W końcu mamy film z wciągającą fabułą - czyli czymś, co już od jakiegoś czasu jest rzadkością w świecie horroru. Długo zabierałam się za obejrzenie, bo przyznam, opis nie zachęcał mnie jakoś spektakularni, ale cieszę się, że jednak dałam szanse tej perełce. Historia sama w sobie wciąga, do tego okraszona jest świetnym klimatem Luizjany i tamtejszych wierzeń czarnoskórej społeczności. Jak ktoś lubi znane sztuczki, to nawet dla takich widzów jest kilka jumpscene. I zakończenie? Wg mnie równie świetne, co frustrujące, bo człowiek chciałby, by historia skończyła się inaczej. Całościowo? Za klimat, ciekawą, niesztampową, wciągającą historię i za wywołane u mnie emocje? Solidne 7.

Spojlery. Tak, oczywiście, można się było domyślić po taśmach, o co mniej więcej, bez jakiegoś wdawania się w szczegóły może chodzić, że ona to nie ona albo że były dwie, ale nie psuje to wg mnie w ogóle przyjemności z oglądania. Plus, już ktoś taki wątek założył, ale powtórzę - znamy już wszystkie sztuczki, znamy większość możliwych scenariuszy w horrorach, znamy typową konstrukcję horroru, czy to slasher czy body torture czy ghost story, wszystko już znamy. Wszyscy narzekają, że nie ma nic nowego w horrorach... bo poza ciekawą fabułą, tak naprawdę niewiele nowego można znaleźć. Jak się coś nowego w horrorze pojawi, to się to eksploatuje jak najszybciej i też staje się powszechne (np. found footage po eksplozji popularności Blair With Project, czy aktualnie wirtualne straszenie, wirtualne okrucieństwo), więc po co narzekać na coś, co po prostu jest faktem - wszystkie gatunki filmowe są przewidywalne w swojej konstrukcji i sztuczkach. W wypadku tego filmu przynajmniej fabuła była ciekawa. A jeśli ktoś ocenia ten film na podstawie tego, że np. nie było krwawych scen lub coś takiego - nie ocenilibyście tego filmu w kategorii komedii, czemu przybierać kryteria odpowiednie dla slashera albo gore?