PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=227963}

Kochałam Annabelle

Loving Annabelle
2006
6,5 7,4 tys. ocen
6,5 10 1 7401
Kochałam Annabelle
powrót do forum filmu Kochałam Annabelle

Podobno film powstał na bazie opowiadania. Czy ktoś może wie gdzie mogę je znaleźć? Google mnie zawiodły lub zabrakło mi umiejętności ;)

mysteriousmind89

IMDB podaje ( http://www.imdb.com/title/tt0323120/fullcredits?ref_=tt_ov_wr#writers ), że nad scenariuszem pracowały trzy panie, ale nie ma tam nic na temat opowiadania, na podstawie którego ten scenariusz powstał, a powinno to być wyszczególnione, gdyby istotnie tak było. Z drugiej strony IMDB też często nie zawiera wszystkich elementów.

Osobiście nie przypominam sobie, żebym gdziekolwiek o tym czytała. Wiem natomiast, że pani reżyser była zauroczona filmem "Madchen in Uniform" z 1931 roku i to była jej inspiracja do powstania "Loving Annabelle", co wielokrotnie podkreślała. Z kolei scenariusz "Madchen in uniform" powstał na podstawie sztuki "Gesten und heute" Christy Winsloe.

karen_

Łał! Dzięki za tak wyczerpującą odpowiedź. Przyznam, że nie pamiętam, gdzie mi wpadła ta informacja do głowy, więc bardzo możliwe, że to były jakieś plotki.

W takim razie muszę obejrzeć "Madchen in Uniform" :)

Dziękuję Ci bardzo! :)

mysteriousmind89

Proszę:)

Uprzedzam tylko, że są dwie wersje "Madchen in Uniform" http://www.filmweb.pl/film/Dziewcz%C4%99ta+w+mundurkach-1931-93956 i http://www.filmweb.pl/film/Dziewcz%C4%99ta+w+mundurkach-1958-35481
Wolę tę drugą, z 1958 roku, ale "Loving Annabelle" oparto na tej starszej.

karen_

No to na pewno od niej zacznę ;)
Ciekawie jest przedstawiona.

W ogóle jeszcze kilka pomocnych komentarzy i zaangażuję Cię w kończenie mojej mgr - jak się czujesz w opisywaniu zależności statystycznych? :D

mysteriousmind89

Jak będziesz robiła doktorat to napisz :)
A jak się czujesz w malowaniu, rysowaniu, całkach, rachunku prawdopodobieństwa, silnikach spalinowych, medycynie, biologii, astronomii, budowie mostów ? :)

mysteriousmind89

Zacznij po kolei, od wersji z 1931 roku. Wielu osobom ta wersja bardziej odpowiada. Moim gustem się nie sugeruj, proszę :)

karen_

Jak dobrze pójdzie to odezwę się za 3 miesiące ;)

Malowanie i rysowanie - jak prostych linii, kwadratów, rozkładów mieszkań to dam radę. Całki - coś kiedyś umiałam, można sobie przypomnieć. Rachunek prawdopodobieństwa - ciut lepiej niż całki. Silniki spalinowe - to z nich pochodzą spaliny? ;) Medycyna - uczę się od lekarza, choć mój kierunek nie jest medyczny oraz robię badania w tym kierunku. Biologia - zdawałam z niej maturę - wynik może nie powalał, ale powyżej średniej. Astronomia - coś tam wiem. Budowa mostów - w naszym kraju zwykle na jeden przypadają trzy firmy ;)


Jak zauważyłam z innych rozmów na forum (poza tym już kiedyś wymieniłyśmy ze dwa, trzy komentarze) masz podobny gust do mojego ;)

mysteriousmind89

Być może gust jest podobny, sugerujesz, że możemy być kosmicznymi bliźniaczkami ? :))

Nie sądzę, żebyśmy lubiły te same klimaty, ale tego nie wykluczam. Kojarzę tylko jedno nasz spotkanie i zamilkłaś :)

karen_

Kosmiczne bliźniaczki - brzmi jak komedia sf ;)

Ależ podejrzewam, że po prostu istnieje szansa, że może mi się spodobać to co Tobie, a skoro mam oglądać dwa filmy to dlaczego nie miałabym zacząć od tego, który podoba się bardziej osobie polecającej? ;) Dodam, żebyś się nie sugerowała się tym co mam na moim koncie. Trochę zaspałam z ocenianiem ;)
Rzeczywiście zamilkłam, bo ostatnio czas jest u mnie produktem deficytowym, a do tego źle mi się odpowiada przy tak dużej ilości komentarzy.

mysteriousmind89

Ok, rozumiem.

