Jak się spojrzy oczami 10-latka na ten film to śmieszy zupełnie coś innego niż teraz. To był chyba pierwszy film na jakim byłem w kinie (którego już nie ma) chyba że Podróże pana Kleksa były pierwsze, w każdym razie pierwszy jaki mi się z moim kinem kojarzy. Po wielu latach bawiłem się na nim jeszcze lepiej a teraz za każdym razem jak mam okazję zobaczyć choć fragment w telewizji to wracam do wczesnych lat szkolnych. Co by o nim nie mówiono, że z czasem kiczem zalatuje to sentyment zawsze pozostanie i takich komedii już się teraz nie robi.
Własnie zamierzam sprawdzić co śmieszy w tym filmie, oczami 30-latka. Filmy Brooksa to było coś z czego dialogi recytowało się na pamięć wspólnie z kolegami z klasy. Czy Brooks zalatuje kiczem? Co za różnica, jest coś znacznie ważniejszego tutaj - Brooks uczył dystansu do wszystkich dętych i sztucznie pompatycznych produkcji "na poważnie". Myślę, że to najważniejsze.