głównie przez gorliwych katolików... nie przeczę, film nie jest wybitnym dziełem, ale jednak przydałoby się odróżniać ogólne wykonanie całej projekcji od treści w niej zawartych... rozumiem, że komuś może się nie podobać zlinczowanie Kościoła, ale jednak wygląda to tak, jakbym na przykład wystawiła 1 filmowi tylko dlatego, że porusza temat, na który wg mnie nie można powiedzieć ani jednego złego słowa. Chyba niektórym wypowiadającym się tutaj osobom przydałoby się trochę dystansu, bo nie każdy film ma na celu przedstawienie danej rzeczy w złym świetle ;). 7/10
Masz całkowitą racje. Kto powiedział, że jest to film oparty na autentycznych faktach lub dokumentalny. Film jest ciekawy logiczny i nie musi mieć nic wspólnego z rzeczywistością... 8/10.
Gorliwych katolików coraz mniej, a na podstawie złej książki nakręcono jeszcze gorszy film. Ocenę to on ma zawyżoną, bo to zwykły śmieć. A jeśli ktoś uważa, że to ma coś wspólnego z rzeczywistością to nie ważne czy jest katolikiem czy nie, jest po prostu debilem.
A książkę czytałeś?? Książka w przeciwieństwie do filmu jest dobra. Jest mnóstwo filmów sf, fantasy itp, ale wszyscy sie na ten jeden uwzięliźcie.
O przepraszam, film wcale nie obraża Kościoła Katolickiego, on po prostu obraża inteligencję widza, a to już duże przewinienie. Obraz ten jest bowiem płytki, żenujący, plastikowy, tandetny i broni go chyba tylko muzyka Hansa Zimmera oraz wspaniały francuski akcent Tautou. Gwoli ścisłości, nie czuję się katolikiem.
A ja sie czuje katolikiem i odbieram ten film jako ciekawy film przygodowy z domieszką wątku religijnego.
Kościół ma tendencje do zamiatania pod dywan spraw które stawiają go w złym świetle(np agenci, pedofile). Udaje że jest idealny ale to przecież ludzie nim kierują a na ziemi nikt nie jest doskonały.
Ten film miał być kontrowersyjny, bo podważał fundamenty wiary katolickiej.Myśle że producenci i twórcy zrobili to co chcieli.Nie zgadzam sie z twoją niską oceną(3/10). Może użyłeś złego szablonu oceniając ten film.
Cóż, generalnie to teoria, jakoby Jezus miał Żonę to jedna z teorii dotycząca życia Chrystusa. Nie wierzę w to, jakoby Jezus miał żonę i dzieci, nie mniej nie wykluczam tego. Ktoś udowodnił, że Jezus nie miał żony, albo że nie mógł mieć dzieci. To proszę mi te dowody pokazać. Nawet widzę jednego kandydata, Pan gunnar_3. Nie wiem, daj mi linka albo prześlij coś, co definitywnie skreśla całą teorię przedstawioną w filmie. Ale nie jeden czy dwa. Napisałeś, że ktoś, kto uważa, że ten film ma COKOLWIEK wspólnego z rzeczywistością, jest debilem. Nie twierdzę, że zakon Syjonu, jeśli rzeczywiście istniał, bronił dzieci Chrystusa. Nie sądzę też, żeby Jezus miał żonę i dzieci. Ale jeśli jesteś absolutnie pewien, że to wszystko to kompletne brednie, proszę, udowodnij to.
Ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że uważam "Kod..." za całkiem ciekawy. Nie jest to jednak żadna kronika. To jest po prostu fikcyjna historia. Jednak opiera się na innych utworach, te zaś na pewnych teoriach.
Nie wiem czy Jezus miał żone i dzieci. Skąd mam wiedzieć? Niech miał i 10 żon. Co z tego? Nie zmienia to faktu, że sposób zaprezentowania tych teorii w tym filmie jest zupełnie oderwany od praw logiki. Fabuła jest sztuczna, postacie papierowe, jak słusznie już zauważono to po prostu kpina z widza. Na dodatek wszystko jest utrzymane w atmosferze jak by twórcy sami wierzyli w opowiadaną historię. Zero dystansu, już lepiej wrócić do "Poszukiwaczy zaginionej Arki".
"A jeśli ktoś uważa, że to ma coś wspólnego z rzeczywistością to nie ważne czy jest katolikiem czy nie, jest po prostu debilem."
Nie wygląda mi to na zażalenia odnośnie sposobu przedstawienia historii, no ale niech będzie, że umownie Ci wierzę. W takim razie i Ty nie wykluczasz tej teorii. No dobra. A więc powiedz mi proszę, jakie to prawa logiki kompletnie łamię ten film? Gdzie tu nie ma dystansu, i niby do czego nie ma dystansu? Czemu zawdzięczasz spostrzeżenie, które uzmysłowiło Ci, że twórcy wierzyli w opowiadaną historię, co w ogóle jest złego w tym, że twórcy uwierzyli w opowiadaną historię i właściwie co rozumiesz przez słowa: "Na dodatek wszystko jest utrzymane w atmosferze jak by twórcy sami wierzyli w opowiadaną historię"? Bo szczerze powiedziawszy spotykam się z tym pierwszy raz w życiu i zaintrygowałeś mnie. :) Bo widzisz, zaryzykowałeś dość śmiałe stwierdzenie, że "...jeśli ktoś uważa, że to ma coś wspólnego z rzeczywistością to nie ważne czy jest katolikiem czy nie, jest po prostu debilem." Nie wiem, skoro przez wyrażenie "to" rozumiałeś sposób zaprezentowania teorii, co ma wspólnego z tym bycie czy nie bycie katolikiem. Bo w takim razie mogłeś użyć słowa "hindus" i miało by to ten sam sens(zapewniam Cię, że sposób, w jaki katolicy odbierają film nie różni się zanadto od sposoby, w jaki odbierają go inni, no, chyba że miałeś na myśli teorię przedstawioną w filmie a które obraża ponoć niektórych katolików, wtedy miało by to sens, jednak od takich przypuszczeń mnie odwiodłeś twierdząc, że rzekomo miałeś na myśli coś innego). Ja powiedziałem, że film ten podoba mi się. I teraz zastanawiam się, czy mnie przypadkiem nie obraziłeś. Wiesz, w historię przedstawioną w "Gwiezdnych Wojnach" też jakoś nie wierzę. Mimo to nie wykluczam, że gdzieś tam w kosmosie jest lub była jakaś cywilizacja. I to, że ta historia momentami jest naciągana nie przeszkadza mi ani trochę w tym, żebym ją lubił. I nie uważam, że ktoś, kto lubi tak jak ja tą sagę, jest debilem. Tak samo nie uważam, że debilem jest ktoś, kto nie lubi "Kodu...".
"W takim razie i Ty nie wykluczasz tej teorii"
Nie uważam tego za teorię, raczej za domysł, a już najbardziej za zwykłą fikcję, tak jak wspomniane "Gwiezdne wojny".
"A więc powiedz mi proszę, jakie to prawa logiki kompletnie łamię ten film?"
Eh, to ja po obejrzeniu tego zrobiłem wszystko by wymazać to z pamieci i nieźle mi się to udało, a ty chcesz żebym to sobie przypominał? Chodzi mi głównie o całą intrygę - z tego co pamiętam oczywiście. Jest po prostu sztuczna. Jeżdżą od miasta do miasta, rozwiązują jedną zagadkę za drugą a Źli to idioci którzy nie potrafią nic zrobić - w pamięci utkwiła mi scena gdy jeden ma Langdona na muszce i pozwala mu uciec bo gdzieś wysoko przeleciało kilka gołębi.
"Czemu zawdzięczasz spostrzeżenie, które uzmysłowiło Ci, że twórcy wierzyli w opowiadaną historię, co w ogóle jest złego w tym, że twórcy uwierzyli w opowiadaną historię"
"Jakby uwierzyli", bo w rzeczywistości na pewno tak nie było. Chodzi mi ogólne odczucie: poważne miny, ponura atmosfera. Celowo odniosłem się do "Poszukiwaczy..." bo to przeciwieństwo "Kodu..", tam jest z dystansem, na luzie, każdy się dobrze bawi mimo iż teoretycznie podjęty temat jest śmiertelnie poważny. W "Kodzie.." tego nie ma, tam na siłę tworzy się ciężkawą atmosferę, ale się to nie udaje, ja w każdym razie się irytowałem i wynudziłem.
"Nie wiem, skoro przez wyrażenie "to" rozumiałeś sposób zaprezentowania teorii, co ma wspólnego z tym bycie czy nie bycie katolikiem."
Odpowiadałem na słowa założyciela tematu, który twierdzi, że ocene zaniżają nadgorliwi katolicy.
" Bo w takim razie mogłeś użyć słowa "hindus" i miało by to ten sam sens(zapewniam Cię, że sposób, w jaki katolicy odbierają film nie różni się zanadto od sposoby, w jaki odbierają go inni,"
Napisałem praktycznie to samo: "Gorliwych katolików coraz mniej..."
"no, chyba że miałeś na myśli teorię przedstawioną w filmie a które obraża ponoć niektórych katolików, wtedy miało by to sens, jednak od takich przypuszczeń mnie odwiodłeś twierdząc, że rzekomo miałeś na myśli coś innego)"
Jeszcze raz: nie uważam tego za teorię. Czy obraża niektórych katolików? Pewnie niektórych tak, zawsze się tacy znajdą. Teraz ma to sens?
"Ja powiedziałem, że film ten podoba mi się. I teraz zastanawiam się, czy mnie przypadkiem nie obraziłeś"
Nie mówiłem o tych którym się podobał, tylko o tych którzy traktują na serio historię opowiedzianą w filmie. Ale fakt faktem, że odpowiadałem założycielowi tematu który obraża tych którym film się nie podobał i dlatego za bardzo nie przebierałem w słowach.
A "Gwiezdne wojny" są opowiedziane z dystansem i humorem, tak jak "Poszukiwacze..", a czego w "Kodzie.." zabrakło.
Generalnie to większość jest kwestią gustu. Poza tym różne gatunki. Każdy gatunek trzyma się innych założeń. "Kod..." to kryminał, na filmweb uznany wręcz za thriller. "Gwiezdne Wojny" jak i "Poszukiwacze zaginionej Arki" to filmy przygodowe. A te często charakteryzują się tym, że podchodzą do sprawy z dystansem. Tu chodzi o poszukiwanie świętej relikwii przez niecodziennego archeologa. Tutaj o sprawę morderstwa. Trudno, żeby nie starali się wytworzyć ciężkiej atmosfery. W końcu film bazuje na książce. Trudno, żeby nie starano się oddać klimatu. Myślę, że to im się udało. I gdyby książka miała być opowiedziana z humorem, no to wszystko trochę by nie pasowało. Nie mówię, że takie podejście jest złe. Ale to akurat, przynajmniej według mnie, do tej opowieści nijak by pasowało. Co do twórców, cóż, Dan Brown zapewnia, że w hipotezę, która przedstawiona jest w "Kodzie...", wierzy i ma dlań sens. Nie wiem, czy to prawda, czy nie, nie mniej chce przekonać czytelnika/widza że w nią wierzy. Jeśli wyczuwalne jest to, że twórca wierzy w teorię, to po prostu osiągnął swój cel.
No i wreszcie sama historia, która bazuję na jakiejś tam hipotezie. Zakłada ona, że Jezus miał żonę i dzieci. Czy jest to niemożliwe? Tak na prawdę nie ma jednoznacznych dowodów. Widzę jednak, że chodziło Ci o traktowanie serio tej całej historii. Nie o sposób jej przedstawienia. Czyli uważasz, że Ci, którzy uważają, że ta historia ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, jest debilem. W porządku, to mi wystarczy.
Film może jest nieco sztuczny. Kilka rzeczy jest naciąganych. Zbyt łatwo i szybko rozwiązują każdą zagadkę. Przy okazji mają niezwykłego farta. Nie jest to oczywiście nie możliwe. Jest jednak mało prawdopodobne. Mimo wszystko między innymi dzięki temu książka zdobyła popularność. Historia musiała mieć szybkie tempo. Filmy cz powieści fikcyjne to nie kroniki. W każdym bądź razie i w "Indiana Jones" nie brak niedociągnięć. W wielu filmach są takie niedociągnięcia, że głowa boli. To też nie dałem filmowi maksymalnej oceny. Film ma wspaniałą obsadę, jednak rzeczywiście aktorzy nie grają może na miarę swoich możliwości. Mnie jednak ich sposób gry nie razi.
Kryminał? Nie powiedział bym (tym bardziej thriller), fabuła jest typowa dla filmu przygodowego - podróżowanie od miasta do miasta, rozwiązywanie kolejnych dziwacznych zagadek - tyle że nieumiejętnie zrobionego, dlatego są takie problemy z określeniem co to właściwie jest. Może i starali się wytworzyć ciężką atmosferę, ale im to specjalnie nie wyszło, jest zwyczajnie nudno. Nie zasłaniaj tego książką, bo to właśnie od fanów książki słyszałem najbardziej krytyczne słowa względem ekranizacji. Nie spotkałem nikogo kto by czytał i był zadowolony z tego filmu.
Powtórzę jeszcze raz - nie wiem czy Jezus miał żonę i dzieci, a Brown powie wszystko żeby tylko się lepiej sprzedało. Nie o to chodzi. Przecież to niemożliwe żeby - jeśli już założymy że ta "hipoteza" jest prawdziwa - wyglądało to właśnie tak jak jest przedstawione w filmie, gdzie wszystko do siebie idealnie pasuje, każdy kawałek układanki został zaplanowany setki lat temu i dzisiaj bez problemu można to poskładać w całość. W "Poszukiwaczach.." jest podobnie ale jest luźny klimat i to nie przeszkadza, wiadomo że ma to służyć tylko zabawie. A tutaj? Brown twierdzi że wierzy w te wszystkie bzdury, tworzy się na siłę jakis tam ciężkawy klimat, a gdy intryga się juz rozkręca okazuje się że jest ona na poziomie pięciolatka (nie obrażając tychże): prosta, schematyczna i płytka. To czy mówi prawdę na prawdę ;) nie ma znaczenia. To tak jak by ktos chciał cię uczyć historii Polski z radzieckiego podręcznika: wszystko co jest po drodze nie ma większego znaczenia, można tym dowolnie manipulować i tak najważniejszy jest ostatni rozdział.
Wymieniasz wady filmu, nie potrafisz podać jego zalet - bo ich nie ma oczywiście - a upierasz się że jest fajny. W przygodach Indiany Jonesa prawa fizyki i logiki są gwałcone celowo by bawić, a w "Kodzie.." z powodu takiego a nie innego klimatu po prostu rażą.
Wspaniała obsada? Czy ja wiem. Hanks jest już parodią samego siebie. Już w okropnej "Wojnie Charliego Wilsona" nie wyglądało to dobrze, a tutaj się ostatecznie pogrążył. A Audrey Tautou, no dobra jest w porządku, ale zauważ że ona sama wstydzi się tego filmu, niby dlaczego po nim zawiesiła karierę w Stanach i wróciła na stare śmieci?
"Kod da Vinci" to kryminał, o tym wiadomo wszem i wobec. Wręcz thriller. Więc nie będę o tym z Tobą dyskutować.
