Kod da Vinci

The Da Vinci Code
2006
6,7 584 tys. ocen
6,7 10 1 583771
4,8 44 krytyków
Kod da Vinci
powrót do forum filmu Kod da Vinci

Czy ktoś zauważył że Kod wcale nie jest antychrześcijański a wręcz przeciwnie? To główni bohaterowie stwierdzaja w końcu, że tezy o kontynuacji rodu Chrystusa nie da się w żaden sposób obronić na gruncie racjonalnych źródeł wiedzy. Główny bohater jest cały czas sceptycznie nastawiony do tej tezy, której broni w Kodzie pseudonaukowiec-szaleniec (i do tego zbrodniarz, bohater ewidentnie negatywny)- Teabing. Na koniec zostaje aresztowany przez policjanta-członka Opus Dei (Fache), który został sprytnie oszukany i nieświadomie prześladował głównych bohaterów podjudzany przez dziwnego purpurata z wyraźnym przerostem ambicji. Przecież do intrygi Teabinga wciągnięty jest nie Kościół jako taki (co twórcy podkreślają wielokrotnie i wyraźnie - dziwne te protesty oj dziwne) tylko jakaś tajna grupka pseudoduchownych-tropicieli, którzy sami o sobie mówią, że gdyby Watykan dowiedział się o ich działalności to czekałaby ich ekskomunika. Silas -czysty obraz osoby potrzebującej pomocy psychiatrycznej. Jedyni rozsądni ludzie w powieści i filmie - główni bohaterowie, którzy wyłącznie w trybie przypuszczajacym mówią, że gdyby tezy Teabinga były prawdziwe to głowna bohaterka mogłaby być potomkiem Chrystusa. Ale przytomnie sami zaraz dodają, że nie ma możliwości tego dowieść bo po pierwsze nie ma ciała Marii Magdaleny (do porównania DNA) i po drugie nawet gdyby hipotetycznie było... i tego już nie mówią wprost - to można by wykazać tylko, że bohaterka jest potomkiem Marii Magdaleny i NIC ponadto - zupełnie nic, gdyż nie da się na tej podstawie powiedzieć zupelnie niczego pewnego o ojcu tego rodu. Naukowy sceptycyzm bohatera powoduje, że czując, iż odkrył hipotetyczne miejsce pochówku Marii Magdaleny nie robi z tym nic ponieważ wie, że niczego to nie zmieni i niczego tym nie udowodni (nieco wcześniej stwierdza, że tam gdzie kończy się racjonalna wiedza pozostaje nam już tylko i wyłącznie wiara). I to sam autor powieści ustami swych bohaterów obnaża skutecznie mizerność tez o rzekomych potomkach Chrystusa, tez, których Brown przeciez nie jest twórcą gdyż pojawiały się one w różnych formach od dawna. Powieść i film przysłużą się raczej rozbiciu w puch wszelkich tego typu hipotez i pomogą bardziej w ich ośmieszeniu niż upowszechnianiu. Czy dość nowatorskie zabiegi formalne autora powieści, bawiące się inteligencją czytelnika są aż tak skuteczne, że nikt tego nie zauważył? Na marginesie - warto w filmie zwrócić uwagę na muzykę, jest nienachalna, nie narzuca się ale jest doskonałym tłem (coś jak u Kaczmarka w Finding Neverland); myślę, że ta muzyka może być nominowana do oskara (widzę, że jest już recenzja na temat muzyki). Hanks niezły (dobre sceny o objawach klaustrofobii), niezłe zdjęcia, akcja prowadzona przez reżysera sprawnie, tak, że nie czuje się, iż film trwa 2,5 godz., no.. może pod koniec trochę nużąca, typowo amerykańska ckliwość i "pompatyczna łopatologia" ale pójść do kina napewno warto.

ocenił(a) film na 7
MaRyska_4

Bardzo dobrze to ujęłaś,
Ja także nie rozumiem, dlaczego Kościół tak protestuje przeciwko "Kodowi da Vinci". Chociaż, czym tu się dziwić. Kościół już wiele razy protestował, wywoływał ogromny szum w mediach, robiąc jedynie darmową reklamę filmom, czy książkom, ku uciesze producentów (pisarzy), zamiast raz a dokładnie skomentować daną kontrowersję, wyjaśnić w których miejscach zawarta jest nieprawda i koniec.
Już sam tytuł "kodu" przecież mówi nam, że nie jest to dokument tylko fikcja. A gdyby Kościół tak bardzo chciał protestować przeciwko jakiejś książce Browna, to powinien jak już zająć się "Aniołami i demonami". Tam to dopiero się cuda dzieją.

