Cześć wszystkim,
wczoraj byłem na tym filmie i po raz kolejny potwierdziło się we mnie to, że uwielbiam styl Guy Ritchie. No ale nie o tym. Jak film zbliżał się do końca oczami wyobraźni namalowałem sobie w umyśle taką scenę, która jakby się pojawiła to bym na sali kinowej chyba zszedł z zachwytu.
Wyobraźcie sobie, jak na końcu w ruinach tej wieży, co Artur połączył się z Excalibur (jakby nie patrzeć to jedna z wież jaskółki w innym świecie), w zielonym błysku, jakby z portalu pojawia się postać, której dokładnie nie widzimy. Ta postać się rozgląda i po chwili znowu znika w zielonym błysku.
Wiem, że to marzenia ściętej głowy ale ile bym dał za Wiedźmina w takim stylu... :-D
Pozdrawiam.