Z tym gustem to miałam na myśli to, że lubię bardzo różnorodne filmy i często wbrew logice coś mnie zaciekawi. Nie lubię jak się ludzie rozczarowują, dlatego, że polegają na czyimś wrażeniu.
Będziesz miała więcej czasu, to się rozejrzyj np na moim blogu, ale nie czytaj komentarzy, zepsują ci wiele.

karen_

Raczej nie traktuję polecenia filmu czy książki jako pewniaka. Przecież ktoś mógł być zachwycony, ja nie muszę :) Jednak o tyle polecenie jest ciekawe, że czasem mówi coś o człowieku.

Dobrze. Zajrzę na bloga :)

mysteriousmind89

Tak, mówi o człowieku, racja. ALe więcej mówi o chwilowym stanie jego ducha. Chyba, że ocenia się film tylko widziany raz. Ja wracam do filmów, czasem bardzo wiele razy, podpatruję , analizuję, zakochuję się prawie po uszy i odkochuję (wcale nie w aktorkach :) najczęsciej w zdjęciach i muzyce oraz scenografii.

Mój ostatni zachwyt "The Duke of Burgundy" , masz w polecanych , nowościach na blogu. Obejrzyj i napisz co myślisz.

karen_

Z chęcią :)

Ja ostatnio wracałam wielokrotnie do Camp Belvidere - to zgranie z muzyką jest genialne oraz do Dziewczyny z sąsiedztwa - zachwycają mnie niektóre teksty, no i kiedyś ten film mocno poprawił mi humor na dłuższy czas.

mysteriousmind89

Camp mam już za sobą, za dużo w nim obnażyłam. No i popełniłam napisy, co skutkowało wielokrotnym oglądaniem.

Bardzo fajnie się pisze, żal mi iść. ALe sen jest dla mnie priorytetem nadrzędnym.
Do miłego , w lepszym czasie oglądalności :) i dziękuję za wymianę myśli.

karen_

Ten film jest wyjątkowy. Pod wieloma względami.

A ja zdążyłam wrócić do pisania, co również dziś uskuteczniałam ;)

mysteriousmind89

Dzień cudów? :)

Masz na myśli Camp Belvidere? Nie wiem, pod którym postem odpowiadasz, dlatego pytam.

Właśnie słucham Lacrimosy Mozarta, zanim poczta mnie obudziła oglądałam jeden z najsmutniejszych obrazów kinowych, który zawsze mnie porusza do żywego. Milos Forman, końcówka "Amadeusza" i "pogrzeb" Mozarta. Taki geniusz ...

karen_

Dzień treści ;)

Tak, tak. CB. On jest tak miękki, że aż nie potrafię do niego nie wrócić. No i genialna muzyka. Nawet motyw z gitarą kiedyś znalazłam.

Nie widziałam, chyba nadrobię.

mysteriousmind89

Chyba znam ten film na pamięć :) Na początku podobała mi się najbardziej scena, w której Gin rozmawia z Bobbim. Było w niej wszystko jak należy. A dziś mam inną ulubioną - rozmowa Gin i Rose na plaży. Mała Rose utarła nosa starszej siostrze :) Jak tłumaczyłam słowa "La Llorony" to miłosna scena też nabrała innego wyglądu, pomimo tego, że trochę oszukałam tekst, w oryginale jest Murzyn, w moje wersji jest "Czarna".

Za oprawę muzyczną odpowiadała dziewczyna Astrid Ovalles, Sarah Jo, ona śpiewa też chyba na napisach końcowych. Marią Callas to ona jednak nie jest i raczej nie będzie.

karen_

Swoją drogą Bobby, czyli Spencer Rhys Huges napisał książkę ;)

Moja ulubiona scena, ze względu na zgranie z muzyką to ta pod prysznicem. Później rozmowa z Bobbim, o której napisałaś.
Czyli nie ja jedna zachwyciłam się La lloroną :) :)

O no proszę. O tym kim jest Sarah wiem, ale że to ona śpiewa to nie wiedziałam. Swoją drogą to cudownie razem wyglądają ;) A Astrid zanim zablokowała swojego fb to miała wiele mega fajnych wpisów.

