Musiałem film zobaczyć na własne oczy pomimo niepochlebnych opinii dopływających z Canes. Od razu wspomnę, że film oglądałem po przeczytaniu książki, co muszę przyznać ma jakieś znaczenie dla ogólnej oceny. Ogólnie rzecz ujmując, książka wydaje mi się ciekawsza od jej ekranizacji i bywały momenty, w których film wydawał mi się nudny. Nie zgadzam się natomiast z opinią, że postać lorda Teabinga jest najbardziej wyrazista. Ciekawie natomiast przedstawiony jest Sylas, choć zapomnieli dać mu czerwonych soczewek na oczy, przez co stał się niepełnym albinosem. Co do głównych bohaterów zastrzeżeń nie mam, ogólnie wypadli dobrze. Nie mogę tego samego powiedzieć o kapitanie Fache, bo Jean Reno wygląda w filmie bardziej jak z roli w "Goście, goście", niż jako policjant o przenikliwym spojrzeniu. Ale ogólnie nie jest źle. Pochwalić muszę ścieżkę dźwiękową. Potrafi budować napięcie, którego miejscami nie widać w obrazie. Muzykę oceniam 6/10 no może nawet 7. Pozdrawiam i życzę miłego oglądania. ;)