Jeśli chodzi o zalety filmu, pisałem, że ma ciężki klimat. Według mnie ma. I to jest dla mnie zaletą. Oprawa, bardzo ładna oprawa. Muzyka jest ładna i podniosła. Zdjęcia też są dobre. Fabuła całkiem ciekawie splata się z historią kościoła. Obsada jak dla mnie świetna, nie chce nic mówić, ale Reno, Hanks, McKellen. Jeśli uważasz, że są to kiepscy aktorzy, ok. Według mnie są na prawdę dobrzy. Jak chcesz, możemy o tym podyskutować. Nie wiem, możesz podać mi na przykład własnego faworyta. Inna sprawa, że na miarę własnych możliwości zagrali średnio.
Nie zasłaniam tego książką. Mówię tylko, że niektóre rzeczy film zawdzięcza książce, choćby ten wypadek z gołębiami czy czymkolwiek na wierzy kościelnej, kiedy do bohaterów mierzono z broni. Cóż, widocznie autor założył, że Bóg dba o potomków Jezusa. Poza tym, ja czytałem "Kod..." i byłem zadowolony z ekranizacji. Podobnie, jak kilku moich znajomych. Szczerze powiedziawszy współczuję, mnie nikt na ten przykład nie marudził, że mu się to czy tamto nie podoba. :)
"...wyglądało to właśnie tak jak jest przedstawione w filmie, gdzie wszystko do siebie idealnie pasuje, każdy kawałek układanki został zaplanowany setki lat temu i dzisiaj bez problemu można to poskładać w całość"
Nie wszystko do siebie idealnie pasowało. Choćby zmiana znaczenia dawnego "Towarzyszka Jezusa". Całość układanki nie była od początku układana według wzoru stworzonego setki lat temu. Sauniere sam dawał wskazówki dla swojej podopiecznej w muzeum. Bądź dla Langdona, nie ważne. Kilka spraw jest nieprawdopodobnych. Ale nie wiem, co jest kompletnym absurdem. :)
Czy intryga jest prosta. Cóż, tu trzeba zajrzeć do naszej ludzkiej historii. :) Jeśli taka intryga na prawdę była, hipotetycznie, to nie była ona taka prosta. Jezus ma żonę, która ucieka, rodzi dziecko. Gdy rzym przyjmuję wyznanie chrześcijańskie, zmienia się wiele. Duchowni ustalają, jak ma wyglądać fundament, na którym opiera się ta wiara. Biblia. Duchowni mają awersję do kobiet, oczerniają Marie Magdalenę, dążą do tego, aby nikt nie dowiedział się o potomkach Chrystusa. W tym celu chcą zniszczyć relikwie po Marii Magdalenie. Do tego te całe wyprawy krzyżowe. Templariusze, którzy odnajdują Graala i mają nad nim piecze. Kościół oskarża ich o herezję. Wycina każdego z nich w pień. Jednak Graala nie znajduję. Nie przerywa jednak poszukiwań. Toczy się ukryta przed światem wojna. Wojna między kościołem a zakonem Syjonu. I tak setki lat. Intryga, przez którą przewija się wiele wątków, której bieg splata się z biegiem historii. Trwa setki lat. I cały czas ten pozostaję ukryta. Intryga nie jest prosta ani schematyczna. Nie trzyma się żadnego schematu.
Nadal nie wiem, gdzie tak dotkliwie pogwałcono prawa fizyki w "Kodzie...". I uwierz mi, niedociągnięcia w przygodach Indiany Jonesa nie bawiły mnie ani trochę. Bawił mnie sam Indiana. Ale nie to, że trzymający się mostu linowego, którego zamocowanie właśnie przecięto, waląc o skałę Indiana nawet się nie puścił.
A o tym, że ktokolwiek wstydził się gry w "Kodzie..." także nic nie wiem.
Granice miedzy gatunkami potrafią być bardzo płynne i niewyraźne, mogę się zgodzić że "Kod.." to "kryminał przygodowy" czy coś w tym stylu, ale thriller? Nie, na to sie nie nigdy nie zgodzę. Jestem świeżo po "Zagubionej autostradzie" i to jest thriller - intrygujący, zaskakujący, pełen napięcia, z niebanalnymi rozwiązaniami - pod tym wzgledem Kod.." nie może sie równać. Zwyczajnie nie zasługuje na to miano. To tak jakby powiedzieć że "Mumia" (ta Sommersa) to horror.
Ciężki klimat? E tam. Zwykłą nudę mylisz z ciężkim klimatem. Trochę mroku, jakaś zagadka, morderstwo - to za mało, to są pozory jakiejś ciężkości. Film był mocno promowany, zrobiony z myślą by jak najlepiej sie sprzedał i twórcy by nie ryzykowali takich rzeczy. Po prostu odrobinę zagęścili klimat by nie zostać posądzonymi o robienie bajki dla dzieci, a i tak wyszło im to średnio.
Oprawa, muzyka, zdjęcia - owszem, są to sprawy ważne, ale też i czysto techniczne, z takim budżetem to nic dziwnego, że się dobrze prezentują, lecz nie świadczy to o ogólnej wartości filmu. Zresztą przeczy to jakoby film był ciężki.
Nie twierdzę że Reno i Hanks to kiepscy aktorzy, za dużo dostarczyli mi kiedyś radości swoimi rolami, ale nie mam zamiaru sie oszukiwać, a prawda jest taka że oni sie skończyli. Teraz na starość żyją z tego co wyhodowali za swych najlepszych lat i graja w czym popadnie bo wiedzą że ich nazwiska wystarczą do tego by przyciągnąć ludzi do kina. Może i na ich miejscu robił bym tak samo, ale nie jestem, jestem widzem i jako taki nie zamierzam nabierać się na takie marketingowe sztuczki.
Nie wiem za bardzo co masz na myśli pytając o mojego faworyta. Za bardzo go po prostu nie mam. Akurat znajomy który czytał "Kod.." z obsady był zadowolony, bo jak najbardziej odpowiadali oni jego wyobrażeniom, zarzuty miał względem całości. Jak dla mnie wina leży po stronie reżysera, skoro miał taka obsadę i nie potrafił nimi odpowiednio pokierować to po co się bierze za takie przedsięwzięcie, a skoro zawiódł tutaj to nic dziwnego że zawalił i całą resztę.
Skoro akcja z gołębiami była w książce to jest to dla mnie dowód na to, że i ona sama nie jest żadnym arcydziełem. Było to tak naiwne a przy tym pójcie na łatwiznę, że nie potrafię przymknąć na to oka.
Nikt mi nie marudził, tylko krótko i jasno powiedział co i dlaczego mu się nie podobało. Może gdyby ktoś w realu zwrócił ci na to uwagę to spojrzał byś nieco bardziej krytycznie.
Nawet jeśli coś do siebie nie pasowało to i tak było to mało przekonywujące. Na właściwy trop wpadali i tak bardzo szybko, schematycznie, w rzeczywistości przecież tak sie nigdy nie dzieje, nierzadko potrzeba lat by coś wyjaśnić. Tam wszystko idzie jak po sznurku, co naJwyżej czasem trafia się mały supełek.
Co jest absurdem? Hm.. jak by to ująć? Otóż fabuła bardziej by pasowała do gry komputerowej niż filmu. Jadą do jakiegoś miasta, rozwiązują jakąś zagadkę, dowiadują się czegoś nowego, elementy układanki zaczynają do siebie pasować, więc jadą do następnego miasta, schemat się powtarza itd, itd...
Intryga nie trzyma się żadnego schematu? Oj, na wet nie wiesz jak bardzo się mylisz. To są oklepane motywy niemal każdej "spiskowej teorii dziejów".
Napisałem że prawa fizyki gwałcono w "Poszukiwaczach..", nie w "Kodzie..", w tym gwałcono prawa logiki. A tak w ogóle to dziwne, że "niedociągnięcia" w przygodach Jonesa cię nie bawiły, a mimo to ci sie podobało, przecież one są nimi całe naładowane. Gdyby mnie nie bawiły to nie był bym w stanie tego oglądać.
"A o tym, że ktokolwiek wstydził się gry w "Kodzie..." także nic nie wiem."
A ja wiem ;)
"W przygodach Indiany Jonesa prawa fizyki i logiki są gwałcone celowo by bawić, a w "Kodzie.." z powodu takiego a nie innego klimatu po prostu rażą."
Zrozumiałem to tak. W Indianie prawa fizyki i logiki są łamane celowo, w "Kodzie..." są łamane z powodu klimatu. Więc nie dziw się, że napisałem o Twoich zarzutach odnośnie łamania praw fizyki w "Kodzie...".
Powiedziałem, "Kod..." to wręcz Thriller, nie musisz mi przytaczać innych filmów tego gatunku. To nie jest tak, że jak horror Cie nie przestraszy, nie jest horrorem. Jeśli uważasz, że ten film nie zasługuje na miano thrillera, to spoko, uważaj sobie, że nie jest to thriller. Ale to nic nie zmienia. "Kod..." należy do gatunku thrillerów. Gatunku, z którym Indiana ma bardzo mało wspólnego. Między innymi różni się podejściem do historii zawartej w filmie.
Czy "mumia" jest horrorem, tego nie wiem. Nie sądzę, żeby miał przestraszyć. A więc raczej nie jest. Jest filmem przygodowym. Też z dystansem. I nie porównuje "mumii" np. do "Milczenia Owiec", zarzucając "Milczeniu...", że nie podeszli do tego filmu z dystansem takim, jak w "mumii".
Nie wiem, jak można mylić nudę z ciężkim klimatem. Przecież to nie ma nic wspólnego. Ciężki klimat tworzą przede wszystkim zdjęcia, muzyka. Jakieś sceny. Np. scena samoumartwienia Silasa. Czy inne tego typu sceny. Błagam, gdyby miał być jakikolwiek dystans, nie było by żadnego ciężkiego klimatu.
"Nawet jeśli coś do siebie nie pasowało to i tak było to mało przekonywujące. Na właściwy trop wpadali i tak bardzo szybko..."
Oczywiście, to byli historycy. Koleś pasjonował się tym wszystkim. Musiał wiedzieć co nieco. Był zwolennikiem tej teorii. Musiał znać dowody. A dowodem jest właśnie ewangelia Marii Magdaleny. I uwierz mi, nie on ją odkrył i rozszyfrował. Skorzystał ze swojej wiedzy, nie musieli dochodzić do niczego. Odwiedziny u Teabing'a były punktem zwrotnym w fabule. Dowiedzieli się wtedy, czym tak na prawdę jest to, czego szukają. Poza tym, łatwo im szło, bo nie było to kolejne badanie jakiejś tam afery przez kilku kompletnie niezorientowanych policjancików. To była największa intryga w dziejach. A ją mieli rozszyfrować najwięksi historycy. Byli całkowicie zorientowani w sprawie, nie musieli dowiadywać się, o co tak na prawdę chodzi. Mieli ogromny zasób wiedzy, i z tym "ekwipunkiem" poszukiwali Graala. To nie były przypadkowe osoby.
Jest co prawda kilka niedociągnięć, budzących wątpliwości sytuacji. Ale nawet w "Siedem" tak było.
Intryga nie trzyma się schematu. Jest to największa intryga w dziejach, która trwa po dziś dzień. To nie jest tak, że kogoś porwano i tak dalej. Tu dzieje się mnóstwo rzeczy. Jeśli zapoznać się z książką, a potem podłożyć po to wydarzenia historyczne, można zobaczyć, jak wiele teoretycznie niepowiązanych ze sobą spraw dzieje się tylko w jednym celu.
"Co jest absurdem? Hm.. jak by to ująć? Otóż fabuła bardziej by pasowała do gry komputerowej niż filmu. Jadą do jakiegoś miasta, rozwiązują jakąś zagadkę, dowiadują się czegoś nowego, elementy układanki zaczynają do siebie pasować, więc jadą do następnego miasta, schemat się powtarza itd, itd..."
No, chyba nie o to dokładnie Ci chodziło. Bo to, co napisałeś, nie ma nic wspólnego z absurdem. Raczej z tym, że fabuła jest naiwna.
Ale ja tak nie uważam. Nie jest tak, że jadą z miasta do miasta.
Raczej zostają wezwani na miejsce zbrodni. Muszą dowiedzieć się, dla czego zostali wezwani. I przy okazji uciekają. Do przyjaciela, który pomaga im w wyjaśnianiu sytuacji. A konieczność zmusza ich do nagłego wyjazdu. I wyjeżdżają do Londynu. I tak na prawdę tylko raz wyjechali z miasta do miasta. Z Paryża do Londynu. I tam właśnie rozwiązują kolejne elementy układanki. I to nie jest tak, że dane elementy łączą się nagle, kiedy przyjadą do miasta. Wskazówkę w futerale od krypteksu znaleziono dopiero w samolocie. Popełnili błąd, jadąc do Temple Church, niczego tam nie odnaleźli. A rozwiązanie zagadki z kulą też nie przyszło wtedy, kiedy pojawili się przed grobem Newtona. To był chyba grób Newtona, ale nie jestem pewien. Nie ważne.
W każdym bądź razie wiele zależy od kwestii gustu.
W "Kodzie.." prawa logiki są łamane z powodu klimatu? Dziwacznie to zdanie brzmi, chyba sam przyznasz. A czemu są łamane? Cholera ich wie. Może sami do konca nie wiedzieli co chcą zrobić, czy ma to byc film przygodowy czy kryminał czy ten nieszczęsny thriller i dlatego wyszło takie nie wiadomo co. Może też zwyczajnie liczyli na to że ludzie nie zwracają uwagi na takie szczegóły gdy po ekranie śmiga taka obsada, a że jeszcze jest to ekranizacja bestselerowej książki to sukces murowany. Może też Akiva Goldsman wziął nie te proszki co trzeba, w co jak patrze na większość jego scenariuszy, nie trudno mi uwierzyć.
Rzuciłem tytułem bo chciałem coś do siebie porównać, nie rozumiem czemu cię to tak bulwersuje. Poza tym zapodałem jaką pozytywną alternatywę, a nie że tylko krytykuje co popadnie. Chodziło mi o to że jak obejrzysz "Zagubioną autostradę" - jeśli jeszcze nie widziałeś oczywiście - to może zrozumiesz co to jest thriller i jak powinien być zrobiony. Wiem że przygody Indiany niewiele mają wspólnego z thrillerem, nic takiego przecież nie twierdziłem, rzecz w tym że w przygodach Langdona też niewiele jest thrillera.
To że "Mumia" to przygodówka a nie horror wie każdy, a podałem ją za przykład bo jak oglądałem jakis program o tym jak ją robili, to starali sie tam wmówić że ona jest straszna i tak dalej. No i właśnie, a ty dałeś sobie wmówić że "Kod.." to Thriller, bo tak napisali na FW, nie pierwsze to i nie ostatni film źle sklasyfikowany, czy to z powodu czysto marketingowych czy ze zwykłej ludzkiej niewiedzy bądź zaniedbania.
