W czasach amerykańskich komedii romantycznych i polskich "hitów" warto sięgnąć po ten film. Oryginalna i ciekawa historia, świetnie zagrane role (teściowa bardzo realistyczna :). Do tego najlepsi aktorzy: Kline, Reeves (zamulony Marlon zapada w pamięć) i Phoenix. Daję 9.
Wat ar ju tokin ebaut? ;-) a poza tą ciężką wymową hehe- popieram oczywiście - ;-) Polubilam ten film bardzo bardzo very much;- ) Te współczesne komedie- co za poziom poniżej zera- masz rację - tego już się nie da nawet po kilku głębszych oglądać. Ale ten film - ma tyle uroku- dobrego, łagodnego, zabawnego wdzięku ze szczyptą -zamiast owego oregano i soli do pizzy- nuta ironii i mea kulpa w postaci lekkostrawnej choć może i nieco gorzkiej, tak dla ( heh) dobrego trawienia. Film ma swojego ducha- jest dobry na każdy czas- ot- ludzki. Aktorzy- nie będę się rozpisywać- każdy dobry- w swojej roli. Reeves - haaa- ćpun z zalaną fizjonomią i mimiką- hhahhaha- te swoje pięć minut zdał na ....piątkę. Phoenix- rany.... jak zwykle słodki i z lekka zakłopotany, miękki i lekko ironizujący- jak zawsze. Jaka szkoda że nie żyje- talent w piachu. Kline - ta ekspresja emocji- va bene, mona mija! ;-) pizza forever bene gracias! ;-) ;-) ;-) Polecam tak dla odciążenia serducha ,nie tylko metabolicznie ale i ...tam głęboko w duchu- uchu uchu ;-) (bez jaj- poważnie piszę)