Kod da Vinci- 'wielkie dzieło' Rona Howarda niestety prezentuje żenujący poziom.... A przecież mógł być naprawdę interesującym filmem... Tajemnica i jej odkrywanie utonęło w sosie nudnych dialogów i nużącej akcji. Nawet plejada gwiazd nie pomaga temu obrazowi: Hanks- to chyba jeden z jego najgorszych filmów, Molina- gdzież podział się ten jego fenomen pamiętany z "Fridy" czy choćby "Czekolady"??, Tautou- zagubiona "Amelia". Do tego dołóżmy kiepską oprawę muzyczną i montaż. Widać, że reżyser zbyt mocno przejął się swoją 'misją' podania widzom szokujących faktów. Ale- kiedy chcemy być buntownikami- musimy być nimi naprawdę. W kinie liczy się jasność i klarowność przekazu, widz musi się wczuć w klimat tego, co ogląda. W tym przypadku tak niestety nie jest..
Abstrahuje od treści, bo szumnie ogłaszany skandalicznym, "Kod da Vinci" takowym nie jest.. Jednakże- z tego co widzę- głównie na ów treści oparte są komentarze na temat filmu.. Ja próbowałam ocenić ten obraz z perspektywy obiektywnego widza, który w kinie szuka obrazów, które mają go zainteresować i zmusić do refleksji. Bo magia filmu polega na tym, iż obraz ma się nie kończyć na ostatniej scenie- a powinien istnieć w wyobraźni i umyśle widza długo po seansie.. "Kod" kończy swą egzystencje wraz z napisami końcowymi..