Napisałeś że muzyka jest podniosła, a podniosła muzyka nie tworzy ciężkiego klimatu, ona tworzy klimat... podniosły :) Scena samobiczowania? Jeśli dobrze pamiętam była ona dosyć krótka, czyli ot taka sztuczka dla zagęszczenia atmosfery, żeby widz miał uczucie czego to on nie ogląda - swoją drogą w "Adwokacie diabła" było podobnie więc to chyba norma przy tego typu superprodukcjach z wielkim budżetem i działającą na niego machiną promocyjną.
Zdjęcia? Są raczej wycackane, to nie tworzy ciężkiego klimatu.
"Błagam, gdyby miał być jakikolwiek dystans, nie było by żadnego ciężkiego klimatu."
Skoro miało być bez dystansu, na poważnie to mogli chociaż zatrudnić porządnego scenarzystę.
"Jest co prawda kilka niedociągnięć, budzących wątpliwości sytuacji. Ale nawet w "Siedem" tak było."
Dlaczego nawet? Co to "Siedem" to jakaś wyrocznia, arcydzieło jakieś?
"(...)Jeśli zapoznać się z książką, a potem podłożyć po to wydarzenia historyczne, można zobaczyć, jak wiele teoretycznie niepowiązanych ze sobą spraw dzieje się tylko w jednym celu."
No właśnie, bingo. Sam sobie odpowiedziałeś, tyle że nie zdajesz sobie z tego sprawy. Świat jest skomplikowany i dzieje się na nim mnóstwo niezależnych od siebie rzeczy. To nie możliwe by cała historia ludzkości była podporządkowana jednej sprawie. Tak się nie da. To jest najbardziejsze upraszczanie jakie tylko może być.
Absurdalna czy naiwna - jeden kij, kogo to obchodzi, ważne że jest słaba. Czytając to co napisałeś o tym podróżowaniu - chyba tych podróży było jednak więcej, może nie zawsze z miasta do miasta, ale do jakiejś posiadłości - utwierdziłem się w przekonaniu że brzmi to jak fabuła gry komputerowej. Jakaś tam zagadka zostanie rozwiązana nieco później, ale i tak dzieje się to w sposób bardzo mechaniczny.
No, owszem, dziwnie brzmi. W takim razie co razi z powodu klimatu
No, czemu. A no cholera ich wie. I cholera ich wie, gdzie są łamane. )
Dla mnie thriller to thriller. Nawet, jeśli dla Ciebie kiepski, to jednak nadal jest thriller. A film nie jest filmem fantasy dla tego, że na FilmWeb napisali, że to film fantasy. Jest film fantasy, bo zawiera w sobie charakterystyczne dla fantasy elementy. To czyni zeń film Fantasy.
Ja mówiłem, nie mam zamiaru dyskutować o tym, co to za gatunek.
Równie dobrze możemy dyskutować o tym, czy Odyseja Kosmiczna... to film sf.
Swoją drogą, przyznasz chyba że dziecinne jest mówienie ...a ty dałeś sobie wmówić że Kod.. to Thriller, bo tak napisali na FW.
Zgodzisz się chyba, że to teoria wyssana z palca na poczekaniu. Mam przynajmniej nadzieję, że się zgodzisz.
Ta, Siedem według mnie jest, że tak powiem, raczej dobrym filmem. ;)
Według mnie to najlepszy Thriller. Ale każdy ma swoje zdanie.
Cóż, generalnie w Kodzie... jest dość ciężka muzyka, są jednak elementy przesiąknięte wręcz patosem(w końcu to Zimmer ;D ), a te mi się najbardziej podobają. Dla tego wspomniałem właśnie o nich. Nie mniej np. ta nuta
httpwww.youtube.comwatchv=_-3LKlK5hdQ
Raczej są utrzymane w takim dość mrocznym i tajemniczym klimacie.
Cóż, element klimatu.
Ot takie sztuczki zagęszczające atmosferę to celowe zabiegi. To też wpływa na klimat. Tak samo jak zdjęcia. Wycackane W każdym razie nadają ciężki klimat filmowi. I to przede wszystkim.
Bingo nie bingo, nie mniej nie napisałem cała historia a jedynie spora jej część Bo chyba przyznasz, że historia kościoła odegrała jakąś tam rolę w historii świata, prawda )
Co więcej, kościół, to jedna organizacja. Do tego swojego czasu najważniejsza. Skoro tak, musiała dbać o reputację. Być może za wszelką cenę Tak czy inaczej, nie ma tu żadnego absurdu.
Działania jednej organizacji mogą mieć jeden cel. Tak się da. A że był on maskowany. Po prostu sporo się wtedy działo. Jednak wszystko mniej więcej w jednym celu żeby umocnić pozycję kościoła. Misje, szerzenie chrześcijaństwa. Wojny religijne. Po prostu średniowiecze. Czemu więc pod tym wszystkim nie miało by być innego celu, a niżeli ten, który był jasny
Swoją drogą nigdy nie lubiłem Bingo.
Według mnie książka jest ciekawa. Momentami ciut naiwna. Ale tylko trochę. Trzon historii pozostaję dość stabilny. A że jest kilka scen typu gołąb uratował mi życie, nie ma to większego wpływu na intrygę sens historii. Choć mogę się zgodzić, że w tym akurat przypadku poszli na łatwiznę. To też nie dałem dychy. ;)
Nie wiem, dla mnie większego znaczenia nie ma, ile lokacji odwiedzą. W Indianie to nawet była taka fajna mapa z czerwoną kreseczką! ;)
Dla mnie liczy się to, że były fajne zdjęcia, muzyka, obsada, która mimo, że nie pokazała, na co ich stać, to i tak nie raziła mnie grą aktorską, a były to znajome i lubiane przeze mnie twarze! I tak na dobrą sprawę nie wyobrażam sobie nikogo na ich miejsce! :)
A i cała historia jest ciekawa. Na dobrą sprawę, bezprecedensowa. W końcu nie było filmu, który poruszał by tą tematykę.
I w samej tej historii nie tyle idzie o same rozwiązywanie zagadek, co o powolne, wyjawiane szczególny całego spisku. Dość kontrowersyjnego spisku. A ten nie jest tak do końca pozbawiony sensu.
http://www.youtube.com/watch?v=_-3LKlK5hdQ
Linka daje jeszcze raz. Ostatnio mam ogromne wręcz problemy z filmweb. To też w poprzednim poście poznikały mi wszystkie cudzysłowy i dwukropki. oO
A i lik był zły.
Co razi z powodu klimatu? Naiwność fabuły, bo gdy sie tworzy poważny klimat fabuła też powinna być poważna.
"Równie dobrze możemy dyskutować o tym, czy Odyseja Kosmiczna... to film sf."
Wcale nie. Thriller a sf to dwie zupełnie różne bajki i nie chodzi tylko o to, że są to inne gatunki. Trudno wskazać czyste sf (gdybym musiał to bym chyba stawiał na "Star Treka"), bardzo często jest ono bardziej formą niż ideom samą w sobie. Na przykład "Odyseja kosmiczna" to filozoficzny i symboliczny obraz w otoczce sf, "Star Wars" to połączenie sf z fantasy, a "Alien" to... thriller. Ale też z drugiej strony określenie formy zwykle nie jest problemem - każdy widzi, że jak by nie było "Odyseja.." to sf, tak samo jak nikt nie ma wątpliwości że "Król Lew" to animacja. No właśnie, natomiast ramy thrillera są znacznie węższe, jest on gatunkiem we właściwym tego słowa znaczeniu i musi spełniać określone warunki by być jako taki sklasyfikowany. "Kod.." tych warunków nie spełnia, a jeśli stara się to zrobić, to robi to w stopniu niewystarczającym, dlatego jest co najwyżej namiastką thrillera.
"Zgodzisz się chyba, że to teoria wyssana z palca na poczekaniu"
Nie zgodzę się, bo niektórzy wieżą we wszystko co się im wciska. Jak by tak nie było to by dystrybutorzy nie stosowali ciągle tych sztuczek, że "Udręczeni" - czy tam inne śmieci tego pokroju - są oparte na faktach, gdyby to nie skutkowało.
Masz całkowitą rację: "Siedem" jest raczej dobrym filmem, a przy okazji jednym z najbardziej przecenianych. Z całym szacunkiem dla Finchera, ale z Hitchcockiem i Lynchem to on się nie może równać (w ogóle widziałem sporo thrillerów które osobiście uważam za lepsze od "Siedem")
"Ot takie sztuczki zagęszczające atmosferę to celowe zabiegi. To też wpływa na klimat." + podana muzyka
Kawałek fajny, przyznaje, ale to chyba te nuty podniosłe bardziej dominowały w przekroju całego filmu. A sztuczki? No właśnie nie. Klimat ma sie utrzymywać cały czas, a nie że coś się stanie, już się wydaje że zaraz się rozkręci, a potem znowu się uspokaja - cholera, w "Adwokacie diabła" to samo było - to taki thriller dla ludzi co się nie lubią za bardzo bać, a twierdzą coś przeciwnego.
"Wycackane W każdym razie nadają ciężki klimat filmowi. I to przede wszystkim."
Mylisz się. Ciężki klimat najlepiej tworzą surowe zdjęcia ("Zagubiona autostrada"), czy nawet w swej surowości jeszcze podkreślone: chropowate, ziarniste - "Pi".
"Swoją drogą nigdy nie lubiłem Bingo."
Zaczekaj aż osiągniesz stosowny wiek, wtedy ją pokochasz ;)
"Czemu więc pod tym wszystkim nie miało by być innego celu, a niżeli ten, który był jasny"
Nie udało by się tego przez tyle wieków trzymać w tajemnicy. Nie chcę tu bronić kościoła, bo te wszystkie rzeczy które wymieniasz to prawda - wyprawy krzyżowe i cała reszta i to że był najwążniejsza organizacja - ale miał też wiele wpadek: Schizma Wschodnia, potem dalszy rozpad, intrygi wewnętrzne, konflikt z cesarstwem. Nie był więc nawet w tamtych czasach władzą absolutną. Był znacznie potężniejszy niż teraz, ale wcale nie był jedynym który trząsł światem, twierdzenie czegoś takiego to upraszczanie sytuacji, a to że było to Średniowiecze które lubimy nazywać "wiekami ciemnymi" wcale nie znaczy że ludzie byli aż tacy głupi. Przecież nawet kościół skądś musiał brać nowych w swe szeregi.
"W Indianie to nawet była taka fajna mapa z czerwoną kreseczką! ;) "
Fakt, ale tam wszystko było bardziej dynamiczne, tak że było to łatwiejsze do przełknięcia ;)
"Dla mnie liczy się to, że były fajne zdjęcia, muzyka, obsada,"
Ja sam nie wiem co jest dla mnie najważniejsze. Chyba po prostu to "coś" i "Kod.." dla mnie tego po prostu nie miał. Gdy film to ma, przymykam oko na pewne sprawy, a gdy nie ma tego, no to muszę przyjrzeć się różnym szczegółom by móc go jakoś ocenić, chociaż tak na prawdę tego nie lubię - wolał bym żeby jednak zdecydowanie więcej filmów to "coś" posiadało.
Czy historia tu przedstawiona jest bezprecedensowa? Na razie nic szczególnego mi nie przychodzi do głowy, ale możliwe że jeszcze wrócę do tej kwestii jak mi się coś przypomni...
Thriller to thriller. Nawet, jeżeli jest mierny, to nadal jest to thriller. Nie cierpię filmu "Gulczas a jak myślisz", ale nie twierdzę też, że to nie jest komedia. Mimo, że ani trochę mnie nie bawi, według mnie ma fatalny poziom a żarty są prostackie i tępe.
"Nie zgodzę się, bo niektórzy wieżą we wszystko co się im wciska. Jak by tak nie było to by dystrybutorzy nie stosowali ciągle tych sztuczek, że "Udręczeni" - czy tam inne śmieci tego pokroju - są oparte na faktach, gdyby to nie skutkowało."
Dobrze. Nie mnie zarzuciłeś mi, bezpodstawnie zresztą, że uważam "Kod..." za thriller dla tego, że napisali tak na fw. A to bzdura. Uważam tak, bo czytałem książkę, gdzie łatwiej wyczuć cechy thrillera. Poza tym thriller to mój ulubiony gatunek literacki, czytuję Deana Koontza czy też Kinga. Nie mówię, że "Kod..." jest tak dobrym przykładem thrillera, jak książki powyższych autorów, nie mniej nadal jest thrillerem.
Zdjęcia według mnie były raczej mroczne. Nie ja powiedziałem, że są wycackane. Nie ja tak uważam. Uważam, że mają mroczny klimat. I nie mówię, że utrzymuje się on cały czas. Nie ma go, kiedy jadą autobusem, nie ma go, kiedy lecą samolotem.
Ale zdjęcia w scenach, w których widać Silasa, gdy się samobiczuję, gdy przychodzi do kościoła, w którym zabija siostrę zakonną(nie pamiętam, jaki był to kościół), zdjęcia morderstwa w muzeum i pokazanie, jak wyglądały zwłoki po morderstwie. Zdjęcia podczas tych scen były utrzymane w mrocznym klimacie. Tak samo jak sama książka. Bo w "Kodzie..." głównie chodzi o to, by pokazać i zainteresować widza/czytelnika tą tezą, jakoby Chrystus miał dzieci. Graalem jest Maria Magdalena. I tajemnicą Zakonu Syjonu. Oczywiście autor pokazał to w taki sposób, w jaki on sam to widzi. Nikt nie może być niczego pewien.
Nie uważam, żeby Jezus miał żonę i dzieci. Nie mniej nie jest to wykluczone. Bo wtedy także mowa była by o krwi Jezusa. A i o kielichu, jednak znaczenie tego słowa zostało by przekręcone. To ma akurat sens. A jeśli rzeczywiście to prawda, czemu jakaś organizacja nie miała by chronić potomków Jezusa. Mogli zostać powołani przez samą Marię Magdalenę. Może wywodzili się od ludzi, którzy dali azyl brzemiennej Marii Magdalenie? Kto wie?
"Kod..." jest pokazany tak, jak gdyby autor wierzył w to, co pokazuje, bo, jak zapewnia, wierzy. Tak na prawdę to trochę jak z filmem dokumentalnym, który pokazuję jakąś tam hipotezę. A że ekranizacja nie jest tak dobrym filmem, jak Hitchcock. No cóż. Hitchcock był geniuszem, a reżyser "Kodu..." po prostu pokazał to, co było w książce w formie filmu. Film nie ma tego "czegoś"? A może dla innych ma to "coś". A wtedy cała historia, fabuła ukazana w filmie wciąga i przekonuje do siebie widza. A wtedy oprawa, która według Ciebie wymuszała w sposób niezręczny ciężką atmosferę, ale tylko nieporadnie wymuszała, gdyż brak było poważnej fabuły, staje się bardziej wartościowa.
Odnośnie kościoła i całej tej intrygi. Cóż, skoro rzeczywiście była sekretna wojna między kościołem a Zakonem Syjonu, to jednakowoż nie udało się do końca utrzymać sekretu. Inaczej nie rozmawialibyśmy o tym teraz. A co do ludzi średniowiecza, nie wiem, nie byłem, jednak z tego co wiem, ludzie byli strasznie przesądni i zabobonni. Byli kompletnie nie wykształceni. A Ci, którzy szli na posługę, nie wyróżniali się pewnie aż tak bardzo wiedzą. To właśnie w klasztorach zdobywali wiedzę. A ludzi, którzy chcieli być duchownymi, pewnie też nie wybierano od tak. Pewnie chodziło o to, żeby kościół miał z tego zysk.
