacji
z cala sila mozemy zobaczyc mozliwosci wpluwu poprzez manipulowanie informacjami
(z jakich kolwiek powodow - bo mnie sie wydaje ze powod dlaczego rodzice tak poostepowali jest mniej istotny)
ta tak w pierszej warstwie
a glebiej - tu cytuje tylko nie pamientam ktorego uzytkownika
to pytanie o mozliwosci czlowieka o istnienie badz nie istnienie w nim pragnienia wolnosci i sily do przeciwstawienia sie napotkanych zasad i interpretacji rzeczywistosci
ja od tego filmu oczekiwałam, czytając wcześniejsze recenzje, że pobudzi myśli u mnie, które stworzą otoczkę do oceny postaci, jak i wydarzeń: czemu tak jest, po co, na co. a tu od pierwszych scen filmy przedstawiono pokręcone postacie, co bądź ujawnia to dylemat rodziców, tzn. tak kochających dzieci, że aż na siłę broniące od wszystkiego, co uderza w ich osobowości również nie na korzyść ich psychiki.
autor powiedział jasno i klarownie co możemy od tych postawi wymagać....
tak jakby nie zostawił nam nic do dodania.
bądź, co bądź nie jest to film nijaki... jest to duża ekranizacja, i głośny film.
:))))
W „laboratoryjnych” warunkach reżyser umieszcza metaforyczną historię ze społeczno-politycznym przesłaniem o niebezpieczeństwach związanych z odcięciem się od świata, tak jednostek jak i narodów. to jest przesłanie tego filmu
SPOILER
Krótko i zwięźle, choć dodałabym, że zarysowuje jeszcze perspektywę wyjścia z tego zamknięcia. Jak sądzicie, jak potoczyły się się losy uciekinierki?
Moim zdaniem jest to mało istotne. ;) Właśnie to zakończenie jest takie, a nie inne, żeby lekko podważyć wszystko, co pojawia się wcześniej: jest w człowieku pęd do wolności, ale czy to wystarczy, żeby uchronić go przed totalitaryzmem (jeśli wyjdzie z bagażnika - tak, jeśli nie - nie)? Czy da się uchronić dziecko przed wpływem z zewnątrz? (Jeśli żyje - nie, jeśli nie żyje - tak, jakkolwiek przerażająco by to nie brzmiało :P ). Itd. Na dwoje babka wróżyła, ale właśnie w tym też siła tego filmu. :P
myślę, że zakończenie nie podważa wszystkiego, co wcześniej, gdyż nawet ten pęd bohaterki do wolności jest nieudolny i stanowi tylko dalszy ciąg jej "głupot" (a to ze zranieniem brata tasakiem albo z obejrzeniem filmów na wideo), które wcześniej czy później były odkrywane przez rodziców i za które ponosiła karę. tu posunęła się niby dalej, bo fizycznie jest poza swoim więzieniem, ale psychicznie nigdy nie pozna reszty świata - nie otworzy bagażnika od wewnątrz i nie wyjdzie-> w końcu zrobi to ojciec albo wykrwawi się i udusi. te dzieci od urodzin do śmierci (swojej przedwczesnej albo rodziców) skazane są na życie w niewoli.
swoją drogą ciekawe, co byłoby po śmierci rodziców za jakieś 30 lat?
moze i dalej jest w wiezieniu swojego umyslu bardziej niz w tym bagazniku
ale ten bunt i pragnienie poznania, watpliwosci tez tego umyslu pochadza
to tam sie narodzily - tylko wlasciwe informacje so temu umyslowi potrzebne
a on juz sobie porazi z rozwaleniem murow
Brak mi słów na określenie tego filmu... Nie z tego powodu, że jestem zniesmaczony itp., ale z tego, że film jest pełen symboliki, która w dość dobitny sposób pokazuje problemy patologicznych rodzin.
Zgadzam się z interpretacją koleżanki na górze, "anatra". Mam takie samo zdanie co do tego filmu.
Oglądając go przez dłuższy czas miałem otwartą buzię... naprawdę mnie poruszył, ale nie ukrywam tego, że także mnie zniesmaczył. Jednak ukazuje on problemy rodzin (tych mniej normalnych, bez urazy).
Z całym szacunkiem, ale moim zdaniem to jeden z korznei problemu rodzin. Na hasło patologia, odpowiadają, to nas nie dotyczy. Z chęcią oglądamy szeroko pojętą patologię w telewizji, współczujemy bohaterom itp, ale nigdy nie odnosimy tego do naszego życia. I myślę, że małżeństwo z 'Kła' było święcie przekonane, że robi dobrze, że tak trzeba, że są świetnymi rodzicami. (no żona miała minimalne przebłyski). Dlatego właśnie uważam, ze film nie jest o jakichś rodzinach z jakimiś problemami. Tak naprawdę film jest o każdym z nas w pewien sposó, nawet jeśli oczywistym jest, że TAK dantejskie sceny w nim nie mają miejsca. Ale żeby to dostrec trzeba naprawdę poddać się sporej autorefleksji.
zgadzam się co do konieczności refleksji po obejrzeniu filmu... to, o czym on traktuje dotyczy także naszego bliższego lub dalszego otoczenia (w bardzo ogólnym rozumieniu), poza tym to niezłe studium przypadku - cenne dla specjalistów...
Jest to zdecydowanie jeden z najnudniejszych filmow jakie w zyciu widzialem. Wszystko co mial przekazac zginelo w morzu niepotrzebnie rozciagnietych scen. Jestem pewien ze cala fabula zamknelaby sie w 10min i tyle powinna trwac. Zdecydowana strata czasu niewarta polecenia.
a dal mnie byl barziej zajmujacy niz 95% filmow akcji
kazda minuta byla wazna
az bylam bardzo zla gdy dwa razy musialam przewinac po jednej minucie
film sie zawiesil i to byl jedyny sposob na dalsze ogladanie
Szczerze, rozumiem ten film wiem o czym jest, zgadzam się z niektórymi interpretacjami. Niestety po seansie wyszłam na ulice i dostałam ataku śmiechu( który tłumiłam przez cały seans). Wszystko było tak absurdalne, tak chore momentami, że po prostu tylko śmiech pozostawał, serio od teraz jestem Bruce jak coś. Nie no film śmieszny/chory/momentami obrzydliwy. Nie wiem jak go ocenić. Bo doceniam jego sens i przesłanie, ale może nie w takiej formie. Zabrakło mi troszkę emocji. Jedynie Najstarsza( ja je*ie jak to brzmi) jakieś wykazywała. No i matka, ale ona była zbyt zapatrzona w ojca i zbyt wierzyła w ta ich całą ideologię. Przez ten brak głębszych uczuć spodobał mi się mniej. Pozostawiam film bez oceny.