Po kiepściuchnej "Troi" i niezbyt dobrym "Aleksandrze" ten film to niemal arcydzieło. Widać, że Scott zna się na reżyserowaniu podobnych filmów. Aktorsko "Królestwo..." jest co najmniej przyzwoite (zwłaszcza świetni: Csokas, Irons i Norton). Nawet Bloom, o dziwo, nie zawiódł pokładanych w nim nadziei (pamiętamy jeszcze przecież jego żałosną rolę w "Troi"). I chociaż najbardziej rozleklamowana scena z filmu -oblężenie Jerozolimy nie jest wcale tak rewolucyjna, jak zapowiadali twórcy (wręcz przeciwnie -całość to zlepek podobnych scen z "Dwóch wież" i "Powrotu króla"; widać wyraźnie, że Scott oglądał filmy Jacksona -i się na nich wzorował), film nie nudzi ani przez sekundę. Jedyne większe zastrzeżenia, jakie mam -to zbyt szybki początek -i kilka scen typowo amerykańskich (np. masowe pasowanie na rycerza w Jerozolimie), ale to pierwsze może jeszcze uratować dłuższa (już zapowiadana) wersja DVD, a to drugie i tak (na szczęście) nie razi zwyczajną hollywoodzką przesadą, a raczej ma w sobie pewien urok (choć sam do końca nie wiem, dlaczego).
Nie wiem gdzie było widać to wzorowanie się na Jacksonie ? i co ma znaczyć "amerykański wątek" w pasowaniu rycerzy ??
Eksplozja części murów i walka w wyłomie (Helmowy Jar), wieże oblężnicze (Minas Tirith), łucznicy (Helmowy Jar), kule ogniste (Minas Tirith), tarany (Helmowy Jar i Minas Tirith). Wiem, że to wszystko z osoba nie wskazuje na zapożyczenia, ale razem przywodziło mi co chwilę na myśl fragmenty z "Władcy..." (najbardziej te eksplodujące w zwolnionym tempie części murów -i Balian-Aragorn pędzący na czele mieszkańców Jerozolimy-Elfów do wyłomu). Właściwie nie widziałem ani jednego ujęcia, którego by nie było we "Władcy...". ;-P Co do "amerykańskiego wątku" -to chodziło mi o to, że Amerykanie lubią takie scenki w stylu "od pucybuta do milionera" + gadki o honorze i bohaterstwie. ;-) Nie przeszkadzało mi to, więc dałem filmowi aż 9/10. Nie posunęli się do absurdów. No i flagą amerykańską nie mogli powiać, więc było OK. :-P