Ten film to jeden z najlepszych obrazów Shyamalana i w ogóle, jeśli chodzi o gatunek. Nie będę się rozpisywał. Przekaz tak silny, że trzeba zasłaniać oczy przed jego gradem, choć mocno ukryty. Film pokazuje, że żaden człowiek nie jest do końca dobry ani zły, każdy z nas ma w życiu jakąś rolę do odegrania i jest potrzebny... Bajka o narfie to symbol... Jeśli w coś mocno wierzymy, to dobro zawsze zwycięży, bez względu na wszystko... Miłość to najsilniejsze oręże... Świat przed nią ustępuje. Taka ocena to dla mnie kpina... 9/10 ode mnie, bo pod koniec popłynęły szczere łzy i czuję się dużo lżejszy... Wiele po tym filmie zrozumiałem. Dziękuję Shamalanowi za "Kobietę w błękitnej wodzie..."