Zdaję sobie sprawę, że "Lady in the water" nie wszystkim może się spodobać...a nawet niewielu.Z pewnością nie jest to film dla ortodoksyjnych krytyków, którzy przylepili Shyamalanowi etykietkę "drugiego Hichcocka" i nawet w "Strasznym filmie" doszukują się drugiego dna,filozofinego przesłania, głębi psychologicznej etc,etc...Najnowszy film M.Night'a im się nie spodobał, co jak sądzę reżyser przewidział i zaowocowało to rewelacyjną postacią krytyka filmowego;) "Kobieta w błękitnej wodzie" to bajka.Nie można temu zaprzeczyć.Prosta bajeczka z prostym morałem.Prosta nie znaczy jednak prostacka.W recenzjach można znależć zarzut jakoby morał był zbyt banalny i oczywisty.Uważam, że reżyser tak właśnie chciał zrobić ten film- w trudnych czasach przekazać w prosty sposób widzowi treści oczywiste, które jednak gdzieś się zatarły i przestały być do końca oczywistymi.Wiele tutaj pytań, mało odpowiedzi- jak zawsze reżyser zmusza widza do refleksji i własnej interpretacji i oceny tego,co mówią i robią bohaterowie.Mamy więc współczesną baśń, której prostota może urzec i wpłynąć wprost do serca, jeśli tylko dacie ponieść się klimatowi.A ten, jak zawsze u Shyamalana, jest cudowny!Oczywiście wielka w tym zasługa Jamesa Newtona Howarda..mam nadzieję, że w końcu otrzyma on Oscara.Muzyka jest bowiem przepiękna, motyw przewodni wywołuje ciarki na plecach.Trzeba też wspomnieć o bardzo klimatycznych zdjęciach Doyl'a..słowem: jak zawsze jest na co popatrzeć i czego posłuchać.Przewinę do początku.Dawno nie widziałem w kinie tak pięknego wprowadzenia do histrorii.Animowany początek zaskakuje i urzeka, a co najważniejsze wywołuje naprawdę wrażenie jakbyśmy właśnie zaczynali słuchać opowiadanej nam bajki na dobranoc.Niemniej w czasie seansu nie ma się co obawiać, że zaśniemy.Wszystko rozkręca się w dość szybkim tępie,chociaż sam film oczywiście jest bardzo spokojny-jak poprzednie dzieła Hindusa.Prawie dwu godzinny seans minął mi w mgnieniu oka...Shyamalan po raz kolejny mnie zahipnotyzował!Przejdźmy do bohaterów.Apartamentowiec Clavelanda to zbiorowisko prawdziwie intrygujących postaci: jedne tajemnicze, inne zabawne...np."drugoplanowy czarny charakter" został przedstawiony w sposób w jaki przedstawia się tych "złych" w wieczorynkach..ot,taki Gargamel, śmieszno-wredny.Aktorstwo znowu na wysokim poziomie.Giamatti, Howard dobrze się spisali a sam Shyamalan widać zatęsknił za staniem po drugiej stronie kamery i zagrał znaczącą postać, co jedni uważają za "wydumane ego reżysera" a ja za coś całkiem normalnego, tymbardziej, że nie ma się czego doczepić, bo zagrał też dobrze.Resztę zwariowanej ekipy trudno nie polubić.Mamy więc baśń, produkcję familijną, trochę straszenia i do tego jeszcze sporą dawkę dobrego humoru w jednym.Pozostaje mi tylko czekać na kolejny film Shyamalana, który mam nadzieje nie zrazi się pieprzeniem krytyków i dalej będzie robił filmy "od serca".Moja ocena to 9/10 a w zestawieniu filmów Nigt'a zajmuje 3 pozycję.Malutki minusik to walone miejscami zbyt "prosto z mostu" podniosłe twierdzenia faceta od krzyżówek;).Do doskonałości "Osady" trochę brakuje ale granica między "Znakami" jest naprawdę niewielka.Warto było czekać!