Jestem wielkim fanem Freddiego od pierwszej części nakręconej w 1984 roku przy której
pamiętam jak srałem w majtki ze strachu. Trzeba przyznać jedno- stare, odgrzewane na
szybko kotlety nie smakują już tak samo. Freddy wygląda jakby charakteryzatorzy pokryli
aktora zaprawą szpachlową, obsypali mąką, no w ogóle jego widok nie straszy. an od razy
rozpozna zremake'owane sceny wplątane w nowe wydarzenia, jednak za dużo tych efektów.
Widać że w co drugiej scenie palce maczali programiści. Historia jest troszkę opowiedziana
z dupy. Fakt, przedstawiona jest geneza powstania Freddiego ale gra aktorów, w
szczególności rodziców mordowanych dzieciaków nie do końca odsłania i wczuwa nas w
klimat filmu jak to było w starej części. Ciekawie ujęte są przejścia między światem snów a
prawdziwym, tu należą się oklaski. Dorosły widz zauważy od początku że nie ma do
czynienia z czymś ponad czasowym a kolejnych z naciąganych horrorków masowo
nakręcanych obecnie w Stanach. Nie wiem czemu ale ne mogę dać ani więcej, ani mniej
niż mocne 6. Mimo wszystko fanom polecam.