mysteriousmind89

"Amadeusza" Formana koniecznie trzeba zobaczyć, dla tej muzyki, to po pierwsze, a po drugie dla duetu Sallieri - Mozart. Piękny i smutny film, i przepiękna muzyka.

mysteriousmind89

Bystra jesteś, za 3 miesiące doktorat a magistra jeszcze nie masz. Ja mam trzy tytuły przed nazwiskiem :) co nie świadczy absolutnie o tym, że wiem więcej, no może tylko trochę więcej.

karen_

Odpowiednio wcześniej planowane plus odpowiednie osoby, które mnie doceniły.

Teraz się zaczęłam zastanawiać czy jednak nie powinnam przejść na "Pani" ;)

mysteriousmind89

hahaha , spotkamy się na obronie :)))

Żartuję. No wiem, pokoleniowa przepaść jest, ale ... zbagatelizuj to, w końcu to tylko sieć.

karen_

To byłoby dość ciekawe doświadczenie ;)

Osobiście całkiem nieźle dogaduję się z rocznikami wcześniejszymi niż 80, więc nie mam czego bagatelizować - traktuję to bardziej jako codzienność ;)

mysteriousmind89

I wzajemnie, chociaż ja się dogadam z każdym rocznikiem :) nawet zerowym. Tak sądzę.

mysteriousmind89

Idę już. Polecam się na przyszłość w kwestiach filmowych :) Kocham kino od dziecka i bardzo lubię pisać o fiilmach różności.

karen_

Spokojnych snów życzę! :)
I będę pamiętała :)

mysteriousmind89

Odlatuję w kosmos, jak zwykle Prometeuszem :)) To mój ulubiony statek, szukam Inżynierów w mgławicy Anioła w Konstelacji Łabędzia :)
Dobranoc

karen_

Morfeusz mógłby być zazdrosny ;)

mysteriousmind89

Morfeusz też był, śnił mi się piękny sen, gdy byłam w kosmosie. I byłam zdumiona, bo chyba od pół roku skończyło mi się zapamiętywanie snów. W dodatku przyśnił mi się tak wrażeniowo piękny, że bałam się w nim (dosłownie) obudzić, żeby to wrażenie nie odeszło :)

karen_

"gdy byłam w kosmosie" no jak nic przed oczami mam książkę: Hyperion. Polecam serdecznie, jest szansa, że Ci się spodoba.
Zazdroszczę pięknego snu. Ja całą noc się objadałam na chyba moich urodzinach, które wyglądały jak wesele i przewijało się przez nie mnóstwo osób. Dziwnych osób.

mysteriousmind89

Niestety nie czytam książek i nie przeczytałam ich wiele, wyłamuję się.

W snach często latam , ale nie pojazdami , tylko hmmm unoszę się ponad ziemię, podłogę, morze i szybuję. Kosmos uwielbiam i filmy o nim także.

karen_

Szkoda. Jak dla mnie są bogatsze od filmów.

Uwielbiam takie sny.

Pandorum widziałaś? Wyjątkowo mocno mi podszedł.

mysteriousmind89

Hmm, nie widziałam, ale ja też horrorów nie oglądam. Lęk jest najsilniejszym stymulatorem wyobraźni. Moja i bez lęków ma już i tak wysoko podkręcony stymulator, muszę z tym uważać. Horrorów się boje - to tak ogólnikowo piszę, bo prawda jest bardziej skomplikowana.

Książki są bogatsze, oczywiście, bardziej działają na wyobraźnię. Cóż, jak potem chodzą za tobą tygodniami to ma się ich serdecznie dość :)

karen_

Tak to prawda. Lęk wywołujący stres, a to co kortyzol z nami robi jest niezwykłe. Prawda jest taka, że horrory to bardzo specyficzna odmiana filmu. Jednak dobrze zrobione są warte zobaczenia :)

Niektóre chodzą za mną latami - i mimo wszystko je kocham :D Ale to chyba efekt odwiecznego uwielbienia dla książek.

mysteriousmind89

Ze względu na poranny, wysoki poziom kortyzolu powinno się właśnie wtedy oglądać horrory :) No ale nie przynosiłyby wtedy one tylu doznań ich miłośnikom. Nocne oglądanie skutkuje bardzo często złą jakością snu, lub całkowitym jego brakiem. Z wiekiem to się tylko pogłębia, bo kortyzol kradnie nam o wiele za dużo.

