rozdarciuch na przynajmniej dwa, trzynajmniej dwa trzymaj, no bo tak:
z jednej strony
dzidzoki to urodzeni aktorzy wyssały tę zdolność z mlekiem matki a jak jeszcze idą w udawanie dorosłych to już w ogóle
same samograjki.
jednak z drugiej strony
słowo wojna z offu na obłędnym foniaku podrasowywanie obrazu powłóczystym zwalnianiem i tak dalej i tak dalej to trochę za mało tanio łatwo byle
szajki wielograjki przekalkulowane.
***
moim skromnym zdaniem kluczem do uzyskania określonego efektu pojedynczym obrazem jest budowanie podeń
o jego skuteczności decyduje wszystko to czego doświadczaliśmy wcześniej
obraz destylat z pominęciem procesu - a jest tu sporo takich - mija sedno sprawy.
teraz matury, no to proszę sobie przypomnieć jak to było na maturze na przykład z matematyki:
oto liczyło się zawsze rozpisanie równania z kilkoma niewiadomymi, nie - końcowy wynik.
***
a zatem tymczasowo reasumując:
film żyje kiedy na fotelu kierowcy zasiada samo życie
żyje tym co się w nim dzieje kiedy dzieci widzą misie
własną wewnętrzną logiką wydarzeń której trajektorie wyznaczają dwie małe bohaterki utytłane w błocie.
z kolei film jest trochę martwy - lub tylko tak pachnie - kiedy na to co widzimy autorzy transmitują własne widzimisie
to mnie nie przekonuje w ogóle takie wyrozumowane wyrozumowanie
w ów czas film powstaje - nie na bieżąco, ale - w skrytce z narzędziami.
***
nie chciałbym być złośliwy, ale poddawanie obrazu tego typu manipulacji sprzeczne jest nawet ze światopoglądem patrona, no bo tak:
kiedy jesteśmy z dziećmi, które w chmurze widzą misia, w ów czas kucamy przy dziecku tak jak tego chciał korczak.
oddajemy im głos, chłoniemy ich ogląd - z oczami na ich wysokości.
ale kontemplując na przykład scenę tańca wojennego na plaży zrazu wstajemy z tych kucków.
odbieramy im głos, tracimy ów ogląd - a nasze oczy spoglądają z gór.
wypadając z króla maciusia pierwszego,
wpadamy we władcę much.
***
czego nie dowidzimy, zrazu dosłyszymy, bowiem warstwa soniczna budowana jest w oparciu o podobne prawidła.
znowu: wysztucznione dźwięki na instrumentarium szarpane w postprodukcji dodane wybrzmiewają najtaniej, z kolei najpełniej - nagrania terenowe, zebrane na mikrofon dźwięki otoczenia.
***
ale może to wszystko tak specjalnie, że pod ursus, jak w ursusie, tej symfonii, bo przecież fabryki stopem fonicznym pieśni i tańca też nie wystawały.
bo jeżeli przyjąć - a chyba można tak przyjąć - że film jest o stopniowej utracie niewinności, w ów czas dochodzimy do raczej kompromitującego mnie i wszystkie powyższe zarzuty wniosku, że filmowcom udał się podchwyt.
z opartej na wycofanej, zdystansowanej obserwacji przeszli do ingerencji, natrętnej manipulacji, tak jak się przechodzi ze stanu naturalnego dziecka w stan wynaturzonej pełnoletniości.
**
podróż:
z radosngo pławienia się w zmysłowości do smutnej konieczności aktywności intelektualnej.
z totalnej realności sprzed inwazji myśli do myśli.
z poczucia beztroski do odczucia całkowitej tragiczności losu.
czyli - gwoli ścisłości - do wojny.