A ludzie, którzy myśleli, jasne byli. I co, tacy, którzy poddawali pod wątpliwość mądrość i szczytne cele kościoła, byli paleni przez naszą ukochaną inkwizycję. Ludzie byli sparaliżowani strachem.
A z drugiej strony zakon także chciał, by ta cała wojna pozostała tajemnicą. Dość nietypowa sytuacja.
Niestety nie widziałem "Gulczasa" ani też jego nie mniej słynnej kontynuacji, co trochę mnie boli, bo z tego co widzę to filmy te niemal że obrosły już legendą na tym portalu i każdy jego użytkownik powinien być z nimi zaznajomiony. Trudno się mówi, może kiedyś trafię na jakieś ekskluzywne wydanie DVD w Tesco albo Biedronce i nadrobię to karygodne zaległości w edukacji kinomana. Póki co pozostaje mi oprzeć się na tym co mogę przeczytać, tudzież zasłyszałem o tym wyjątkowym dziele.
"Gulczas" jest komedią w stanie czystym - coś tam jest napisane że to też kryminał ale jakoś trudno mi uwierzyć żeby ktoś miał takie zdanie na jego temat. Główną ideą Gruzy było rozśmieszyć i stworzył komedię, no bo czym innym może to być? SF - nie to kontynuacja, a i pewnie też w znikomym stopniu. Przygodowy - też nie bardzo, z tym budżetem to oni pewnie za wiele nie mogli pozwiedzać, a jak się jeszcze weźmie pod uwagę gaże dla wszystkich zatrudnionych do filmu gwiazd, to i tak pozostaje złożyć pokłon że w ogóle udało zrealizować to wiekopomne przedsięwzięcie do końca. Obyczajowy - nie! gwiazdy BigBrata bardziej demoralizują niż uczą obyczajów. Dramat - no tu już bliżej, tyle że bardziej dramat widza który poszedł na to do kina niż losy bohaterów. Jest to więc komedia, zaś ten kryminał to najwyżej taka doczepka do głównej materii filmu. Dlatego można stwierdzić że taka doczepka nie została doczepiona należycie, odpadła, nie ma jej. Czy istniej thriller w stanie czystym? Nie bardzo. Fabuła "Psychozy" to kryminał, "Obcy" to SF, "Milczenie owiec" kryminał, "Dogville" dramat, "Zagubiona autostrada"... cholera wie... Mówiąc inaczej thriller to bardziej cecha filmu niż gatunek, a "Kod.." tej cechy niema.
Zdjęcia mogą sobie mieć mroczny klimat. Wycackany mrok. To tworzy mroczy klimat, ale jest to taki bajkowy (baśniowy, gotycki) mrok, coś jak Moria we "Władcy..". Rozumiem że to się może podobać, mnie też się podoba, ale czy to autentycznie straszy, budzi niepokój. Trochę tak, ale też i patrzy się na to bardzo przyjemnie - chyba sam przyznasz. Zdjęcia surowe budzą znacznie większy niepokój.
"A jeśli rzeczywiście to prawda, czemu jakaś organizacja nie miała by chronić potomków Jezusa"
Mogła by. Jasne że by mogła. Tyle że skoro Kościół był taki potężny jak udowadniałeś we wcześniejszym poście to długo by nie pociągnęła.
"A może dla innych ma to "coś"."
No wiadomo że dla kogoś ma. Zawsze się znajdą zwolennicy, ale to nie znaczy że mi się ma podobać i że mam siedzieć cicho. Ciekawe co ty byś zrobił jak by się teraz ktoś tutaj włączył i powiedział że "Gulczas" to jego ukochany film, widział go 50 razy i za każdym płakał ze śmiechu.
"...to jednakowoż nie udało się do końca utrzymać sekretu..."
A Don Brown jest tym który poznał całą prawdę i przekazuje ją ludzkości, przy okazji zarabiając dobrze. Daj spokój! Mamy XXI wiek, a tajemnica wojny która decydowała o wszystkim co działo się na świecie nadal by miał być przywilejem nielicznych?
"A z drugiej strony zakon także chciał, by ta cała wojna pozostała tajemnicą. Dość nietypowa sytuacja."
Dość bezsęsowna. Inkwizycja nie była wszędzie, a Kolumb wypłynął z jej ojczyzny Hiszpanii choć Kościół się sprzeciwiał, a świat się nie kończył na chrześcijańskiej Europie, u Arabów to była wtedy inteligencja, czemu skoro kościół mial takiego sekretnego wroga którego należało zniszczyć za wszelką cenę doszło do Schizmy Wschodniej...? Widzisz jak tego dużo? A Brown chce wszystko zredukować do jednej prostej intrygi.
A właśnie, jak przeczytałem pierwsze zdanie to rzeczywiście pomyślałem że ktoś się przyłączył ;) Tak w ogóle to staram się ogarnąć twoją złożoną osobowość: najpierw byłeś domino(i jakaś liczba), potem stałeś się Nieaktywnym ciachciachem z grudziąca!, a teraz jesteś Dominem filmomaniakiem dla przyjaciół Czaromiot. Jestem pod wrażeniem twoich metamorfoz i z niecierpliwością oczekuję kolejnych :D
Kolumb nie chciał opłynąć świata. On chciał odkryć Indie. Dla kasy, rzecz jasna! A zatem miał poparcie Króla! Wiesz, jaki wpływ wywierali królowie na papieża. Ot, choćby Filip Piękny.
Jasne, historia jest zawiła, jak już mówiłem. A zakon też był silny. Oczywiście, jeśli był. W końcu, jeśli to wszystko prawda, da Vinci nie wstępował by do byle pierwszego lepszego harcerstwa. A i cała sytuacja w koło mogła na to wszystko wpływać. Kościół miał całą masę problemów. Ktoś tak potężny musi się liczyć z taką konsekwencją. Tak czy inaczej, to była wojna ukryta. Podejrzewam, że skoro była to wojna o imię kościoła, to nie mogła wyjść na jaw. W końcu, gdyby wyszła, ktoś by się w tedy tym zainteresował. A wtedy...potomkowie Chrystusa? A dla tych bardziej ograniczonych to, że Jezus miał żonę i dzieci było by jednoznaczne z tym, że nie był on Bogiem. W końcu Kościół kłamał. Kryzys wiary, po prostu. A z drugiej strony zakon Syjonu, który pewnie bał się o własne istnienie. Poza tym, pewnie zaobserwował, że stopniowo kościół traci panowanie nad wszystkim (szczególnie po wystąpieniu Marcina Lutra). Może chcieli poczekać, aż potęga kościoła zaniknie wystarczającą. Kto wie? Oczywiście, mówię czysto hipotetycznie. Jeżeli obie strony chciały to ukryć, w tym jedna była aż tak potężna, może tajemnica p prostu przetrwała. Powiedziałem, kto wie.
Poza tym, Dan Brown wymyślił tylko historię Langdona, nic więcej. Ta teoria nie jest jego wymysłem. Wzorował się głównie na książce "święty Graal, święta Krew" czy coś....
W każdym razie, po prostu wzbudził w wielu ludziach zainteresowanie tym tematem.
Inkwizycja nie była wszędzie, jednak we Francji, cóż. W końcu Templariusze to zakon francuski. A to oni trzymali piecze przy grobie Marii Magdaleny.
Brown niczego nie redukuje do jednej prostej intrygi. Po prostu mówi, że ta intryga była. I była ukrytym celem kościoła. No ale nie do tego kościół został powołany. To nie byli tropiciele potomków Chrystusa, bez przesady. Dbali po prostu o swoje interesy. I, hipotetycznie rzecz jasna, mogli mieć ukryty cel, jakieś zadanie. Które mogło by mieć wpływ na wiele wydarzeń. Jednak nie na wszystkie.
Surowe zdjęcia, oczywiście dobrze wykonane, są bardziej przerażające, to prawda. Jednak i takie zdjęcia potrafią wyzwolić w człowieku silne emocję. A całość była owiana wokół sprawy morderstwa. Kryminał znaczy się. Nie mówię, że był to przykład idealnego thrillera. Mówię tylko, że był to thriller. I mnie głównie zainteresowała historia w filmie. Jednak i ona jest dość mroczna i tajemnicza.
I ja nie mówię, że Ty masz polubić ten film. Czy ja mówię, że:
"każdy, bez względu na to, czy jest katolikiem czy nie, ma lubić ten film, inaczej jest debilem" ?
A jeśli chodzi o nick, cóż. Stare konto po prostu cały czas, jak chciałem wysłać jakiś wpis, wylogowywało mi się. Więc pousuwałem ze starego konta wszystkie informacje, i chciałem napisać nieaktywny, chyba jednak popełniłem błąd, teraz nie chce mi się tego zmieniać. A dodałem ciach ciach, bo ktoś już miał konto "nieaktywny", toteż dopisałem, co mi do łba wpadło. A teraz mam nowe. Ot cała historia. I raczej nowego się nie doczekasz.
Napisałeś tak specjalnie, żeby mnie sprowokować? Nie mam pewności, że nie więc tak jakby co to ci się udało. Kolumb chciał odkryć nową drogę do Indii, gdyby chciał odkryć Indie to by był spóźniony o jakieś 18 stuleci (zakładając umownie że Indie - z europejskiego punktu widzenia - odkrył Aleksander Macedoński). Jego (Kolumba) pomysłem na nową drogę do Indii - stara została zablokowana przez złych Turków Osmańskich, którzy zdobyli Konstantynopol i byli muzułmanami, czyli wrogami Kościoła Katolickiego, a pozwolili sobie na to bo się wyprawy krzyżowe skończyły, choć papież do nich namawiał, oj źle się dzieje w Państwie Kościelnym, a takie miało być potężne - było opłynięcie świata, co było sprzeczne z nauką kościoła głoszącą jakoby świat był płaski. Tak więc Kolumb sobie popłynął choć Kościół się sprzeciwiał - pewnie też należał do Zakonu Syjonów. Jeśli dobrze pamiętam to poparcie miał przede wszystkim królowej, bo taka wyprawa była kosztowna, a król był skąpym kutasem.
To że obie strony chciały ukryć tą tajną wojnę za wile nie da. Gdy jest ona toczona na tak szeroko zakrojoną skalę i jeszcze przez tak długi czas to prędzej czy później musiała by wyjść na jaw choćby przypadkiem. Ktoś się wygada po pijaku albo coś. Poszczególna państwa też miały swoje wywiady i co, przez tyle lat żaden kumaty król o niczym by się nie dowiedział. A kościół będąc tak potężnym i bogatym przez tyle czasu nie potrafił rozstrzygnąć tej wojny. Jest tyle skutecznych sposobów: przekupstwa, zastraszenie, szantaż, skrytobójstwa bądź tej jawnobójstwa, od czego w końcu była ta inkwizycja, żeby pozbywać się takich natrętów jak ten zakon.
"Może chcieli poczekać, aż potęga kościoła zaniknie wystarczającą"
2000 lat!? Sorry, ale nikt nie jest tak cierpliwy.
Co do książki "Święty Graal, święta krew" to nie słyszałem wcześniej, ale z tego co można znaleźć na necie nie jest jakieś naukowe opracowanie, żadna wielka teoria, tylko tak jak "Kod.." zwykła książka, fikcja literacka, na której Brown się po prostu wzorował. Nie wiem, może jest takim debilem, że wziął ją na serio i postanowił nieść dalej w świat Radosną Nowinę. Oczywiście bardziej prawdopodobne, że pomyślał sobie tak: "Hmm.. pomysł fajny, ale napisane zbyt ciężko, ja napiszę to samo, ale bardzie przyjaznym językiem i zarobie na tym lepiej niż ci trzej frajerzy razem wzięci".
"No ale nie do tego kościół został powołany. To nie byli tropiciele potomków Chrystusa, bez przesady."
Dlaczego nie. Jeśli kościół powstał by głosić słowa Jezusa i tak dalej to jego ewentualni potomkowie są dla kościoła sprawą pierwszorzędną, to nie jest 25 pozycja na liście rzeczy do zrobienia, tu chodzi o dalsze istnienie tej organizacji! Mówiąc inaczej jesteś niekonsekwentny ;)
A czy ja napisałem na początku:
"Każdy komu podoba się ten film jest debilem." ?
Ale jakby ktoś lubił "Gulczasa" to mógł by pomyśleć, że uważasz jego poczucie humoru za prostackie i tępe.
"Ot cała historia"
Nie no, nie bądź taki skromny. Na prawdę urzekła mnie ta opowieść, a już na pewno jest ciekawsza od tej z "Kodu.."
Aha, coś mi się przypomniało, miałem to napisać ale jakoś mi wyleciało z głowy. Chciałem trafić na jakiś bardzo ewidentny przykład i udało mi się. Widziałeś "Przekręt doskonały"? Jak nie to zobacz z czystej ciekawości. Na FW jest napisane że to: dramat, kryminał i dreszczowiec...
Oczywiście, że to thriller. A Thrillery to z reguły dreszczowce. xD
"A czy ja napisałem na początku"
A czy ja napisałem, że Ty to napisałeś?
Tak, masz rację, mój błąd. Kolumb nie chciał odkryć Indii, a jedynie znaleźć inną drogę. Nie wiń matematyka, że ma kiepskie pojęcie o historii.
Ja wiem tylko, że chciał dopłynąć do Indii, a okrył przypadkiem Amerykę, będąc przekonanym, że to jednak są Indie.
No ale dobra, skoro ziemia była według kościoła płaska, a kościół był kompletnie przekonany o swoich racjach, no to wtedy było by mu obojętne, najwyżej spadnie. A wyprawa też nie była pewnie nie wiadomo jaka wielka. Podejrzewam, że floty dwadzieścia pięć statków to on nie miał. ;) W końcu Hiszpania była i jest krajem mocno, że tak powiem, bogobojnym, a ludzie nie zaufają jakiemuś tam Kolumbowi, skoro kościół mówi, że statki spadną gdzieś tam, w otchłań. Czyli pewnie wielu to on chętnych na przechadzkę nie miał. Innymi słowy, mała wyprawa, mała strata. Niech się wypcha Kolumb jeden. Niech spadnie i będzie spokój z jego teoriami. Okej, nie wiem, czyje miał poparcie, na serio nie będę się spierał, bo mówię, to nie moja broszka. A z wiedzą to się nikt nie rodzi.
To, że obie strony chciały ukryć sekret, daje praktycznie najwięcej.
W przeciwnym wypadku któraś po prostu by się ujawniła.
Wiesz, to nie jest błahostka, czekać można bardzo długo. To nie jest kwestia cierpliwości. To kwestia zdrowego rozsądku. Gdyby ujawnili się w średniowieczu, inkwizycja by ich skosiła, zapomniano by o sprawie.
Podejrzewam, że gdyby tak się stało, to sprawa teraz przybrała by szybszego tempa. Albo wtedy, gdy powstawały wyznania protestanckie, kto wie....
