Zawsze jak widzę taki film zastanawiam się jak doszło do tego, że ktoś przeczytał scenariusz i powiedział "wyłożę na to górę pieniędzy".
Wizualnie w filmie dzieje się dużo. Efektów jest masa. Jedne lepsze inne gorsze. Uncanny valleys średnio co 5 minut. I to nawet przy ludzkich postaciach. Skoro już o postaciach to mamy dwa typy. Statyści i kukiełki. Kukiełki to osoby, które udają aktorów, ale grają tu tylko dlatego, że byli tani. Statyści... gdyby byli z kartonu to zagraliby lepiej.
Fabuła i dialogi... są okropne. Cały wstęp wprowadzający nas do wielowiekowej historii w samym środku... Coś takiego robiło star wars, ale to nie znaczy, że każda taka akcja jest udana. Mamy umierającą planetę i rozpadające się społeczeństwo. A "mesjasz" organizuje galactic football, który całkowicie odrywa ludzi od robienia czegokolwiek. Przy okazji dotrwałem bodajże do 40-50 minuty filmu i nadal nie wiem co oni robią, że piłka eksploduje i czemu to im daje punkty. Nawet jeśli to jest potem wyjaśnione to trochę za późno. To nie jest quiditch, że zajmuje mniej niż 10 minut całego czasu filmu. To wokół tego kręci się fabuła.
Na koniec. Całość zwieńczona jest masą głupoctw. Np MC nie może poczekać dosłownie minuty do końca meczu. Wszczyna konflikt i narzeka, że został "zlinczowany". Jest skrajnie niezdarny, ale doskonale idzie mu parkourowa ucieczka przed dwoma gliniarzami. Vilain potrzebował jego "aktywowanego" DNA do ukończenia projektu. Dostał włosy, ale "to było za mało". Jak to za mało? W takim razie potrzebował DNA czy może jego komórek? Nawet jeden włos powinien wystarczyć.
Podsumowując. Jest dużo kolorów i odrażające kreatury i 2 małe dziewczynki kopią piłkę latając jak odrzutowce. Więc może się to spodobać dzieciom do lat 11. Ale jeśli zacznie się analizować cokolwiek... to cały film się rozpada.