Książka Browna podobała mi się bardzo jako sprawnie napisany, dobrze czytający się thriller.Wszelkie "nowinki" w niej zawarte mnie nie ruszają, ale muszę przyznać podziwiam pisarza za spryt, bo świetnie wykombinował to wszystko dzięki czemu tak na prawdę książka się tak dobrze sprzedała(prawdą jest, że bez całej heretycznej otoczki byłaby jedynie typową sensacyjną historyjką).Na film Howarda czekałem więc z niecierpliwością i nadzieją na trzymające w napięciu widowisko.Niestety oglądając film nie doświadczyłem ani dreszczyku tajemnicy i zagadki,ani napięcia, ani poczucia osaczenia...moim zdaniem nie udało się po prostu stworzyć reżyserowi obrazu, który poruszyłby kimś, kto wcześniej przeczytał książkę.Brakuje tutaj nie tylko napięcia,ale także ciekawych postaci.Już w samej książce para głównych bohaterów była dla mnie mniej interesująca niż postaci drugoplanowe, jednakże w filmie Hanks i Tatou nie są w żadnym stopniu przekonywujący.Najlepiej wypada McKellen,zaraz po nim Reno(dzielnie nadrabia to, że fizycznie inaczej wyobrażałem sobie Fache'a) a jako trzeci Bettany(chociaż jego postać zdaje mi się lekko przerysowana).Przez cały film miałem wrażenie jakby Howard stwierdził, że literacki pierwowzór Browna wystarczy jedynie zobrazować ładnie wyglądającymi scenami,przez co film wydaje się być zrobiony bez pomysłu.Kod DaVinci obejrzałem zatem bez większych emocji,nie licząc tych, które dostarczyła muzyka Hansa Zimmera, będąca chyba najmocniejszą stroną filmu.Razem z niezłymi zdjęciami Totino(które jednak powinny być znacznie mroczniejsze) jest ona elementem, który stawia na nogi całość, nadając jej mroczny klimat.Niestety film Howarda nie spełnił pokładanych w nim przeze mnie nadziei i okazał się produkcją nie złą, nie dobrą, ale najprościej mówiąc średnią...6/10
"Książka Browna podobała mi się bardzo "
"Niestety oglądając film nie doświadczyłem ani dreszczyku tajemnicy i zagadki,ani napięcia, ani poczucia osaczenia..."
nic dziwnego skoro wcześniej czytałeś/aś ksiązke i wiadome było dla Ciebie jak sie akcja potoczy....
Ludzie mnie załamują......
...za to końcowa scena jest idealna:D Tak właśnie ją sobie wyobrażałem słuchając "chevaliers de sangreal" Zimmera, które w filmie daje niesamowitego kopa (poza nim oczywiście też:), tak jak cała muzyka Niemca zresztą....
"moim zdaniem nie udało się po prostu stworzyć reżyserowi obrazu, który poruszyłby kimś, kto wcześniej przeczytał książkę"...chodzi nie o same zwroty akcji co zdolność budowania napięcia i klimatu.pozdro
Po tej całej reklamowej otoczce, krzyku w mediach i grożeniem palcem przez Watykan... Po tym wszystkim, sądzę, że wszyscy po prostu spodziewali się przełomu w dziajach kinematografii, a w rezultacie powstał tylko... "niezły film", jak to oceniło dzisiejsze "Metro". Żadnego wybitnego scenariusza, akcja w znikomych ilościach, opierająca się głównie na dialogach, a gra aktorów... monotonna (obłonkańczy wyraz twarzy Sylusa, zawzięty Bezu oraz wiecznie zmarszczone brwi Sophie...), można powiedzieć, nie powaliła na kolana. Czy to wina reklam, że obiecano nam wielki film akcji, niesamowity i trzymający w napięciu dreszczowiec, owiany całunem tajemnicy? A co dostaliśmy? Przeciętną ekranizację kontrowersyjnej książki, w której dialogi mogą śmiertelnie znużyć widza i doprowadzić do jego uśpienia w samym środku seansu, a fabuła... niby jest, jednakże całość wypada bez polotu. To nie to na co czekałam przez ten cały czas. Na co my czekaliśmy.
"Obiecano nam cały tort, a dostaliśmy jedynie ciasto z kremem".
Na plus mogę zaliczyć ścieżkę dźwiękową. Tylko, niestety.
Mogło być lepiej, ale mogło być też gorzej.