Ta bajka towarzyszyła mi przez całe dzieciństwo. Uwielbiałam ją i nadal uwielbiam. Jako dziecko często ją oglądałam. Widziałam może pewne podobieństwo dzieciństwa Simby do własnego, bo mi również umarł tata gdy byłam mała. Tylko że ja nawet go nie pamiętam bo byłam zbyt mała.
Mi na szczęście nie chowali. Obejrzałem to za młodu tyle razy, że byłem w stanie w głowie odtworzyć każdą scenę i dialog. Film miał bardzo duży wpływ na mnie. Przez sentyment i młodzieńczą adorację tego filmu daję jedyną swoją 10.
Jak oglądałem tę bajkę po raz pierwszy to rzeczywiście płakałem i bajka mi się jakoś tak wydawała strasznie długa. Nie dawno obejrzałem ją ponownie i już nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak dawniej. Szybko mi przeleciała, nawet nie zwróciłem specjalnie uwagi na ten moment w którym się zwykle wzruszałem.
Ale piosenka Eltona Johna nadal mi się podoba... ;]
Moja ulubiona bajka dzieciństwa...oczywiście jako film, jako bajkę do oglądania o 19.00 najbardziej uwielbiałem Kubusia Puchatka i to tego oryginalnego a nie tę komputerową wersję.
Ogólnie nigdy nie płakałem na filmie, w scenie śmierci Mufasy raczej czułem chęć...zemsty? Oglądałem to bardzo często, ach...szkoda że dzisiaj powstają jakieś wychudzone pszczółki Maje i wszystko jest komputerowe...