Kto powiedział, że żaden kumaty król się nie dowiedział. To też wyjaśnia, dla czego Filipowi Pięknemu tak zależało na skarbie templariuszy. A jeżeli wiedział, że była to Maria Magdalena? A diabli wiedzą, czy nie miał jakiegoś planu. W końcu druga teoria zakłada, że uważał się za wcielenie Jezusa. Tak czy tak, był szalony.
Poza tym, gdyby jakiś król dowiedział się o całej sprawie, był by to niezły dlań niezły materiał na fortel. Mógł szantażować kościół.
Poza tym, już widzę, co by było, gdyby jakiś król oznajmił, że jego państwo wierzy w potomków Jezusa.
Henryk VIII tylko wypiął się na papieża. Ale gdyby ktoś podważył podwaliny chrześcijaństwa, uuu, gorsza prawa. Nieporównywalnie gorsza.
Co do sposobów kościoła, cóż, w końcu powołano radę, która miała zająć się tym problemem. Tak wynika z tej hipotezy, tak? I ta jakaś tam rada miała jakoś tam szukać tego całego Zakonu Syjonu. Problem w tym, że już wtedy, że tak powiem, było trochę ludzi na tym łez padole.
Do Zakonu Syjonu nie przyjmowano byle kogo, kto upił by się i wyśpiewał wszystko karczmarzowi. A upity może bredzić. Tak mógł przyjąć jegomość karczmarz, jeśli takie zajście miało rzeczywiście miejsce. Ja tu mówię czysto hipotetycznie.
Jeśli rzeczywiście chcesz się trochę o tym dowiedzieć, to radzę przeczytać "Święty Graal, Święta Krew". W każdym razie dowiedział byś się, że nie jest to fikcyjna opowiastka. Bazuje na dokumentach i udokumentowanych wydarzeniach. A tym też wydarzeniom nadając takie a nie inne znaczenie.
I oczywiście ta teoria z tym, że po prostu Brown wykorzystał to wyłącznie, aby zarobić jest sensowna, jak najbardziej. Nie myśl o mnie, że wierzę w każdą opowiastkę o duchach, kosmitach, uprowadzeniach przez takowych obcych czy innych tego typu. Wiem, jak ludzie chcą być w centrum uwagi, i jak łatwo na czymś takim zarobić. Ta sprawa jest jednak inna. O, w przypadku takiego uprowadzenia na ten przykład świadkiem jest jedynie ofiara. Żadnych innych dowodów. W przypadku teorii "Kodu..." jest to po prostu interpretacja niektórych elementów historii. Przy okazji w sposób dość sensowny wyjaśnia kilka zagadek z przeszłości.
I widzisz, piszesz, że byłby debilem, gdyby w to wszystko uwierzył. Mimo, że nawet tej książki nie znasz. Pisałeś także, że jeśli ktoś uważa, że owe "to", a podejrzewam, że chodziło Ci o tą teorię, jest debilem. Tyle, że ja tak nie myślę. Uważam, że jeśli ktoś jest osobą wierzącą, to powinien myśleć o swojej wierze, nie tylko patrzeć samymi dogmatami. A ta teoria nie jest pozbawiona sensu. Oglądałem kiedyś film dokumentalny na ten temat. Dowodem, który przede wszystkim obalał tę tezę, jest biblia. Z tym, że akurat w tym wypadku jest to dowód mało wiarygodny. W końcu kształt Nowego Testamentu zawdzięczamy właśnie kościołowi.
I powiem w ten sposób. Ja nie wierzę w tę hipotezę. Jednak nie wykluczam jej z góry. I daleki jestem od tego, żeby kogokolwiek nazywać debilem.
Co do tego "przekrętu...", widziałem film. Powiem szczerze, taki sobie. Jednak domyślam się, że chodziło Ci o to, że nie ma tam napisane thriller, a kryminał/dreszczowiec. Tyle, że taka jest prawda. Dreszczowiec to po prostu thriller, to synonimy, a raczej po prostu tłumaczenie z polskiego na angielski. A czemu tak napisali na FW, nie wiem. Jak widzisz, tak ślepo w FW zapatrzony nie jestem. :)
Aha, i nie prowokowałem Cię. Nie napisałem tego specjalnie. Na prawdę nie pamiętałem wszystkich faktów dotyczących Kolumba. Możesz to nazwać ignorancją, możesz jak chcesz. Ja po prostu nie pamiętałem. Owszem, teraz przypomina mi się, jak przez mgłę, miałem to gdzieś na historii, tak. Ale dawno. A uwierz mi, byłem jednym z tych uczniów, co na lekcjach, zamiast słuchać, przeszkadzali i tworzyli wraz z kumplami prowizoryczny beatbox. ;)
Oczywiście że to nie jest Thriller. Nie jest więc też dreszczowcem.XD
"A czy ja napisałem, że Ty to napisałeś?"
Wiadomo, dosłownie nie, ale taki to miało wydźwięk. Ja pisałem o traktowaniu tego filmu na serio, a ty przeniosłeś to na lubienie czy nielubienie go, a dwie różne sprawy.
Matematyk? No spoko, po prostu nie wiedziałem z kim mam do czynienia ;) Ja z kolei jestem typowym humanistą i moja wiedza z matematyki i wszystkich nauk oscylujących wokół niej, w ogóle cały świat nauk ścisłych to dla mnie czarna magia. Może stąd różne podejście do tego filmu. Mnie się nie podoba takie manipulowanie historią i upraszczania jej na potrzeby... hm, powiedzmy marketingowe. Ale też jako humanista nie wypowiadam się za bardzo na temat rzeczowości "Pieknego umysłu" - chociaż to akurat biografia (przynajmniej oni tak twierdzą) więc troche inna bajka niż "Kod..", ale na pewno znalazł by się jakiś fajny przykład filmu który dla humanisty jest ciekawy, intrygujący, coś tam wyjaśniający, a dla ścisłowca okazał by się czystą kpiną z jego dziedziny.
"kościół był kompletnie przekonany o swoich racjach, no to wtedy było by mu obojętne, najwyżej spadnie."
No nie zupełnie. Sam zuważyłeś że kościół nie był taki głupi. Z tą sprawą było podobnie. Niby w coś byli przekonani - oficjalnie, bo jako Kościół musieli mieć zajęte jakieś stanowisko w danej sprawie - ale tak na prawdę to skąd mieli to wiedzieć? Nie mieli żadnych naukowych dowodów na potwierdzenie swojej tezy i do tej pory ich po prostu nie potrzebowali więc też nigdy nie starali się ich zdobyć. A co gdyby jednak Kolumb nie spadł? W tym momencie autorytet, wiarygodność Kościoła zostaje podważona i to właśnie tego się obawiali. Potem przecież z podobnych przyczyn nieprzyjemności przechodził Kopernik. "Co??? Że niby to Ziemia krąży wokół Słońca? Za za idiota. Spalić jego cholerne książki, a jego samego na stos!!!"
"Podejrzewam, że floty dwadzieścia pięć statków to on nie miał. ;)"
Statki były trzy, ale i tak była to kosztowna wyprawa. Hiszpania nie była wówczas jeszcze zbyt bogatym krajem - stała się dopiero dzięki Kolumbowi ;) - w zasadzie to dopiero się formowała i prowadziła ciągłe (lądowe) wojny Z Maurami, które też soje kosztowały. Na dodatek nie łatwo było znaleźć załogę na wyprawę w nieznane - nie jeszcze nie okres kolonialny gdy stały się one codziennością, a także sposobem na wyrwanie się z biedy - i to jeszcze taką której sprzeciwia się Kościół.
"W końcu Hiszpania była i jest krajem mocno, że tak powiem, bogobojnym"
To tak na marginesie, ale z tego co wiem - na własne oczy oczywiście nie widziałem - to już chyba nawet ta Hiszpania w dzisiejszych czasach wcale taka religijna to nie jest. Według niektórych teorii w tej materii z krajów europejskich to już tylko Polska jest ostoją religijności ;)
To że obu stroną zależało na ukryciu tej wojny nie wystarczy, Tak samo jak nie wystarczy cierpliwość czy zdrowy rozsądek. Przecież mówimy o trwających wiele pokoleń zmaganiach. To znaczy że gdy ktoś wstępował do jednej z organizacji i poznawał prawdę to wiedział że będzie dźwigał tę tajemnicę do końca życia, a gdy spotka kogoś młodego i chętnego to wiedział że wprowadzając go w to skazuje jego na to samo. To jest niesamowita presja psychiczna z którą wielu nie dało by sobie rady, prędzej czy później ktoś by musiał pęknąć. Takiej tajemnicy nie da się utrzymywać przez tyle setek lat.
"Kto powiedział, że żaden kumaty król się nie dowiedział."
Kumaty, nie Filip Piekny o którym sam stwierdziłeś że był szalony, uważał się za następnego Jezusa, czy kogoś tam. Fakt, podważanie głównych dogmatów wiary po poważna sprawa, nie mówię tutaj o Henry co zerwał z Kościołem bo mu się nowych żon chciał, ale gdyby na przykład dowiedział dowiedział się o tym car Rosji, taki Iwan Groźny, albo któryś sułtan turecki taki Sulejman Wspaniały to oni by już wiedzieli co z tą wiedzą zrobić żeby załatwić papieża, który wszystkich oszukuje.
"Co do sposobów kościoła, cóż, w końcu powołano radę, która miała zająć się tym problemem."
I ta rada przez tyle lat, z takim budżetem nie potrafiła rozprawić się z tym zakonem? Mocno wątpliwe. Można by było chociażby skierować inkwizycje to załatwiania jego członków. Można było wynająć skrytobójców którzy też by swoje zrobili.
"Święty Graal, Święta Krew". - to raczej też jest pseudonauka, bardziej chęć wywołania sensacji i zarobienia. Takich teorii jest więcej, na przykład ta mówiąca o "Protokołach Mędrców Syjonu" (chodzi o Żydów, nie o ten "Zakon Syjonu" z "Kodu..").
Karczmarz mógł by to uznać za mamrotanie pijaka, ale nie musiał by, przecież od pijanego łatwo wyciągnąć prawdę. Równie dobrze mógł by taki karczmarz dorabiać sobie jako informator. W każdym razie jak się już raz coś puści w eter to się potem to szybko roznosi.
"Przy okazji w sposób dość sensowny wyjaśnia kilka zagadek z przeszłości." - zbyt sensowny. Niektóre sprawy są tak skomplikowane, że się nie da ich tak łatwo wyjaśnić. Zyt wiele czasu upłynęło, zbyt wile materiałów uległo zniszczeniu. Kościół polecił spalić tyle fajnych książek ("O obrotach ciał niebieskich" nie miało łatwo), zamordować tylu myślicieli (biedny Jan Hus), dlaczego nie kazał zniszczyć "Ostatniej wieczerzy"?
"I daleki jestem od tego, żeby kogokolwiek nazywać debilem."
A twierdzenie że ocenę filmu zaniżają gorliwi katolicy to co to jest jak nie debilizm? Ja mu zaniżam ocenę i nie podoba mi się przypinanie łatki gorliwego katolika.
Aha, nie chodziło mi o to że napisali dreszczowiec, a nie thriller. Wiem że to to samo, a czemu na FW traktują to jako 2 osobne gatunki to nie mam pojęcia. Chodziło mi o ewidentny przykład złego sklasyfikowania filmu przez FW, no bo gdzie w "przekręcie jest thriller, czy dreszczowiec jak kto tam woli, albo dramat który też tam widnieje.
Wybacz, że długo się nie odzywałem, ale rozmowa z niejakim Feniksem na forum "Odysei..." pochłonęła mnie bardzo, a to z oczywistej przyczyny. Bo musiałem temuż panu tłumaczyć każdy mój wpis. :) Mniejsza o to.
Jeśli chodzi o Kolumba, niewątpliwie masz rację. Tylko że ja biorę różne możliwości za możliwe i i do przyjęcia. Trudno powiedzieć, co tak na prawdę myślał w ten czas kościół. Oczywiście nasz Kopernik po prostu napisał książkę i mówił o teorii, która zakładała, że ziemia nie jest w centrum wszechświata, i wszystko wokół niej nie krąży. To już jest spory cios w kościół. Natomiast dla Kolumba było najważniejsze to, aby dotrzeć do Indii. Jak słusznie zwróciłeś mi uwagę, rzeczywiście chciał to zrobić, przyjmując, że ziemia jest okrągła. Wiesz, gdyby kościół zabronił mu tego, to wyglądało by to trochę tak, jak gdyby zabraniał czegokolwiek udowadniać. Oczywiście były sprawy, wyjątkowo delikatne, z którymi właśnie tak postępowano. Widocznie sprawa okrągłej planety mogła nie być aż tak ważna. Nie wynajęto żadnych skrytobójców czy innych morderców, którzy mili by zabić Kolumba. Widocznie i tak nie zniszczył by podwalin kościoła. Poza tym, kiedyś kościół był znacznie bardziej prymitywny, a niżeli dzisiaj. Patrzył niemal samymi dogmatami. Oczywiście wyżej postawieni, przynajmniej część, pewnie myślała intensywnie nad tym, co kościół sobą przedstawia. Może w głębi ducha nie ze wszystkim się zgadzali, nie wszystko było dla niech normalne i moralne. Ale mieli za ciepłe posady, żeby ot tak je tracić, dla idei. Ale tym niżej postawionym duchownym wpajano dogmaty. I oni tymi dogmatami myśleli. To była dla nich jedyna mądrość, niepodważalna i w stanie czystym.
Z resztą, nie chcę dyskutować z Tobą o Kolumbie. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jesteś w tej dziedzinie większym autorytetem a niżeli moje skromne ja. :)
"To że obu stroną zależało na ukryciu tej wojny nie wystarczy, Tak samo jak nie wystarczy cierpliwość czy zdrowy rozsądek. Przecież mówimy o trwających wiele pokoleń zmaganiach. To znaczy że gdy ktoś wstępował do jednej z organizacji i poznawał prawdę to wiedział że będzie dźwigał tę tajemnicę do końca życia, a gdy spotka kogoś młodego i chętnego to wiedział że wprowadzając go w to skazuje jego na to samo. To jest niesamowita presja psychiczna z którą wielu nie dało by sobie rady, prędzej czy później ktoś by musiał pęknąć. Takiej tajemnicy nie da się utrzymywać przez tyle setek lat."
I być może pękł. Tak na prawdę zbyt mało wiemy o takich organizacjach. Może nie wszystkim powierzano wszelkie sekrety dla bezpieczeństwa. Może ranga była tym, co dawało dostęp do różnych informacji. Wiesz, cześć zakonu na przykład mogła wiedzieć o tym, jaka jest prawda, ale nie wiedzieć np. gdzie jest grób Marii Magdaleny. Według tej całej teorii jedynie Templariusze klękali przed grobem Marii Magdaleny. A tychże stracono. A i ich sekrety nie zostały wyjawione. I gdyby taki właśnie młodzian nagle pękł nad wódką, mówiąc mości karczmarzowi o wszystkim, wówczas być może karczmarz, który miał jedynie natrętnego bluźniercę, dostał zapłatę od świętej inkwizycji, zabrali go, dowiedzieli się pewnie tyle, ile i tak wiedzieli. A może wcześniej jakiś członek zakonu
przyczynił się do rychłej śmierci takiej osoby. To są tylko gdybania. Ale nie jest niemożliwym, by taki sekret nie wyszedł na światło dzienne. I tak, jeśli by przyjąć, że taka była prawda, już o tym wiemy nieco.