Filmu jeszcze nie widzialem, mam zamiar obejrzeć go w poniedziałek. Oby tylko nam nasza nowa, kochana władza PiSowska nie ściągnęła z ekranów ;)

użytkownik usunięty
milczacy

No zgadzam się z Tobą w 100% =) Tak, oby Kaczyńscy nie wzieli w łapę tego filmu bo zaraz będzie cenzurka, jak to nasz kochany prezydencik =P buahha

MaRyska_4

Krótko:

Książka warstw ma wiele, hej.

Jedną z tych warstw jest warstwa pseudohistoryczna.

W tej warstwie autor stara się pzredstawić historię Kościoła ale wychodzi mu stek bzdur (papież, który nie był w Rzymie wrzuca Templariuszy do Tybru; Konstantyn pzreforsowuje swoją koncepcję Jezusa-Boga wbrew biskupom(sic!!), niedziela zapożyczeniem pogańskim, Nag Hamandi pierwszymi pismami chrześcijańskimi !!!!).

To rzezcywiscie dziwne, dlaczego ksiazkę, ktora pzredstawia Kosciół jako zbiorowisko krwiożerczych oszustów nazywamy antychrześcijańską....

annazc

rzecz w tym że autor niczego tu nie przedstawia, co najwyżej cytuje, a poglądy prezentują fikcyjni bohaterowie. Tym się różni naukowa dysertacja od literatury, ha. Pseudohistoryczne bzdury są włożone w usta bohaterów n e g a t y w n y c h - jak Teabing zaś główni bohaterowie są sceptyczni wobec nich do końca. Podkreślam, bzdury, żeby Langdonowi i Neuveu było łatwiej je punktować ( w filmie widać to jeszcze wyraźniej podczas dyskusji z Teabingiem) i ich sceptyczne konkluzje są wyraźne. To, że mogą umykać naszej uwadze to już inna rzecz ponieważ autor stosuje masowo literackie sztuczki dla podtrzymania atrakcyjności akcji i utrzymania jej tempa. Skoro jednak główni pozytywni bohaterowie wątpią w te pseudonaukowe wywody to czy mozna autora tak odżegnywać od czci i wiary? Chyba przeciwnie.

MaRyska_4

Mój pzrykład z tempariuszami był podany albo pzrez narratora albo przez langdona, hej.

annazc

dla całości wydźwięku takie szczegóły historyczne nie mają aż tak dużego znaczenia (to wciąż tylko literatura). Spójrz tez proszę na moją odp. romantycznej

MaRyska_4

Dla całosci wydźwięku???????

Dziewczyno, czy TY sie wczoraj urodziłaś?

Przeciez ta ksiazka jest tak tendencyjna, że głowa boli. Wszystkie pzrykre fakty w historii wytłumaczone są w ten sposób, że to wina KK. To, ze w efekcie Syllas nie działał pod nadzorem Opus Dei to jest sprytne wyjście autora z sytuacji, w której sie znalazł. MOże uznał, ze już pzresadził w kłamstwach na temat OPus zaoszczędzi mu tego jednego? A moze chciał na koniec "umyć ręce"?

FAktem jest, ze WSZYSTKO co mówi o historii Koscioła jest nieprawdziwe. Dopuszczalne są przecież drobne pzrzeinaczenia u osoby, która powszechnie uwazana jest za kiepskiego pisarza, ale tyle kłamstw demskuje autora, który po prostu chce zmusić co głupszych czytelników do pzryjęcia jego wrogich Koscołowi poglądów.

MaRyska_4

Krótko:

Książka warstw ma wiele, hej.

Jedną z tych warstw jest warstwa pseudohistoryczna.

W tej warstwie autor stara się pzredstawić historię Kościoła ale wychodzi mu stek bzdur (papież, który nie był w Rzymie wrzuca Templariuszy do Tybru; Konstantyn pzreforsowuje swoją koncepcję Jezusa-Boga wbrew biskupom(sic!!), niedziela zapożyczeniem pogańskim, Nag Hamandi pierwszymi pismami chrześcijańskimi !!!!).

To rzezcywiscie dziwne, dlaczego ksiazkę, ktora pzredstawia Kosciół jako zbiorowisko krwiożerczych oszustów nazywamy antychrześcijańską....

