Dziwny film.
Niszowa psychodrama dla smutasa, który cieszy się, kiedy może podzielić włos na czworo i podyskutować o niczym. „Gwiezdne wojny” mają więcej wspólnego z rzeczywistością.
Fabułka dobra na nowelę. Aktorzy jakby byli w maskach, ani razu się nie uśmiechają.
Przed seansem zamiast popcornu wybieramy valium.
Chyba, że jesteśmy kobietą...
Jako kobieta stwierdzam, że główna bohaterka była wariatką i sama nie wiedziała czego chce. "Uwielbiam" filmy o bogatych idiotkach, które szukają czegoś w życiu a same nie wiedzą czego. Coś jak "Jedz, módl się i kochaj", dramat po prostu. A te przeciągłe spojrzenia głownej bohaterki które trwały po kilka minut przewijałam. I też wolę Gwiezdne wojny;p