"...ale gdyby na przykład dowiedział dowiedział się o tym car Rosji, taki Iwan Groźny, albo któryś sułtan turecki taki Sulejman Wspaniały to oni by już wiedzieli co z tą wiedzą zrobić żeby załatwić papieża, który wszystkich oszukuje."
No być może oni tak. Ale jeśli już jakiś władyga się o tym dowiedział, to niekoniecznie był to ktoś pokroju Iwana Groźnego. Zważ na to, ile np. było władców w polskiej historii, którzy jedyne co potrafili, to rujnować i walczyć.
Nie wiem, czy to, że taka rada nie zdołała wyniszczyć Zakonu Syjonu jest mocno wątpliwe. Przede wszystkim nie brano do takiego zakonu byle kogo. Zobacz, inne Twoje pytanie to to, dla czego nie zniszczono "Ostatniej Wieczerzy", a dzieła Kopernika tak. Bo dzieła Kopernika mówiły wprost, a "Ostatnia Wieczerza" była szyfrem. Szyfrem, którego domniemanie twórcą był Leonardo da Vinci, jeden z największych umysłów w historii człowieka, należący do tajemnego bractwa mającego pieczę nad największym sekretem bractwa. To pokazuje jedynie, że niesamowicie elitarni ludzie zachowywali niesamowicie intensywne środki ostrożności. A i taki zakon skupiał się wyłącznie nad bronieniem tegoż sekretu, podczas gdy Kościół miał całą masę spraw na głowię.
Nie sądzę, aby ktoś przypinał Ci łatkę gorliwego katolika. Może jesteś nawet ateistą. To jednak Twoja osobista sprawa, a to nie jest strona do dyskusji o tak ważnych sprawach. Nie mniej nikt, a przynajmniej ja o nikim taki nie wiem, nie mówił, że jedynie nadgorliwi katolicy zaniżają temu filmowi ocenę. Jednakże spotkałem się z takimi, którzy mówili, że mimo fajnego filmu wystawią negatywną ocenę, bo obraża ich ten film.
"Aha, nie chodziło mi o to że napisali dreszczowiec, a nie thriller. Wiem że to to samo, a czemu na FW traktują to jako 2 osobne gatunki to nie mam pojęcia. Chodziło mi o ewidentny przykład złego sklasyfikowania filmu przez FW, no bo gdzie w "przekręcie jest thriller, czy dreszczowiec jak kto tam woli, albo dramat który też tam widnieje."
Jasne że tak. Dla tego nie uważam, że "Kod..." jest thrillerem jedynie dla tego, że tak napisali na FW.
Spoko, tam przynajmniej stałeś po jasnej stronie mocy ;) Rzuciłem tam nawet okiem z ciekawości, ale czytanie Fenixa sprawiało mi ból.
No właśnie Kościół bardzo się starał by Kolumb nie wypłyną, tak samo jak potem zrobił wszystko by książka Kopernika nie była drukowana - udało się ją wydać w protestanckich Niemczech. Czemu ich nie załatwiono? Troche mnie to samego dziwi, może im się zwyczajnie nie udało, może też zlikwidowanie osób jak by nie było publicznych - powszechnie znanych - to była zbyt delikatna sprawa i starano się to rozstrzygnąć oficjalnie. Jest to też dowód na to że Kościół nie rządził aż tak ludźmi jak to się wydaje i ku czemu skłania się "Kod.." bo przecież pokazuje on Kościół niemal jako zło wcielone. Przecież Kolumb wypłynął z tej tak bardzo katolickiej Hiszpanii.
"Widocznie i tak nie zniszczył by podwalin kościoła."
No niby nie, ludzie jakoś wybaczyli Kościołowi tą wpadkę, tak jak potem ta z Kopernikiem. Ale czy na pewno cała ta sprawa rozeszła się tak po prostu po kościach. Chyba nie do końca. Nie na darmo rok pierwszej wyprawy Kolumba jest uważany za jedną z dat kończących Średniowiecze, a koniec tak ważnego w dziejach ludzkości okresu to musi być coś więcej, coś rozgrywającego się na wielu płaszczyznach i jedną z nich jest spadek dominującej roli Kościoła katolickiego. Być może gdyby nie ten tryumf Kolumba Luter nie odważył by się na swój bunt - w tym momencie też stał się osobą zbyt trudną do usunięcia, tak samo z resztą jak Da Vinci który żył przecież już w Renesansie. To właśnie w Średniowieczu gdy Kościół katolicki był u szczytu potęgi miał 1000 lat na rozstrzygnięcie konfliktu z Zakonem Syjonu na swoją korzyść. Jest niemożliwością by tego nie zrobił.
"Z resztą, nie chcę dyskutować z Tobą o Kolumbie. "
Właściwie o samym Kolumbie jako takim też by mi się gadać nie chciało, bo choć to tak ważne wydarzenie to jakoś nigdy mnie on specjalnie nie interesował, po prostu jakoś tak na niego zeszło.
"Może nie wszystkim powierzano wszelkie sekrety dla bezpieczeństwa. Może ranga była tym, co dawało dostęp do różnych informacji."
Coś takiego było by możliwe, ale nie przez tak długi - potwornie długi - czas. Niemożliwy jest proce rekrutacji w takich warunkach, gdy większość ludzi jest "ciemna", a ci "jaśniejsi" idą na księży, na dodatek ogólnie ludzi było wtenczas o wiele, wiele mniej niż teraz. Na pewno też przez tak długi czas znalazł by się jakiś zdrajca - jak by sie starannie nie prowadziło tej rekrutacji coś takiego jest nie do uniknięcia. Co oferował Zakon Syjonu? Życie w ukryciu i beznadzieją walkę z niemal niepokonanym wrogiem do końca życia. A co oferował Kościół? "szampana i dziwki". Bez przesady też jak jak złapali jakiegoś początkującego zakonnika to on zupełnie nic przydatnego nie wiedział. Wystarczyło by wydał chociaż jednego z kumpli, a potem to by już się zaczęło: po nitce do kłębka czy efekt domina (jak zwał tak zwał, wiadomo o co chodzi).
"No być może oni tak. Ale jeśli już jakiś władyga się o tym dowiedział, to niekoniecznie był to ktoś pokroju Iwana Groźnego. Zważ na to, ile np. było władców w polskiej historii, którzy jedyne co potrafili, to rujnować i walczyć."
Ale to właśnie tacy jak Iwan Groźny mieli najlepiej działające machiny państwowe, czyli w tym i wywiady, dlatego to oni potrafili uczynić ze swoich krajów potęgi, podczas gdy władcy polscy marnowali na to kolejne okazje.
Do zakonu nie brano byle kogo? Tak jak już wspomniałem Leonardo żył w Renesansie, wtedy rzeczywiście brzmi to w miarę logicznie - tak jak to że to jednak był szyfr i wtedy nikt z Kościoła o tym nie wiedział - ale nie ma szans żeby poradzili sobie przez całe Średniowiecze, gdy tych "niebylejakich" zwyczajnie brakowało.
"A i taki zakon skupiał się wyłącznie nad bronieniem tegoż sekretu, podczas gdy Kościół miał całą masę spraw na głowię."
Ale są sprawy ważne i ważniejsze. Kolumbowi jakoś się udało, ale na taki zakon to na pewno użyli by wszystkich sił, wszystkich dostępnych środków, stanęli by na głowie byle tylko go zniszczyć.
"Jednakże spotkałem się z takimi, którzy mówili, że mimo fajnego filmu wystawią negatywną ocenę, bo obraża ich ten film. "
A spotkałeś z kimś takim w realu, bo ja nigdy. Na FW komentarze tego typu spotyka się na okrągło: "film fajny, ale dowiedziałem się że reżyser jest Żydem więc 1/10", "ogółem to bobry aktor, ale za to że jest gejem 1/10", "oceniam ten film na 1/10 bo mam dobry humor, normalnie było by niżej" i tak dalej. Nie wiem czy wydaje im się, że są w ten sposób zabawni, a że to tylko głupie forum internetowe to można pocwaniakować, ale przecież w rzeczywistości nikt (no ktoś się zawsze znajdzie) tak na prawdę nie myśli.
Tiaa, feniks potrafi osłabić człowieka. :)
Wiem, że kościół nie miał władzy absolutnej, jednak zdarzały się tylko jednostki, które potrafiły sprzeciwić się kościołowi(mając często gęsto jakieś silne zaplecza, wsparcie ze strony króla czy coś). I o takich w historii słychać. A całą naiwną resztę kościół kontrolował, wywierał presję i kneblował usta strachem.
Cóż, jeśli "Zakon Syjonu" rzeczywiście istniał, a podkreślę, że w to nie wierzę, a tylko akceptuję taką wersję jako pewną możliwość, być może kościół za takowy uznał templariuszy, którzy, według Filipa "Penknego", byli w posiadaniu czegoś, co mogło pomóc mu w, że się tak wyrażę, "karierze" nowego Chrystusa. Cała Francja i Papież wypowiedzieli wielką wojnę Templariuszom. Było to dość trudne, i zajęło im sporo czasu, a gdy dotarli już do tego, o co walczyli, do skarbca Templariuszy, okazało się, że wielkich bogactw, które posiadali Templariusze, nie ma. Wykiwali i Francję, i Kościół, sami zaś zeszli ponoć do podziemi. Podobno nawet masoneria ma jakieś tam powiązania z nimi. A skarbu jak nie ma, tak nie ma.
Cóż, Zakon to nie byle kto. Ponoć rekrutacja do takichże ugrupowań była dość specyficzna. Bodajże jest to tak, że ktoś już należący do zakonu, podszywając się pod nauczyciela, szuka najlepszych uczniów, których potem wtajemnicza. A sama książka/film pokazuję mała jak jej tam, jak nieświadomie, już jako dziecko, uczy się, jak być członkiem zakonu. Mogło być tak, że członkowie zakonu szkolili własne potomstwo. Członkostwo mogło się odziedziczać, kto wie.... To tylko teoria, ale tak na prawdę można skupiać się tylko na gdybaniach. Być może byli lepiej zorganizowani jak Kościół. Mniej potężni, ale też nie oficjalni, mniejsi. Zapewne także elitarni. Cóż, o masonach też wiadomo, że są. Ale nie wiadomo do końca o nich niczego. A o Zakonie Syjonu, jeżeli kiedykolwiek coś takiego istniało, też za dużo wiedzieć nie możemy.
Cóż, Zakon Syjonu oferował prawdę i walkę o ideę. A jeżeli rzeczywiście istniał, to póki co przegrywa kościół, który jeszcze ich nie zwalczył(być może).
A i znam ludzi w realu, których sama nazwa tejże opowieści szokuje. Sam kościół jest przeciwny także opowieści, i nawet, gdyby było to arcydzieło pokroju np. "Odysei...", wypowiadali się o nim w sposób pejoratywny.
Rzecz w tym, że wybitne jednostki pokroju Kolumba czy Kopernika zaczęły pojawiać się dopiero u schyłku Średniowiecza i w Renesansie. Wcześniej właśnie wybitność owocowała wstąpieniem do duchowieństwa. Księża czy zakonnicy byli nauczycielami i mędrcami. Jeśli ktoś buntował się przeciw Kościołowi to zwykle był to jakiś król (członkostwo w Zakonie możemy raczej wykluczyć), zaś jego sprzeciwienie się wynikało raczej z przyczyn politycznych. Świat chrześcijaństwa przez znaczną część Średniowiecza był jeszcze dosyć skonsolidowany. Zagrożenie ze strony wrogów zewnętrznych było jak najbardziej realne - przede wszystkim muzułmanie, długo też jeszcze w Europie istniały plemiona pogańskie (no, one może i nie stanowiły zagrożenia, ale zawsze to było na kim się wyżyć).
Jak Kościół mógł by uznać za Zakon Syjonu Templariuszy? Zakon ten powstał dopiero podczas wypraw krzyżowych, kto więc strzegł potomków Jezusa wcześniej? Filip zniszczył Templariuszy bo potrzebował pieniędzy i co najważniejsze udało mu się to. Zakon dał się pokonać łatwo, a jego pokaźny majątek wszedł w posiadanie króla. Potem dopiero zaczęto opowiadać że to niemożliwe by stało się to ot tak, że na pewno musi byc gdzieś jeszcze schowany jakiś niesamowity skarb Templariuszy. Legenda jakich wiele, której początek mógł się wziąć z opowieści wędrownego bajarza czy coś, a teraz ludzie się zastanawiają nad "ziarnem prawdy".
I daj spokój tym biednym masonom, chyba żadna grupa nie została tak obsmarowana jak oni.
Co do rekrutacji to tak jak już wspomniałem nauczycielami byli księża. Natomiast wciąganie własnych dzieciaków to niezwykle ryzykowne i kłopotliwe w przypadku organizacji która ma być tak elitarna. Czasami jabłko pada daleko od jabłoni - kijowa konfiguracja genów albo robota listonosza - syn inteligenta okazuje się idiotą, syn człowieka prawego zwykłym zdrajcą i materialistą.
"Cóż, Zakon Syjonu oferował prawdę i walkę o ideę.'
W kabarecie "Potem" padło kiedyś zdanie: "Ideały to piękna rzecz, ale ta siódma góra i siódma rzeka cholernie daleko..." ;)
"A i znam ludzi w realu, których sama nazwa tejże opowieści szokuje."
A po ile oni mają lat? Ludzi po 50 chyba niewielu na FW, wątpię też żeby logowali się na nim tylko po to by zaniżyć średnią "Kodowi..". Natomiast Kościół sprzeciwia się też antykoncepcji, ale jakoś nawet w tej ponoć arcykatolickiej Polsce nikt specjalnie się już tym nie przejmuje.
Rozumiem. Wątpię jednak, aby Kolumb czy Kopernik byli nauczycielami w Zakonie Syjonu. W końcu oni zwracali na siebie uwagę swoimi poglądami, podczas gdy Zakonowi zależało na utrzymaniu sekretu. Poza tym, można było się chyba kształcić mimo, że nie było się księdzem. W końcu według tej teorii potomkowie Chrystusa mieli związek z dynastią Merowingów czy jakoś tam. Ród królewski, raczej miał możliwość kształcenia się. Poza tym, nie trzeba było wiedzieć wszystkiego, żeby dobrze strzec tajemnicy Zakonu. Trzeba było umieć trzymać gębę na kłódkę i mieć nieco rozumu w głowie, co nie było wtedy aż tak popularne. :) Selekcja, jaką przedstawiłem, mogła pojawić się potem. Poza tym, w książce była osoba związana z kościołem, która znała prawdę. Kto powiedział, że zakon nie mógł przeniknąć do kleru?
