...miał okazję zagrać w filmie, w którym bardzo dużo zależy od gry aktorskiej. W którym to
nie efekty czy inni bohaterowie są na pierwszym planie (Harry Potter), ale postać, która
ma grać emocjami.
Niestety nie podołał. Jego twarz jest wciąż taka sama, bez względu na to czy żona umiera
przy porodzie, czy dziecko wychodzi z bagna. Nie zmienia się nic.
Sceneria piękna, zwłaszcza jeśli chodzi o drogę do domu na węgorzowych mokradłach.
Za to jeśli chodzi o fabułę - w 100% przewidywalna. Film bazujący na dłużyznach i
nagłych, podbitych muzyką wydarzeniach (np. kruk w pokoju)
Scena, w której Harry nurkuje w bagnie, ubrany w garnitur niemalże i wyciąga wóz (!) z
ciałem dziecka, którego wszyscy szukali...
Choć i tak największym rozczarowaniem była wrzeszcząca baba w czerni (pchana przez
korytarz na jeździe) można to było jakoś subtelniej rozwiązać...
Szkoda, że nie ma odniesienia do wierszyka z trailera, który robił fajny klimat, właściwie
wszystko co najlepsze w tym filmie, jest w trailerze...
Najlepsze z tego wszystkiego chyba zakończenie, chociaż czarną ciotkę patrzącą w
kamerę mogli sobie darować.
Bardzo ładnie to ujęłaś, moja droga, choć ja, osobiście, nie narzekałbym tak bardzo na grę aktorską Radcliffe'a. Film sam w sobie był niezmiernie nużący, a szkoda, bo można było z tego zrobić naprawdę dobry horror. Co do ostatniej sceny, w której następuje zbliżenie na tytułową Kobietę w Czerni - mi się bardzo podobało. Zwłaszcza to jej złowieszcze spojrzenie! Dość przerażające...