Najpierw czytałam książkę i podobała mi się średnio. Dziś w multikinie widziałam film i było jeszcze gorzej. Na początku za szybka akcja (i przez to niespójna) nie pozwala zbudować właściej atmosfery, za to póżniejsze 2/3 filmu ciągnie się niemiłosiernie. Film pomija też wiele istotnych faktów, które znalazły się w książce, jak chciażby symbolika obrazu Madonny ze skał i jego powiązania z Ostanią wieczerzą (mała aluzja Leonarda do "ręki"),czy też zdradę Kościoła wobec Biskupa i chęć wykluczenia Opus Dei jego szeregów. Można się tez czepiać błachostek jak chciażby lenistwo charakteryzatorów w "zrobieniu" prawdziwego albinosa z czerwonymi oczkami (tymczasem mamy co najwyżej blondyna o jasnej karnacji z dziwnymi szkłami kontaktowymi w kolorze nieba), że już nie wspomne o scenie z komórką, która ma zastapić bibliotekę - po prostu taki nowoczesny gadżet nie pasuje w historical fiction. Ale no cóż kase na product placement robić trzeba :). Jestem tez ciekawa czy osby które nie czytały książki są w ogóle w stanie zrozumieć co oznaczają migawki z życia Sylasa i Sophie rzucone w tle wydarzeń i wyjaśniające ich postępowanie. Ale to już pytanie do Was... Ogólnie daje 2 na 5. Choć i to chyba za dużo