Według tegoż założenia Templariusze byli w posiadaniu Świętego Graala, jak i innych relikwii. Templariusze nie musieli istnieć od początku jako "zbrojne ramię Zakonu". Być może po znalezieniu Marii Magdaleny spiknęli się z Zakonem. A Filip był, jak to już mówiłem, nienormalny. Chciał być Jezusem, a bardziej prawdopodobne jest to, że żeby stać się Jezusem, przynajmniej on tak myślał, potrzebował relikwii, nie złota. Zauważ, że mówimy o tym założeniu. Bo ja nie dyskutuje z Tobą o tym, jakie są teorie, że znaleźli skarb, czy nie. Ja tylko rozpatruję tą jedną hipotezę, bo jak powiedziałem, nie jest ona moim przekonaniem, a jedynie jej nie wykluczam. Nie mówię, że według historyków było inaczej. Może. A może nie. Nie wiemy, nie mamy zarejestrowanego na taśmach, co odnalazł Filip Piękny. Możemy tylko przypuszczać. Według przypuszczeń historyków było tak jak mówisz. Chyba, bo nie jestem pewien. A według tej teorii spiskowej było inaczej. A o tym drugim mówimy. Teoria nieodnalezienia skarbu mogła miecz początki u bajarza. Podobnie teoria, jakoby skarb został odnaleziony, mogła mieć początek we wstydzie Filipa. A według założenia "Kodu..." teoria porażki Filipa nie wzięła się od opowieści wędrownego bajarza.
Do masonów nic nie mam. Po prostu wiem, że są.
Nie mówię, że każde dziecko wybierano. Zakon nie był siła zbrojną, nie robił tłumu wkoło siebie. Nie musiał być liczny, ba, nie mógł być zbyt liczny. Pewnie wiele dzieciaków wysyłano gdzieś...tam....:\
I pewnie nie wszyscy w Zakonie byli Leonardami z Vinci.
W "Kabarecie..." padają różne słowa. Feniks też mi coś kiedyś chyba przytoczył. I czasem takie cytaty mają dużo racji.
Mimo wszystko było wiele (relatywnie) osób czy organizacji, które walczyły o ideały. Jeżeli ktokolwiek miałby być w zakonie, to wątpię, aby był to prosty chłopek, do którego pasują wszystkie słabości człowieka.
Nie, nie mają po 50 lat, czy tam więcej. Jest to osoba w wieku między 20 a 30, bardziej szczegółowych informacji na temat tego wieku nie potrzebujesz ;), która uważa, że film jest szerzeniem wielce szkodliwej propagandy. A to był jaki huk. Między innymi dzięki temu książka jest tak popularna.
A antykoncepcja związana jest z potrzebą ludzką. A nad tymi człowiekowi zapanować się nie udało. Bo mówienie, że masz robić coś, co jest Twoją potrzebą, tylko i wyłącznie licząc się z tym, że możesz być obciążony do końca życia(co w przypadku mentalności ludzi "dzisiejszych" nie ma prawa przyjść) różni się z twierdzeniem, że jakaś tam książka obraża wiarę chrześcijan. A wiele osób na prawdę uważa, że "Kod..." obraża wiarę, neguje istnienie Jezusa jako Boga. Ja na to patrze cokolwiek inaczej. Dla tego też 1/10 nie dałem. I nikt nie twierdzi, że Ty dałeś taką ocenę. A jeśli tak jest, to wskaż mi tą osobę, możemy z nią o tym pogadać. ;)
Akurat Leonardo nie chował w piwnicy swoich prac, więc jak by nie było to on swymi działaniami jednak zwracał na siebie uwagę.
Kształcić się niezależnie od kościoła? Raczej niemożliwe. Cała edukacja była w jego rękach. Możliwe by to było, ale gdzieś zupełnie indziej, u Arabów na przykład, ale to czysto teoretycznie. W praktyce tak sytuacja wydaje się nierealna, zwłaszcza przed wyprawami krzyżowymi. Motyw ze związkami z rodami królewskimi jest już strasznie przekombinowany. Z reszta oni też (w sensie członkowie tych rodów, niech już będzie że Merowingów) kształcili się u duchownych. Skąd niby mieli by mieć to inne źródło wykształcenia? Ze szkoły prywatnej? Harvardu? Poza tym nie przesadzaj też z ogólnym kształceniem się u ówczesnych elit politycznych. Karol Wielki który rządził po Merowingach nie umiał piać i czytać. To właśnie w kościele, w klasztorach przechowywano wiedzę na lepsze czasy. Oczywiście nawiązanie kontaktów z szerszym światem - wyprawy krzyżowe - też miały w tym swój udział, ale do tego było jeszcze dużo czasu.
"Poza tym, nie trzeba było wiedzieć wszystkiego, żeby dobrze strzec tajemnicy Zakonu..."
No ale żeby prowadzić rekrutacje, szkolic nowych i wreszcie przetrwać 2000 lat trzeba trochę więcej niż odrobina oleju i gęba na kłódkę. Przeniknąć do kleru? W pojedynczych przypadkach może i tak, ale nie na taką skalę żeby gwarantowało to przetrwanie. W końcu w "Kodzie.." o czymś takim nie ma mowy.
No właśnie o to chodzi, że ja ją wykluczam. Ta teoria (hipoteza) jest według mnie przegięta i naciągana. Upraszcza historię i manipuluje nią, na dodatek wykorzystując do tego stare, wytarte motywy. Ile to już powstało opowieści na temat Templariuszy czy Graala?
Napisałeś: "Podobno nawet masoneria ma jakieś tam powiązania z nimi." To trochę tak jakbyś jednak coś do nich miał. Owszem są, ale doszukiwać się powiązań u nich z Templariuszami? Po co niby mieli by to robić? Żeby ściągać na siebie kłopoty?
Czym Zakon był mniej liczny tym trudniej było by prowadzić rekrutację. Na dodatek w każdej chwili ktoś mógł zginąć, albo umrzeć na jakąś chorobę. Jako organizacja tajna jak mógł by też tak po prostu zabrać dziecko od rodziców. Ogółem zwyczajnie zbyt wile problemów do rozwiązania. To nie mogło być takie proste jak teraz nam się wydaje.
Ale wyzwania jakie stają przed tymi organizacjami wydają sie niczym w porównaniu do tego co miał Zakon do zrobienia. Żadna też z nich nie przetrwała 2000 lat. No oprócz Kościoła, ale tam nie raz doszło do... łagodnie mówiąc przewartościowania. Zauważ też że wszystkie te organizacje wciąż zmagają się z niekończącymi się problemami nie tylko zewnętrznymi ale i tymi trapiącymi je od wewnątrz. Często po jakimś czasie ktoś stwierdza że to jednak nie dla niego i odchodzi.
Co do tych ludzi to trudno mi coś powiedzieć. Na prawdę nikogo takiego nie znam, tak jak ty nie znasz nikogo komu by się podobała książka a film już nie. Może FW organizuje jakieś wymiany czy coś w tym stylu, chociaż na tydzień, w każdym razie powinien ;)
Z antykoncepcja chodziło mi o to, że Kościół jej zakazuje, ale ludzie się tym nie przejmują. Tak samo może zakazywać książki czy filmu bo mu nie pasuje, a ludzie i tak sami zdecydują czy ta książka/film ich obraża czy też jest tylko rozrywką i można sobie na nią pozwolić. Jak by nie było antykoncepcji zabrania Biblia, Kościół sobie tego nie wymyślił z powietrza, więc co to za wiara skoro nie przestrzega się boskich przykazań?
W takim razie możesz powiedzieć to setkom, milionom, miliardzie ludzi na całym świecie. Bo żaden nie przestrzega w stu procentach Przykazań Bożych. Co do filmu, cóż, ten mówi, że Jezus miał żonę. Dla niektórych jest to równoznaczne ze stwierdzeniem, że Jezus Bogiem nie był. I jak się temu głębiej przyjrzeć, to antykoncepcja nic do tego nie ma. Cóż, kościół książki w sumie nie tyle zakazał, co wyraził bardzo negatywną opinię na jej temat. Trudno, żeby człowieka, który używa świadomie antykoncepcji ta antykoncepcja obrażała. :) Nietrudno zaś, żeby twierdzenie, jakoby Jezus nie był Bogiem, ludzi obrażała. Nawet tutaj, na FW spotkałem się z kimś, kto mówił, że inne poglądy go obrażają. I to nawet w tematach kodu, jak chcesz, to poszukaj, jak chcesz, wskaże C gdzie. I cóż, nietrudno mi spotkać ludzi, którzy mają różne poglądy na temat tego filmu. Film to zawsze była, no może nie zawsze, moja pasja. Należę do kilku kółek wielbicielu filmowych i kinomanów, do kilku nawet szkolnych się należało. ;) Wielu z moich znajomych to kinomanii, dzięki temu między innymi jesteśmy znajomymi. ;) A nie ma wśród nich takiego, który o takim głośnym filmie by nie słyszał, nie widział. Mam więc możliwość dyskusji i wysłuchania różnych opinii i komentarzy. :)
Leonardo nie chował prac, jasne że nie. I nie ma to zbyt wiele to rzeczy. Bo przecież Leonardo nie narysował wyobrażenia Boga, które to by potem przekreślił czerwoną kreską. ;) Idzie o to, że jego domniemane przekazy, które przeczyły fundamentom chrześcijańskim, był zaszyfrowane. Teraz, dzięki nowej technologii, możemy zauważyć kilka istotnych szczegółów, które dla zwykłego oka są ukryte. Cóż, optyka, zwodzenie oka. Jak widzisz obiekt w tle większych rzeczy, wydaje Ci się mniejsze. Podobnie tutaj. Widzisz w kobiecie apostoła o delikatnej urodzie. A czemu, bo to ostatnia wieczerza, a nikt wyraźnego zarysu piersi nie zrobił. A starożytne symbole, być może przez niektórych zapomniane, cóż, mogły być po prostu nie dostrzegalne. Faktem jest jednak, że kielicha tam nie ma. Nie można powiedzieć, że takie podejście do sprawy to debilstwo, bo to wtedy będzie dopiero uproszczenie.
A co do nauki, być może było to niemożliwe, czego oczywiście pewni być nie możemy. Być może była osoba wykształcona, chociażby w jakiś szkołach kościelnych. Poza tym, główne nauka, która była wprawką do zakonu, polegała pewnie na umiejętności kojarzenia faktów czy znajomości znaczenia szyfru, znajomość jakiś ciągów. Niekoniecznie muzyki, poezji czy jakiś tam innych. Po temu mogli wysyłać do kleru na szkolenie, w końcu raczej do biednych ci ludzie należeć nie należeli.
A i pojedyncza jednostka w klerze mogła sporo zdziałać. Chociażby przekazać wiedzę, która była by dalej użytkowana.
A Karol Wielki może czytać ni pisać nie umiał, był za to znakomitym dyplomatą. Głupcem widać nie był.
Żeby szkolić nowych widać potrzebny był sam mistrz zakonu. Tak przynajmniej wynika z tej hipotezy. Albo ktoś inny, bardzo wysoko postawiony. Z tego, co mówi nam "Święty Graal, Święta Krew" czy zawarte tam dokumentacje, albo inne źródła, chociażby logiczne myślenie, cel, jak postawił sobie zakon zmusił ich do kładzenia nacisku nie na ilość, lecz na jakość. I to bardzo drastycznego nacisku. Nieco inna konstrukcja niż u Masonów.
"Jako organizacja tajna jak mógł by też tak po prostu zabrać dziecko od rodziców."
W sumie to nie wiem, do czego to się odnosi. Czemu mieli by to robić. Wątpię, żeby tak robili, nic na to nie wskazuję.
"Napisałeś: "Podobno nawet masoneria ma jakieś tam powiązania z nimi." To trochę tak jakbyś jednak coś do nich miał."
Nie wiem, który fragment mojej wypowiedzi, który to za cytat użyłeś, wskazuje na to, że mam coś do masonów. Są mi oni kompletnie obojętni.
Templariuszy za to obdarzam swoistą sympatią, nie wiem, może dla tego, że byli tacy tajemniczy. Poza tym, utarte motywy utartymi motywami, ale takowe utarte motywy dotyczą raczej spraw tajemniczych. To tak samo, jak z kosmitami. Też strasznie utarty motyw, szczególnie ostatnio. Ale czy to komuś przeszkadza, żeby nakręcić takiego "Avatara" czy "Dzielnie dziewiątą";)
Poza tym, templariusze nie są aż tak utartym motywem. A Graala tak na prawdę tylko z Indiany i Legend Arturiańskich znam.
"Czym Zakon był mniej liczny tym trudniej było by prowadzić rekrutację."
Zakładając, że tylko na prawdę wysoko postawieni, tacy jak czwórka strażników...nie.
Cóż, jak każda teoria spiskowa, nieco manipuluję historią. Czy upraszcza, może w nieznacznym stopniu. Za to jest zjawiskiem, którego historia nie doświadczyła. I słusznie, bo jak historia mogła by odnotować podobny przypadek, który nadal pozostawał by tajny, skoro już raz ktoś z takim przypadkiem sobie poradził?
Wróciłem. Wiem że mnie długo nie było ale miałem "awarie systemu" mówiąc w skrócie.
No wiadomo, nikt święty nie jest, ale też i nie brakuje miejsc na świecie gdzie do religii podchodzi się znacznie bardziej restrykcyjnie (na przykład w krajach arabskich), bądź też laicko, czyli tak zupełnie na luzie. Natomiast z tego co sie orientuję to podejście do religii Polaków jest zjawiskiem dosyć unikatowym w skali światowej. Z jednej strony pełne zapału, z drugiej niesamowita wybiórczość (punktowość) w poglądach na dogmaty wiary. Antykoncepcja to tylko jeden przykład, na prawdę jest ich więcej. Kościół oczywiście książki i filmu nie zakazał bo przecież zwyczajnie tego nie mógł zrobić, nie jesteśmy już w Średniowieczu, ale walczył tak jak mógł. Podobnie było z "Dogmą" i "Ostatnim kuszeniem Chrystusa". W sumie to twierdzenie jakoby Jezus miał żonę i nie był Bogiem wcale nie jest takie nowatorskie jak się wydaje. Tego samego zdania są Świadkowie Jehowy, którzy istnieją przecież już od końca XIX w, tak więc cały szum wokół tego jest dosyć śmieszny. Zapewne nakręcany dodatkowo przez machinę promocyjną. Jak już mówiłem mnie nie chodzi o to czy Jezus tą żonkę miał czy nie, tylko o to że film jest zwyczajnie słaby.
Co tych tematów z obrażalskimi to coś tam przeglądałem, domyślam się że chodzi Ci o temat Jordana66.
Leonardo kodował swoje przekazy, ale przecież gdyby je zakodował na amen to by nigdy nikt nie odkrył ich przekazu, a przecież nie mógł też mieć pewności że jego dzieła przetrwają do czasów gdy ludzie będą w stanie je rozkodować. Poszedł by na aż takie ryzyko? A jak narysował "Marię ze zbocza" (czy jakoś tak, na prawdę nie pamiętam jak się ten obraz dokładnie nazywał, mam nadzieje że wiesz o który mi chodzi) to od razu wszyscy wiedzieli że coś jest z nim nie tego, że coś w tym podejrzanego... W każdym razie jak komuś zależy to się potrafi doszukać wszędzie różnistych, bardziej czy mniej prawdziwych czy prawdopodobnych rzeczy, które do siebie zaskakująco dobrze pasują, a potem okazuje się że z rzeczywistością mają znacznie mniej niż więcej wspólnego. Jeśli nie widziałeś to obejrzyj "Zabawy z bronią" bądź "Fahrenheit 9/11". Zobaczysz jak sprawnie można manipulować faktami i to nie jakimiś wyciągniętymi z mroków historii, ale takimi zupełnie świeżymi, które "wszyscy" znają.
