Po wcześniejszych filmach Nighta spodziewałem się czegoś "jaśniejszego". Widziałem "Szósty zmysł", "Niezniszczalnego", "Osadę", "Znaki" i bardzo mi te filmy się podobały, bo albo miały swój przekaz, albo zaskakiwały zakończeniem. Ale o co tutaj chodzi? Może o to, że człowiek dorastając, zapomina o wyobraźni, o fantazjach, mało myśli o przyszłości, żyje teraźniejszością. Ale jeśli tak, to coś słabiutko jak na tak dobrze zapowiadającego się reżysera. To jest tylko moja opinia, i nie muszą się wszyscy z nią zgadzać. Jeśli ktoś widzi inaczej ten film, to niech opisze swoje poglądy.