MaRyska_4

Problem jest taki, że oni DOPUSZCZAJĄ myśl o tym, że Chrystus mógł mieć dzieci, nie był zbawicielem... Już w tym momencie kiedy tylko ktoś zakłada, że to MOŻE być prawda przeczy wszystkiemu w co wierzą chrześcijanie. Jeśli możemy zastanawiać się nad tym czy Chrystus umarł i zmartw2ychwstał to po co nam cała nasza wiara... W takim razie każdy z nas bedzie się smażył w piekle bo zbawienia nie ma....

romantyczna

Dopuszczanie jakiejkolwiek myśli i jej racjonalna analiza (naukowa, logiczna, matematyczna) nie jest złem samym w sobie. Istotną rzeczą jest rzetelność tej analizy. Nie mogę szerzej o tym w tej chwili i w kontekście Kodu, z braku czasu, więc najkrócej jak się da. Nagromadzona w Kodzie duża ilość pseudohipotez (w rozumieniu nauki)z ich pseudodowodami jest zakończona prawidłową konkluzją – nie da się tych pseudohipotez udowodnić na gruncie racjonalnym (to zrobił sam autor !!! ustami swych bohaterów – powtarzam po raz kolejny). W tym sensie wspomniana wyżej rzetelność została zachowana. Wydaje się, że autor wpadł jednak w pułapkę, w którą wpadli bohaterowie powieści Eco – Wahadło Foucault’a , którzy chcąc ośmieszyć masońsko-graalowo-templariańsk ie głupoty sami zaczęli do nich dopisywać jeszcze większe głupoty po to by wykazać ich niedorzeczność. Ku ich zdumieniu stali się współtwórcami mitu, który chcięli obalić. Dla głupców bowiem każda teza, nawet najbardziej niedorzeczna lecz popierająca ich teorie jest dla nich dowodem (z samej definicji) Dlatgo też trzeba bardzo uważać z ośmieszaniem wszelkiej głupoty gdyż głupcy biorą każdą niedorzeczność serio a „racjonalnie niezdecydowanym” łatwiej przyjąć tezy głupców niż pomyśleć.....Przypuszczam też , że wielu dostojników kościelnych w kontekście Kodu przeraża raczej to, że ci „racjonalnie niezdecydowani” pójdą śmiało w objęcia głupoty; człowiek jest istotą z natury leniwą, nie lubi się przemęczać i dotyczy to również, niestety, myślenia. Ale nazywanie autora bluźniercą jest, jak mam nadzieję zostało tu wykazane, zupełnym nieporozumieniem.

MaRyska_4

Owszem, nazywanie bluźniercą nie ma tak naparwdę wyźdźwięku "negatywnego"- stwierdza po prostu fakt- opisuje człowieka, który podaje pzreinaczone i ośmieszone prawdy o Chrystusie. Jezeli jednak nie wierzy- to jego sprawa. Jezeli nie wierzy to etykieta "bluźniercy" nie powinna go urazic, bo niby czemu miałaby go urazić?

PRoblem pojawia się, gdy Browne manipukuje historią. TU już nie jest bluźniercą, ale zwykłym kłamcą.

MaRyska_4

Aha i jeszcze jedno... to nie jest pierwszy film czy książka w której stosuje się ten zabieg: przedstwaiajac "sprawiedliwą" mniejszość walczącą przeciwko "złej" większości aby usprawiedliwić tezy które ta mniejszość promuje. Więc nie bądźcie naiwni!

użytkownik usunięty
MaRyska_4

Kościół katolicki w Polsce zrobił najlepszą reklamę filmowi "Kod Da Vinci". Jeśli ktoś jest naprawdę wierzący to mu żaden film w głowie nie namiesza. Słabo wierzącemu może namieszać wszystko. Każdy powinien mieć własny rozum i sam oceniać to co słyszy i widzi. Wszelkie próby oceny filmu za nas przez Kościół sprawią, że zainteresowanie nim tylko wzrośnie. Chyba skutek przeeciwny od zamierzonego. Dodam, że sam jestem wierzący i chodzę do kościoła. Nie uważam, aby ten film w jakiś sposób wypaczał moje poglądy dotyczące wiary. Potraktowałem go jako rozrywkę. A poglądy pozostały mam takie, jakie miałem.

Zgadzam się z Tobą i moją wiarą też nie zachwieje. Co nie znaczy, że nie znam takich ludzi którzy myślą podwójnie: wierzą w Pana Jezusa i wierzą w rewelacje zapisane w książce.

ocenił(a) film na 8
MaRyska_4

Popieraqm w 100% ta opinie. I dodam od siebie ze jesli ktos wierzy tak slabo ze go film potrafi wylamac to lepiej niech wogole nie wierzy.
Bardzo fajne kino na popoludnie, fajnie sie oglada.

