a już mam pytanie. Jak można się "wyzbyć" swojej orientacji? Czuję, że nic sensownego z tej produkcji nie będzie. Ale trzeba obejrzeć.
To dlaczego geje są w nawet najbardziej konserwatywnych chorych środowiskach nawet jak nie mają dostępu do tego tematu? Jak to się dzieje?
Sęk w tym, że skoro ktoś chce się z czegoś "wyleczyć" oznacza, że obecny stan mu nie pasuje. Czy to psychiczny, czy fizyczny. I teraz zadaj sobie pytanie. Czy to wyleczenie, jest prawdziwą rekonwalescejencją orientacji? Czy wpojeniem sobie kłamstwa i nauczeniem się z nim żyć? Nikt nie chce się zmieniać, jak akceptują go bliscy i żyje w samoakceptacji. Dlatego ja w takie magiczne "uzdrowienia" nie wierzę. Ale na pewno taka terapia pokazuje i uczy jak żyć w fasadowym obrazku. Może mieć żonę, dzieci, może ją nawet szczerze kochać, może być estetą i doceniać jej piękno jako człowieka, ale jestem niemalże pewna, że w głębi (o ile był homo z krwi i kości, a nie zagubionym bi lub bi na topie) będzie śnił i fantazjował o sąsiedzie, czy ogrodniku. Może będzie miał na tyle determinacji, że nie dopuści się zdrady, może będzie miał na tyle niskie libid, że nie będzie parował frustracją, ale to zawsze gdzieś tam będzie. Daj takiemu uleczonemu tolerancję środowiska, kogoś w jego typie, kilka głębszych na odwagę i zobaczysz co się stanie :)
>Zastanawia mnie dlaczego zawsze w kontekście dyskusji o leczenie
>homoseksualizmu nie wspomina się o biseksualiźmie - którego już
>tak uparcie nikt "leczyć" nie chce - bo i po co?"
Ooo... a z jakiegoż to powodu zawężasz temat do homo i bi?
A co koprofilią, pedofilią, nekrofilią i resztą? Każdy z tych ludzi powie Ci to samo; dla mnie to jest ok.
Jeżeli ktoś podczas dyskusji o homo, biseksualizmie dodaje wątki kopropedonekrofilskie jako jakiś argument do czegoś tam - to na wstępie już mogę napisać o zasadniczych brakach w wiedzy. I braku refleksji.
Jest zasadnicza różnica między homoseksualizmem, a tym co wymieniłeś. W homoseksualizmie dwoje dojrzałych ludzi świadomie decyduje się na taką relację. I nikt nikogo w tej relacji nie krzywdzi. W tym, co wymieniłeś - zawsze jest ktoś kto wykorzystuje i ktoś kto jest wykorzystywany. Pierwsza osoba to oprawca, druga to ofiara. Więc nie ma znaku równości - i dlatego nie dyskutuję o sprawach oczywistych. Nie ma zgody na czyjąś krzywdę.
Wybacz, ale kto konkretnie staje się pokrzywdzony w wypadku koprofilii?
Dwoje dorosłych ludzi dobrowolnie zgadza się na taki układ, bo sprawia im to przyjemność. Dokładnie to samo dzieje się w związku homoseksualnym.
Wybacz - ale nie widzę związku.
Poczytaj lepiej o parafiliach - nie mają one wiele wspólnego z hetero, bi czy homoseksualizmem. A z tego co mi wiadomo - koprofilia związana jest z upokorzeniem. I bliżej jej do pedofilii niż do homoseksualizmu.
Zamiast odsyłać mnie do parafii, naucz się czytać ze zrozumieniem to co *sam* napisałeś. Logiki w tym nie ma za grosz.
"W homoseksualizmie dwoje dojrzałych ludzi świadomie decyduje się na taką relację."
W wypadku koprofilii jest dokładnie tak samo. Tam również dwoje dorosłych ludzi świadomie decyduje się na wspólne doznania, bo im to po prostu odpowiada.
Bye-bye
O nie zauważyłem tego jakże niepoprawnego komentarza. :D Nie wiem do jakiej parafii należysz - ale być może tu leży przyczyna braku chęci uzupełniania wiedzy. W głowie parafia zamiast encyklopedia. Dopóki nie zrozumiesz czym jest parafilia - dopóty będziesz wypisywał głupoty jak powyżej. Czy jeśli ktoś lubi być upokarzany to nazwiesz go w pełni zdrowym? Co ma do tego kwestia czy się na to zgadza czy nie?
Pytanie tylko po co ?bo chyba nie dla idei "bo co ludzie powiedzą" górna wieś wita...hehe
Wszystko zależy od Twojego kwiatku. Jeśli coś uznajesz za normę, to jaki sens próbować?
Na jednym ze zjazdów psychiatrów, amerykańscy homoseksualiści obrzucili budynek w którym odbywała się konferencja kamieniami, skandując "Przestańcie nas prześladować!". Na tejże konferencji bez jakichkolwiek konkretnych wyników badań, potwierdzających genetyczne podłoże tej przypadłości, uchwalono że od tej pory homoseksualizm nie będzie określany mianem zboczenia, tylko orientacji. Tak też się stało.
