narobiono szumu wokół tego filmu, wielka machina promocyjna itd., a potem po premierze został bezlitośnie zmieszany z błotem przez krytykę i sporą część widzów. a jaka jest prawda? film jest po prostu przyzwoicie zrealizowanym hollywoodzkim "oglądadłem"- trudno mu cokolwiek konkretnego zarzucić. podobno jest nudny- mnie jakos nie znużył. oglądało się dobrze- w końcu Ron Howard to sprawny rzemieślnik. nic specjalnego, nie było przełomu, rewelacji itp. ale też czy musiała być? ja o tym dziele zapewne dość szybko zapomnę bo też nie wbija się jakoś głęboko w pamięć. nie rozumiem jednak wywodów tych wszystkich krytyków- nie podobała wam się wymowa czy też co innego? bo jeśli chodzi o realizację to jak dla mnie moglibyście równie dobrze czepiać się wcześniejszego "pięknego umysłu"- też są w nim pewne rażące uproszczenia i przykrajanie faktów do potrzeb widowiska z Hollywood, a jakoś nikt się tak nie burzył. wydaje mi się po prostu, że kiedy wszyscy zaczęli jeżdzić po tym filmie, to nagle okazało się , że jest to w dobrym tonie, modne jest powiedzieć " kod da vinci" był do dupy. bronię tego filmu, choc mnie nie zachwycił, niczym nie poruszył. ale rozrywka jest to zgrabna, i chyba tylko tym miał być.
"...ale rozrywka jest to zgrabna" - zróbmy taką rozrywkę z Allaha, a później będziemy mieli rozrywkę z 11 września.
rozumiem, że film uraził cie w twoich uczuciach, ale szczerze mówiąc mnie to średnio obchodzi. dla mnie nie było w nim nic szokującego ani blużnierczego, a nawet wręcz przeciwnie- jego wymowa nawet mi podpasowała, choć to oczywiście kwestia podejścia do religii. ja mam takie a nie inne i sie z tym nie kryję. nie rozumiem tylko ludzi którzy chcieliby takiej właśnie rozrywki zabronić, bo w czymś ich obraża. stąd juz niedaleko do faszyzmu, a teraz nastroje w polsce są ku temu sprzyjające.
Chciałem tylko powiedzieć, że Katolicy nie potrafią bronić swoich przekonań religijnych.Nie mówię tutaj oczywiście o terroryźmie, ale o zdrowej, merytorycznej obronie swojej wiary.Zobacz tylko co spotkało Salmana Rushdiego za napisanie ksiażki "Szatańskie wersety".
owszem ,muzułmanie wiedzą jak dbać o interesy swego allaha. katolicy też niegdyś umieli, ale kościół siłą rzeczy się zliberalizowła, bowiem utracił władzę jaką niegdyś posiadał. w krajach arabskich tak naprawdę wciąż panuje jeszcze mentalne średniowieczne, są daleko w tyle, za cywilizacja zachodu, przede wszystkim od strony obyczajowej. a przypadek Rushdiego to juz czysty absurd, podobnie jak Theo Van Gogha, który jednakże miał nieco mniej szczęścia od autora "Szatańskich wersetów".