Jordanowi udało się wyrazić obrazami to, co w powieściach Greene'a było wyrażane w różnorodny sposób, tylko częściowo poprzez sugestywny opis scenerii. Chodzi o wywołanie wrażenia, że świat jest wielką sceną, po której poruszamy się nieporadnie i na oślep, przerażeni jego obcością. "Koniec romansu", powieść wydana w 1951 roku, jest właśnie opisem jednej z takich ślepych wędrówek, w której ulgę mogłaby przynieść tylko miłość. Ulga ta wiąże się z natężonym cierpieniem i nader wątłą nadzieją na wyrwanie się z zaklętego kręgu.