Dobre? Dobre. No to dobrej zabawy.
Osobiście nic do homo nie mam, nie trawię jedynie obłudy.
Co do twojego komentarza. Można pisać różne rzeczy, przedstawiać różne argumenty, ale sytuacja którą opisałem nie jest wymysłem. To jest konkret z życia, a z faktami człowiek inteligentny nie polemizuje.
Zgoda, z faktami nie polemizuje się, ale z ich wybórczymi traktowaniem - już tak.
"Istnieje naukowy konsensus, że homoseksualizm jest normalnym wariantem ludzkiej seksualności[36][37][38][39][40][41][42]. Takie stanowisko prezentują.. "- i tu wymieniono kilkadziesiąt organizacji medycznych i towarzystw psychiatrycznych i psychologicznych z różnych krajów świata.
To też są fakty. I nie sądzę, żeby tę zgodności uzyskano pod wypływem kamieniobicia w wykonaniu grupki rozwścieczonych homoseksualistów ;)
Zródło (nie trzeba daleko szukać ;)): https://pl.wikipedia.org/wiki/Homoseksualizm
Gdyby można było się 'wyleczyć' z homoseksualizmu, oznaczałoby to, że to kwestia wyboru, a nikt o zdrowych zmysłach nie wybrałby życia w ukryciu, bądź bycie wyśmiewanym, szykanowanym, pod działaniem przemocy.
To, że można coś leczyć nie oznacza, że jest "wyborem". Nie idziesz sobie i nie wybierasz grypy - środowisko ją determinuje i jakby narzuca. Tak jest (często!) z człowiekiem. Jak się popatrzy na relacje międzyludzkie w rodzinie różnych gejów, to często wychodzą jakieś dysfunkcje. Nie mówię tutaj o patologiach, ale często niezdrowa relacja z ojcem-matką już wpływa na orientacje homoseksualną.
Oczywiste jest, że homoseksualiści starają się to negować, bo dotyka to ich intymnych wspomnień.
A co do leczenia? To kwestia rozmowy z psychologiem, wyleczenia ran.
Jeszcze ważnym elementem jest to, czy uważamy za dobre kierowanie się niskimi pobudkami seksualnymi czy za lepsze uważamy ich opanowanie...
Masz rację. W ogóle przy każdym "chce mi się" takiej kwestii nie ma, a zadawanie sobie niewygodnych pytań może zaowocować depresją.
Stwierdzasz "ja po prostu to czuję" i problem rozwiązany.
W tej chwili chyba nie można się wyzbyć, ale pewnego dnia pewnie będzie taka możliwość, jakieś grzebanie w mózgu - itd. Tylko, że zranieni heterycy też chętnie będą się "wyzbywać" swojej orientacji, aby popróbować szczęścia ze swoją płcią. A co do tego Michaela to obstawiam, że albo był biseksualny, albo tylko tak jak piszesz, udawał sam przed sobą, że zmienił orientację. Ale zastanawia mnie np.jeśli chorzy na syfilis potrafili się charakterologicznie zmienić diametralnie, to czy może jakieś inne choroby oddziałujące na mózg nie wypływają też np.na orientację?
Twoje pytanie zakłada, że nie można. Skoro nie można, no to nie można.
Ps. Przy okazji Waszych rozważań, mogłabyś mi podać link do strony z konkretnymi wynikami badań, które potwierdzają genetyczne podłoże tzw. orientacji?
Nie ma? A szkoda.
Ma :) np:
1.http://content.time.com/time/magazine/article/0,9171,1101951113-133393,00.html
2.https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16369763
3.http://www.nature.com/jhg/journal/v55/n2/full/jhg2009135a.html
4.https://link.springer.com/article/10.1023/A:1014031201935
itd.
Temat "kręty jak amazonka" i to taka która się nie kończy. problem(jeżeli jest to w ogóle problem) nie tkwi w charakterze pojedynczego człowieka tylko procesie ewolucji całej ludzkości. Nie można temu zaradzić ani tego powstrzymać, przypadki zboczeń takich czy innych zdarzają się i będą się zdarzać bo po prostu muszą, aby w procesie ewolucji(w tym wypadku doskonalenia sposobu rozmnażania się)człowieczeństwo mogło obrać najwłaściwszą drogę.
Jak jesteś alkoholikiem i wyzbywasz sie picia to przestajesz pić ale to nie znaczy że nie masz na alkohol ochoty .
Film pokazuje prawdę. Jak wpadasz w ideologię to możesz wmówić sobie że jesteś kamieniem. Bohater sobie wmówił ale przez cały film widać że zamiast wyzdrowieć jeszcze bardziej walczy wbrew sobie. Ludzie sami sobie komplikują życie wierząc w ideologię. Trzeba być sobą i żyć w zgodzie ze swoim sercem.
Bohater niby wyzdrowiał ale nie wyglądał na szczęśliwego