Oglądając podobne temu, przepełnione schematami filmy, zastanawiam się, co
podczas pisania myślał sobie scenarzysta. Czy był to kolejny "hurtowy" scenariusz
pisany na wczoraj? Czy machnął ręką z myślą: "pewnym odbiorcom i tak się spodoba"?
Film jest niesamowicie banalny, naiwny, stereotypowy i zupełnie nieprzemyślany.
Jestem przeciwko powstawaniu filmów, które nie wnoszą nic nowego. Takie kino jest dla
mnie jedynie oznaką lekceważenia widzów.
Denerwuje już dobór postaci. Jak to w filmie dla nastolatków: mamy nieśmiałą,
prześladowaną przez wszystkich dziewczynę, jej przeciwieństwo - dokuczającą innym i
irytującą koleżankę (przez którą oczywiście! wszystko się wyda), główna bohaterka zaś to
prawdziwa buntowniczka, której bunt polega (uwaga) na paleniu papierosów i noszeniu
różańca na szyi. O drugiej głównej bohaterce nie warto nawet wspominać, jest po prostu
nijaka.
Najlepsza jest jednak fabuła. Jak to w dobrej historii miłosnej - mamy dwa złamane
serca, dwa naszyjniki (cóż za zbieg okoliczności!), naprawdę nudne perypetie miłosne
nauczycielki z jej chłopakiem, bal i miłosną piosenkę śpiewaną dla ukochanej (sic!). Na
czym polega reszta akcji? Na czytaniu wierszy, opiekowaniu się jeżozwierzem (jeśli
dobrze pamiętam), paleniu papierosów, opłakiwaniu jeżozwierza, spacerku po plaży i
ponownym paleniu papierosów. Naprawdę, ten film możnaby ująć w dwudziestu
minutach. Reszta to zapychacze, nic nie wnoszące i chaotyczne.
Ten film naprawdę nie ma niczego wartościowego do zaoferowania, niczego, po czym
możnaby go zapamiętać na dłużej. Dziwią mnie zachwyty. Jeśli chodzi o mnie z całą
pewnością nie polecam.