Za mną też latami chodzą niektóre książki. To że przestałam je czytać, nie znaczy że traktuję je marginalnie i nie cenię ich walorów , choćby w kształtowaniu osobowości.

mysteriousmind89

Odpiszę tutaj na temat "Camp Belvidere", bo wyżej panuje lekki chaos. Będzie przejrzyściej.

Mnie się szalenie podobały rekwizyty. Takie niewielkie dzieła sztuki. I także sama mała deszczownica prysznicowa, jej kształt, metaliczna gładka i czysta forma, na tle ciepłęgo drewna. A to, że akurat w momencie, gdy pojawia się mocne brzmienie Traviaty wraz z chórem i orkiestrą, i jednocześnie zaczyna płynąć bystra, oczyszczająca struga wody na Gin pod prysznicem, to ładny zabieg, ale szkolny :) co nie umniejsza oczywiście pozytywnych doznań. Swoją drogą libretto Traviaty to przecież interpretacja "Damy Kameliowej" Dumasa, tej samej, która stała się kanwą także mojego ulubionego musicalu "Mouline Rouge". W nim uwielbiam szczególnie muzyczno-taneczno-wizualne połączenie -"Tango Roxanne". Chrapliwy głos Komana, liryczny McGregora, muzykę Stinga, ogniste tango i świetną choreografię. Tekst też jest genialny, ale jeśli się nie oglądało całości, czy nie wie jak "boleśnie" smakuje pożądanie, pasja, zazdrość i nienawiść, to działanie tych słów może być mocno przytłumione. W każdym razie wracam już do "Camp Belvidere", bo wykonałam chyba stumilowy krok, żeby tu wtrącić Tango Roxanne :)
Najgorzej według mnie prezentuje się scena pierwsza, niestety. Jest wręcz tragicznie zła, brak zgrania, sztuczne dialogi, pukanie palcami o blat biurka, jako wyraz zdenerwowania...kwestie wypowiadane są sztucznie. Naiwność Rose, która w zderzeniu z jej późniejszą dojrzałością strasznie bije po oczach. Co ją tak odmieniło? No przecież nie książka Lawrenca. Ludzie nie zmieniają się tak przez jedną dobę, to cały proces! Gdyby tak było biblioteki pękałyby w szwach.
Jeśli czytałaś moją opinię w temacie zbiorczym na tym forum, to wiesz, że podobała mi się scena, w której Gin zaczyna przeżywać rozkosz z Rose. Mamy czarny ekran, w tle słychać początek La Llorony , a gdy padają pierwsze słowa piosenki kamera pokazuje Gin w ekstazie. Kilka sekund pięknego ujęcia. Potem jest trochę banalnie, ale w życiu też tak bywa , gdy mówimy "niby wielkie" słowa pomiędzy jednym i drugim krzykiem rozkoszy.

Jestem jedną z nielicznych osób, która z kina wychodzi prawie ostatnia. Zawsze czytam napisy końcowe, chyba, że mnie siłą ktoś ciągnie za rękę, ale i tak jestem na tyle uparta, że potrafię się zaprzeć i zostać przy ekranie. Szukam głównie informacji o muzyce i wykonawcach, ale nie tylko. Lubię tak, od początku do samego końca, coś ciekawego przeżyć. Często mi w tym przeszkadza choćby popcorn, głośni ludzie i ich niewyłączone komórki. Święta nie jestem, potrafiłam skupiać się w kinie na czymś/kimś innym.
W "Camp..." właśnie na końcu są fajne smaczki - rekwizyty i spis utworów, sponsorów...

Widziałam jakieś zdjęcie Astrid z jej dziewczyną na tłiterze. Przyznam, że bardziej mi się podoba Włoszka, z którą Astrid robiła "Camp", a którą nazywa kumpelą. Sarah Jo musi się chyba jednak dowartościowywać będąc z Astrid, to takie moje pierwsze (pewnie mylne) wrażenie czytając jej komentarze. Życie prywatne innych mało mnie interesuje, chociaż niewątpliwie ma wpływ na mój stosunek do osoby aktora, ale nie na to, jak odbieram jego grę. Poza tym w sieci nie sposób się doszukać prawdy, nie znając nikogo osobiście. Można się często zachwycić iluzją (co oczywście także ma swój urok).