"Poza tym, główne nauka, która była wprawką do zakonu, polegała pewnie na umiejętności kojarzenia faktów czy znajomości znaczenia szyfru, znajomość jakiś ciągów."
Najpierw to by chyba cza było nauczyć waszmościa pisoć i czytoć co by cołkiem nie zdurnioł jak mu się sią Fibonacciego psed łocami pokoze ;) Chodzi mi o to, że coś takiego zakłada werbowanie ludzi dosyć na chybił trafił, a może coś z nich będzie, co w tamtych czasach wydaje mi się niemożliwe do wykonania. Trudno by było nawet ukryć coś przed rodziną nowego członka, no bo jak pogodzić jedne obowiązki w domu z tymi w zakonie. Życie wtedy było znacznie trudniejsze niż teraz.
Przeca ja nie twierdze że Karol Wieli był głupcem, wręcz przeciwnie, właśnie jest on najlepszym przykładem jak mało rozpowszechniona była wówczas umiejętność pisania i czytania, skoro tak łebski facet tego nie umiał.
Gęstość zaludnienia była wtedy tak mała, że chyba niełatwo (o ile w ogóle możliwe) było by spełnić zasadę "ilość nad jakość". Może nawet Kościół jest tego dobrym przykładem. Wiedzę miał, wykształcić nowych potrafił, a upadł tak nisko.
"Pewnie wiele dzieciaków wysyłano gdzieś...tam....:\ "
Chyba do tego tamto się odnosi.
Co do masonów to chodziło mi tylko o to, że doszukujesz się jakiś tajnych powiązań miedzy nimi a Templariuszami: "Było to dość trudne, i zajęło im sporo czasu, a gdy dotarli już do tego, o co walczyli, do skarbca Templariuszy, okazało się, że wielkich bogactw, które posiadali Templariusze, nie ma. Wykiwali i Francję, i Kościół, sami zaś zeszli ponoć do podziemi. Podobno nawet masoneria ma jakieś tam powiązania z nimi. A skarbu jak nie ma, tak nie ma." - taki dłuższy cytat twojego autorstwa żeby nie było że to sobie wymyśliłem. No i chodzi mi o to że ja do Templariuszy sympatii nie czuję, chyba nawet i antypatię, zaś do masonów jak najbardziej - oczywiście czysto teoretycznie, brak mi jakichkolwiek empirycznych doświadczeń, przynajmniej takich o których bym wiedział ;)
Jeśli chodzi o utarte motywy no to właśnie ile razy już były legendy arturiańskie "męczone"? O Graalu był nawet odcinek (albo 2 odcinki) MacGyvera. A Templariusze byli w "Panu Samochodziku". O ile motyw Graala został potraktowany faktycznie oryginalnie to Templariuszy już nie bardzo. Jest to chyba najbardziej tajemnicza organizacja na świecie o której tajemnicach wszyscy wiedzą.
Niestety ale upraszcza historie znacznie poważniej niż Ci się wydaje. Na dodatek oglądane przez nas filmy, czytane książki wpływają w jakimś stopniu - mniejszym czy większym - na nasz sposób postrzegania świata, a ten zaprezentowany w "Kodzie.." to skrajna subiektywizacja Historii (w sensie ogólnym), nie tylko poprzez opowiedzianą historię, ale również poprzez zaprezentowane poglądy (tak, przeczytałem wreszcie tą cholerną książkę).
oO!!!
Myślałem, że wkurzyłeś się na mnie, i na gadanie ze mną. :D
Nie spodziewałem się, że tu wrócisz, jak miło. :D
Nie wiem, jaka jest wiara polaków. Szczerze powiedziawszy to jeżeli już się na czymś sugeruję, to na rozmowie z drugim człowiekiem. A rzadko to ma miejsce, bo rzadko kto chcę o takich rzeczach rozmawiać. Oczywiście to szanuję, to też nie naciskam. Jednak osoby z którymi rozmawiam o tym, sporadycznie co prawda, ale zdarza się, więc często słyszę od nich, że w Boga wierzą, natomiast nie ufają kościołowi ze względu na przeszłość i to, z czym mamy aktualnie do czynienia. Każdy ma prawo do wyboru, a słuchać własnego sumienia to nie jest chyba nazbyt zła droga. Sam nie przestrzegam każdego dogmatu aż tak ostro. Staram się zachować równowagę między sumieniem i a słowem kościoła.
W tej historii raczej takim uderzeniem jest to, że pośród nas mogą być Potomkowie Jezusa. Gdyby tak było, to stało by się coś niesamowitego. Oto wśród nas są dziedzice krwi największej postaci w kartach historii ludzkości. Niesamowite założenie. Poza tym, mnie się film podobał. Nie mówię, że było to arcydzieło kinematografii, ale sama historia wydaje mi się ciekawa, a film dla mnie klimat ma, więc czemu nie. Może to też dla tego, że bardzo interesuje mnie moja wiara.
Tak na marginesie, pragnę jeszcze raz podkreślić, że, mimo iż może się tak wydawać, ja w tą teorię nie wierzę.
Cóż, mamy mnóstwo opcji. Maria Magdalena była z rodu królewskiego. Do tego, jeśli to wszystko prawda, po ucieczce towarzyszyli jej między innymi niektórzy apostołowie. Maria rodzi córkę, jest ona zagrożeniem. Należy jej bronić. Apostołowie z pewnością nie przejdą bokiem obojętnie. Jeśli Maria wróciła do domu, mogła liczyć na wsparcie ze strony królewskiej rodziny. Zwrócić się do dworskiego mędrca, kogoś, kto był skrybą czy coś. Albo zwrócić się do jakiegoś innego uczonego. Być może przyjaciela, być może apostoła. W każdym razie do kogoś, kto ma ogólne pojęcie. Ten byłby nauczycielem dla córki. A łańcuch zyskał by pierwsze ogniwo. Za pewne wiedza mogła być przekazywana. Wątpię, aby grupa była spora, więc każdy nauczyciel mógł się skupić na nauczaniu kilku osób. Nie musiało być ich więc wielu, nie musieli zakładać szkół. Tak jak było to przedstawione, jeden z nauczycieli w organizacji przygarnia dziewczynę, podając się za jej rodzinę. Być może mniej więcej tak funkcjonowałby zakon, gdyby rzeczywiście istniał. Przygarnianie dzieci, które są pozbawione rodzin. Stwarzanie więzi wręcz macierzyńskiej między nauczycielem a uczniem. Trudno, żeby uczeń nie był wtedy wierny nauczycielowi. Mówię, tylko być może.
Kto wie, mówimy nie o jakimś kółku sympatyków gier rpg, ale o największej organizacji wszech czasów. I bynajmniej nie mam na myśli liczebności. Być może ten zakon działał na zasadzie współczucia i więzi, nie na prostych schematach. Było ich nie wielu, a jako ludzie kształceni przez poprzednich mistrzów zakonu, byli zdolni przekazywać swoją wiedzę. I nie otwarcie, ale z początku przez piosenki, zagadki, zabawy, które tak na prawdę uczyły wierności, lojalności, logicznego myślenia. A wybór takiej osoby też nie musiał być przypadkowy. Nie tak, ze ktoś się zgłosi, my cię uczymy.
Wybacz, ale nadal w tym fragmencie nie widzę nic, co sugerowałoby, że mam afekt do Masonów. A tak na prawdę to ani Templariuszy, ani Masonów tak na prawdę nie znam. ;) Skąd mam wiedzieć, czy ich lubię?
Może chodzi Ci o "Madonnę w grocie"? Tak czy siak, może trzeba było znać pewne zapomniane fakty, żeby rozkodować to, co zakodowane było w obrazach da Vinci. A jeśli odkryło by się takowe fakty, to już nie było większego sensu wielce to ukrywać. Cóż, wracając do książki, bo na tym się skupia powiedzmy wiara bądź nie wiara w przedstawione tam wydarzenia, i sam wielki, genialny Langdon bez pomocy "z zakonu" zagadki by nie rozwiązał.
"W każdym razie jak komuś zależy to się potrafi doszukać wszędzie różnistych, bardziej czy mniej prawdziwych czy prawdopodobnych rzeczy, które do siebie zaskakująco dobrze pasują, a potem okazuje się że z rzeczywistością mają znacznie mniej niż więcej wspólnego"
Właśnie na tym to polega. Ta sztuczka da Vinci, niby na obrazach wszystko jest normalne. Ale dokładniejsza analiza rzeczywiście ujawnia zarys biustu u postaci, która ponoć jest właśnie "Marią Magdaleną".
"Jest to chyba najbardziej tajemnicza organizacja na świecie o której tajemnicach wszyscy wiedzą."
Chyba, że brać pod uwagę hipotezę "Kodu...". :) A "Pana Samochodzika..." nie oglądałem. :(
"tak, przeczytałem wreszcie tą cholerną książkę"
Rany, nie musiałeś. oO
To subiektywny pogląd Browna, jednak opiera się na przekonaniach innych. Nie wiem, czy on w to święcie wierzy, czy po prostu udaje. Nawet nie mam zamiaru starać się domyślać. W każdym razie każdy ma prawo uważać, że taka organizacja istnieje. Bo nie opiera się ona, tak jak scjentologia, na pomysłach pisarza sf z połowy wieku XX. Opiera się ona na pewnych dość tajemniczych faktach z historii. I wyjaśnia je w całkiem sensowny sposób.
A poza wszystkim, to Wesołych Świąt!!!
A już od razu że się wkurzyłem. Z resztą jak bym miał dosyć to bym o tym poinformował, na pewno nie zostawię tak po prostu urwanej rozmowy.
Ja też nie rozmawiam z każdym o tym w co wierzy i takie tam. Ale troche się jednak gada, trochu się zwyczajnie widzi co dookoła, może też się gdzieś coś kiedyś mądrego przeczytało, no i jakiś obraz się z tego ułożył. A obraz ten wygląda tak, że podejście Polaków do religii (wiary) jest dosyć dziwne. I nie chodzi mi tutaj o negatywny stosunek do Kościoła, bo to wydaje się po części jakąś śmieszną modą, a po części naturalną reakcją na wzrost poziomu życia w Polsce. Oczywiście nikt się do tego tak po prostu nie przyzna, wydaje mi się jednak że gdy rośnie dobrobyt to niektórzy ludzie przestają czuć tą przysłowiową trwogę. Swoje też na pewno zrobiły podróże zagraniczne i zobaczenie "jak tam to wygląda". Myślałem o sprawach z których sami ludzie raczej nie zdają sobie sprawy, nie zastanawiają się nad nimi. Ktoś mówi "Bóg-tak, Kościół-nie", a przecież jak by nie było zgodnie z dogmatem Kościół jest namiestnikiem Boga na ziemi. Wielu wieży w reinkarnację co jest całkowitym podważeniem fundamentów wiary chrześcijańskiej. Pomniejszych przykładów jest więcej, jak powszechna akceptacja rozwodów, życie "na kocią łapę"... ktoś kto w tym siedzi na pewno by tu więcej wskazał i lepie to uargumentował, tak więc zjawisko to istnieje niewątpliwie.
Gdyby się okazało że potomkowie Jezusa są wśród nas to czy na prawdę tak wiele by się zmieniło? Myślę że nie koniecznie. Wielu ludzi by zwyczajnie w to nie uwierzyło choć by nie wiem co, albo jakoś by to zaakceptowało, przeszło z tym do porządku dziennego i dalej robiło swoje. Spora grupa ludzi w Polsce jednocześnie słuchała słów Jana Pawła II i ks. Tadeusza Rydzyka w ogóle nie zwracając uwagi na to że ich słowa się wykluczają, a jak już żeśmy stwierdzili, kiedyś ludzie wybaczyli Kościołowi wpadki z płaską Ziemią i konstrukcją układu słonecznego.
Pierwsze ogniwo jakoś tam mogło powstać, ale jakim cudem łańcuch przez tyle lat nie został przerwany to na prawdę niewiarygodne. Przygarnianie osieroconych dzieci wydaje się okej, dopóki się nie trafi na "czarną owce". Jeśli chodzi o ludzkie motywacje, zachowania trudno o jakieś reguły. Znaczy się są, jasne, ale też i co chwila zdażają się od nich wyjątki, a ja mam uwierzyć że tutaj nie było wyjątku (zdrajcy, szaleńca o przeroście ambicji, psychola-mordercy itd) przez 2000 lat?
Akurat współczucie uznał bym za prosty schemat, na dodatek można tego bardzo żałować. Nie każdego da się też wszystkiego nauczyć, nie łatwo było by znaleść odpowiednie zdolne dzieciaki do tak elitarnej organizacji, zaś "nieudane inwestycje" były by bardzo kosztowne i czasochłonne. Na dodatek czy można nauczyć lojalności i wierności? Z tym się raczej człowiek rodzi, albo sam o tym decyduje. Na dodatek trochu się to kłóci z tym logicznym myśleniem, no bo jeśli ktoś ma myśleć logicznie czyli świadomie to jak mu wbić do głowy posłuszeństwo.
Eh, no może nie że masz coś do masonów, tylko tak sformułowałeś myśli. Dla ciebie skoligacenie z Templariuszami jest ok, ale dla mnie nie. Ot, taka pierdoła.
Obraz to chyba "Madonna ze skał". I dalej nie chce mi się wierzyć że Leonardo tak by ryzykował. Przecież coś z jego dzieł mogło by nie przetrwać do naszych czasów. Mogło zostać zniszczone czy skradzione. Langdon zaś nie rozgryzł by zagadki gdyby Saunieri (nie mam pojecia jak to się pisze) nie zdążył przekazać mu choćby jednej z tych wszystkich wskazówek. W tej opowieści jest więcej cudów niż w Księdze Rodzaju :)
"Właśnie na tym to polega."
Ale mnie chodziło o coś zupełnie innego, o tworzenie takich pseudo-historycznych teorii spiskowych i tego typu sprawach.
"Chyba, że brać pod uwagę hipotezę "Kodu...". :) "
Lepiej jej nie brać ;)
"A "Pana Samochodzika..." nie oglądałem. :( "
Polskiego w szkole nie miałeś?
"Rany, nie musiałeś. oO "
No niby nie, ale złożyło się na to kilka czynników: wpadła mi przypadkiem w ręce, ta rozmowa, kilkoro znajomych mi ją polecało, byłem ciekawy nad czym to tylu ludzi na całym świecie się zachwyca...
Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Nie chce mi sie czytac całego forum,ale co do tego co napisał założyciel to sie zgadzam. Nawet jesli to co bylo powiedziane w filmie nie jest prawdą(w co w sumie wątpie) to katolicy mogli by wrzucić na luz. Btw gdyby Kościół nie miał niczego do ukrycia, nawet by sie nie wypowiadał na temat książki i filmu, po prostu miałby to totalnie gdzieś. Tak wiec cos mi tu nie gra;D