Dowiadujemy się, że od śmierci Cezara minęło wiele pokoleń. To musiało być ze 30 tych pokoleń, bo miasta wyglądają jak po 500-600 latach albo zagładzie nuklearnej. Z drugiej strony mamy kolonię ludzi, która w stanie praktycznie niezmienionym prosperowałby przez 600 lat pod ziemią, w zamknięciu. Ktoś tu przesadził z CGI.
Też mnie to zastanawia...jeśli minęło z 200, to serio świat byłby tak rozsypany i tak mało by zostało po cywilizacji? Wygląda to ja co najmniej 1000 lat ..ale ludzie przez 1000 lat by nie dotarli do tego magazynu broni (gdzie dalej działa światło i w środku wygląda wszystko jakby wczoraj zostawione).
Nawet kinu rozrywkowemu trochę sensu nie zaszkodzi. Śmiem twierdzić, że nawet może pomóc, poprzez uwiarygodnienie opowiadanej historii.
Nie zmienił się aż tak. Nie zarósł, mimo że znajduje się na terenach otoczonych lasami i borami. Budynki z wielkiej płyty stoją, nie rozsypały się. Żeby Prypeć wyglądała jak to miasto w filmie z orlimi gniazdami, to musiałoby minąć kilkaset lat, raczej bliżej tysiąca.
- Im tam nadal wszystko działało - skąd mieli technologię do naprawy oraz minerały?
- Jakim cudem statek Proximusa się nie rozsypał na naszych oczach? Woda morska to prawdziwy pogromca metalu.
- Jakim cudem małpy, małpy i ludzie byli się w stanie dogadać skoro język się BARDZO szybko rozjeżdża?
PS. Jak Noa przebył tunel to tylko czekałem aż zobaczę Żyrafa na horyzoncie, a moja dziewczyna się śmiała, że bunkier się zaraz otworzy i wyjdzie Alloy :D
Najgorzej rzecz się ma w opisie ludzi z bunkra, których widzimy w finale. Po kilkuset latach izolacji taka mikro-społeczność raczej nie przypominałaby naszej kultury. Oczywiście nie mówiliby takim angielskim, jaki używany jest w Kalifornii na początku XXI wieku, nie ubieraliby się jak ludzie z początku XXI wieku, nie mogliby mieć takiego wykształcenia, jak ludzie, którzy na początku XXI wieku przeszli przez wszystkie szczeble edukacji, nie mogliby mieć takich samych kodów kulturowych, takich samych gustów, takich samych obyczajów ani takich samych praw, zasad, kodeksów. W literaturze sf jest cała gałąź nazywana fantastyką socjologiczną, która spekuluje na temat "ewolucji" społeczności i mikro-społeczności postawionych przed ekstremalnymi wyzwaniami. Tu mamy mikro-społeczność izolowaną przez kilkaset lat, ale jej przedstawiciele wyglądają i zachowują się, tak jak my. To jest niedorzeczne.
Na początku filmu narrator tylko wspomniał, że akcja dzieje się "wiele pokoleń później".
Tak, jeden z największych absurdów filmu. Poza bunkrem, w którym ukryła się garstka ludzi czas płynął inaczej - minęło kilkaset lat. W bunkrze z ludźmi maksymalnie kilka. Wszyscy są po MIT, wywodzą się z naszej kultury, słuchają Deep Purple, są dobrze odżywieni, mają zdrową cerę i obsługują komputery z 2015 roku.