Wyglądało to jakby reżyser chciał wszystkie najlepsze sceny z oryginału zrobić po swojemu i
"lepiej", tylko zapomniał je poskładać potem w całość. Nie było tej atmosfery zaszczucia przez
Freddego (nie wiem jak to nazwać). A jeszcze ta jego maska, która wyglądała jakby się ruszała
gdy on mówił. W "starym" Koszmarze" Freddy jak się uśmiechną to ciarki na plecy wchodziły, a tu
pewnie nie mógł się uśmiechnąć bo wszystko było na sztywno do niego przyklejone. Jak dla mnie
strata czasu.