MaRyska_4

Dla mnie chorą rzeczą jest gdy człowiek jest wierzący i po przeczytaniu jakiejs ksiazeczki nagle stwierdza, ze nie wierzy, albo ma wątpliwosci O_o to był wierzący, czy nie? Poza tym jesli niektórzy ludzie negatywnie piszą na temat Kościoła, że, to, że tamto, to niech sobie pomyslą o naszym śp. Ojcu Świętym, który byl Głową Koscioła i gdy obrażają koscioł, to tak samo jakby i Jego. Nie wiem czy dobrze ujęłam to w słowa, ale o cos takiego mi chodzi. A ksiażka? Dobrze napisana i "brawa" dla autora za taką szeroką i wybujałą wyobraźnię, za to, że wymyślił cos takiego do napisania, żeby zrobic małą "aferkę". Ale żeby po przeczytaniu jakiejś ksiązki zastanawiać się czy moze tak i tak było, i porównując ją prawdziwością do Pisma Św. to sorry... szkoda gadać

ocenił(a) film na 10
MaRyska_4

Z poczatku mialam tez takie podejscie ze Kod Da Vinci obraza, stek bzdur hipotez jakie sie narzuca czytelnikowi czy ogladajacemu... Tu odniose sie ogolnie do tematyki i tych wszytskich hipotez ktorych Brown sam nie wymyslil a ktore jak kazdy z Was pewnie wie istnialy w innych ksiazkach na ktorych on bazowal. I tak szczerze proponuje Wam dokument Da Vinci Code, Decoded. Tam jest jeden rezyser ktory zainteresowal sie ta cala historia i napisal Holly Blood Holly Grale. Facet naprawde w madry sposob wyjasnia ze od samego poczatku do samego koncza jego ksiazka to tylko domysly, mowi tam swietne zdanie ktorego juz nie pamietam tak dobrze wiec nie bede cytowac. I zaznacza rowniez ze jesli jestes osoba wierzaca nie przyjmiesz tego do wiadomosci i to jest Twoj dar, cos czego mozna Ci zazdroscic. Poniewaz wiara opiera sie wlasnie na jakis wierzeniach ktore nie musze byc udokumentowane a to co on bada to osoba Jezusa, jako czlowieka, tego ktorego istnienie udowodniono historycznie... Co do samego filmu Kod Da Vinci odnioslam takie same wrazenie jak autorka postu, to juz zalezy od naszej naiwnosci na ile hipotezy podane nam na talerzu uznamy za autentyczne, jak czlowiek chce to wszedzie znajdzie cos co mozna podwazyc :)

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
MaRyska_4

A mnie się wydaje, że ta książka może się jeszcze przysłużyć chrześcijaństwu. Nie wiem czy o to chodziło Brown'owi ale świat nagle zaczął interesować się Kościołem, zagłębiać w jego historię, odkrywać jego ludzką bądź nieludzką twarz. Brown zrobił to czego nie udało się innym pisarzom, wcisnął kit milionom, sprawił, że przedstwiona przez niego wersja wydarzeń nie poparta żadnymi dowodami rzeczowymi wydaje się bardziej autentyczna niż to co kościół głosił przez wieki w oparciu o historyczny dokument jakim niewątpliwie jest Biblia. Może to nie w Brownie tkwi problem tylko w Kościele, który coraz częściej miesza się w sprawy, ktore go nie dotyczą, a przestaje zajmować sie kwestią dla której został powołany. Nie jestem przciwniczką Kościoła, uważam nawet, że przyczynił się do wielu pozytywnych faktów, które miały miejsce na świecie, jestem natomiast przeciwna wszystkim przedstawicielom tej instytucji, dzięki którym taka książka jaką napisal Brown jest w stanie zachwiać wiarą milionów. I myśle, że Brownowi nie chodziło o to, by znieważyć chrześcijaństwo tylko, żeby uwidocznić "czarne charaktery" Kościoła katolickiego, co zreszta jest jeszcze bardziej wyraźne w "Aniołach i demonach", które w dużej mierze starają się ukazać kontrast między "księdzem" i "ksiedzem" "wiarą" i "wiarą" itd. Zresztą nie trzeba daleko szukać, wkońcu to my mamy ojca Rydzyka, który dla wielu stał się autorytetem na miarę Jana Pawła II, a przecież stawianie zasług obu tych kapłanów w jednej linii to niemal świętokradztwo.