Szczerze powiedziawszy to połączenie komedii z gatunkiem
science fiction jakoś tak do mnie nie przemawia. Wiadome
jest, że raczej w takim miksie mądrze nie będzie, a i z
humorem też różnie przecież bywa. Więc czego można po
takim filmie oczekiwać? Czego się spodziewać. Chciałoby się
na pewno przeżyć dobrą zabawę. I tu jest pies pogrzebany.
Jedynym, na którym jeszcze się szczerze pośmiałem był ''Iron
Sky''. Oczywiście nie każdemu taki film jest w stanie podejść,
bo wydaje się być durnym projektem o niczym, lecz tak na
prawdę to pastisz, który jest prześmiewczy, bo jakby nie
patrzył temat inwazji nazistów z Księżyca może ubawić, jeżeli
oczywiście ma się do takiego kina pewien dystans. Odhaczył
bym jeszcze pierwszą część ''Facetów w czerni'', ale tylko za
rozmach, pomysł, świeżość i dobrą rozrywkę. Reszta jest ...
już zapomniałem o reszcie. Niestety tak samo będzie (już w
sumie jest) z drugą częścią ''Kokonu''. Zastanawiam się po
jaką cholerę powstał sequel. I jedyne co mi przychodzi na
myśl, to ponownie tylko kasa. Dla wyjaśnienia, bo przy opisie
do pierwszej części oberwałem, zacznę od tego o czym jest
ten filmik, bo podobno jedynka nie jest o tym o czym pisałem.
Ehhhh. Jest o codzienności, o trudach, o przemijaniu, o
rodzinie, o zmaganiach, tak prawdę mówiąc o rzeczach, które
przeważnie są poruszane w dramatach. Tak, tak, bo oprócz
tego, że ''Kokony'' to komedie sf, przede wszystkim są to
dramaty o czym wcześniej nie wspomniałem. Na pewno
połączenie tych nurtów jest nietypowe w kinie. Na pewno
stworzenie takiej historii, obsadzając w głównych rolach ludzi
u schyłku życia dosyć oryginalne. Cała reszta do mnie znów
nie przemawia, ale ciekawiło mnie co tym razem twórcy
wymyślą. Powrót na Ziemię to kompletny niewypał. Tylko
Luckettowie sprawili, że nawet gdyby, ''nawet gdyby'', to im
należą się brawa za decyzję, którą podjęli przed odlotem. O ile
w ogóle można popatrzeć na to przez pryzmat moralności.
Pozostali .... O kosmitach, efektach specjalnych (słabych
okrutnie, a przecież minęło 3 lata!) i Jacku Bonnerze nie chcę
się nawet wypowiadać. Ogólnie ta opowiastka dziś chyba nie
jest w stanie poruszyć widzów młodszych, a ci starsi będą
patrzeć nadal z wielkim sentymentem, bo chyba poza tymi
melancholijnymi i dramatycznymi scenkami, to nie ma się
czym zachwycać. Łącznie te kilkanaście minut ciekawych
scen oraz ponownie dziadkowie (babcie mniej), chociaż i oni
też już tacy ''odgrzewani'', sprawiły, że nie oceniłem tego niżej.
Skaczący, brykający, żwawi staruszkowie, wszystko to już
znamy, a aktorom chyba już i tak się to znudziło patrząc na ich
udawaną grę. Poza tym odwiedziny rodzinnego domu ''bo była
taka możliwość'', a nie konkretny powód, też do mnie nie
przemawiają. Żeby nie było dorzucę do tej 4/10 mały kamyk za
muzykę, bo chwilami na prawdę jest ona wybitna :) i może się
spodobać.
Osobiście mam sentyment do wielu filmów z lat
młodzieńczych (lata 80-90), ale serii ''Kokon'' wśród nich
niestety nie ma. Po prostu ta opowieść mnie nie urzekła.
Pozdrawiam