Królestwo niebieskie

Kingdom of Heaven
2005
7,2 178 tys. ocen
7,2 10 1 178344
6,4 33 krytyków
Królestwo niebieskie
powrót do forum filmu Królestwo niebieskie

Niestety - ZAWÓD

użytkownik usunięty

Film wzbudza uzasadnione moim zdaniem kontrowersje. Może nie popada się w wypowiedziach w skrajności opinii towarzyszące np. "Aleksandrowi", lecz tym razem doskonale rozumiem i jeden i drugi "obóz" (należę do zaciętych krytyków filmu Stone'a), bowiem "Królestwo...." jest i przeciętne i wysmakowane i przewrotne zarazem. Zaczynając od ostatniego - równie przewrotne było "1492....." tegoż samego twórcy i to akurat zaliczam in plus Scottowi. Jego przewrotność daje do myślenia, co w dzisiejszej kinowej rzeczywistości zdarza się już raczej rzadziej niż częściej.

Nieco abstrahując pokuszę się o ocenę "Królestwa....." poprzez odniesienie do innych produkcji. Zatem, daleko w tyle za niedoścignionym "Braveheart", wciąż za daleko od "Gladiatora" a spośród ostatnich, wiele okrążeń przed "Królem Arturem", kilka długości rydwanu przed "Aleksandrem" i, co mówię z pełną odpowiedzialnością, o tuman kurzu spod kół za "Troją" (tak wielu nie docenia klimatu zbudowanego w tym filmie).

Co się tyczy smaku - urzeka w "Królestwie..." pietyzmem, ogromem i realizmem cała scenografia (+kostiumy). W tym jak wiadomo Scott chyba nie ma sobie równych. Że wspomnę chociażby widoczek tętniącego życiem portu w Mesynie, czy wjazd do Jerozolimy albo fortecę Reginalda. Obrazowość ratuje ten film. Dbałość o najmniejszy detal, o maksimum wiarygodności - to w kinie historycznym od "Gladiatora" (wyjątek sprzed 2000 r. to oczywiście "Braveheart")
ustandaryzował Scott na bardzo wysokim poziomie. Słowa pochwały także za muzykę, godną wielkiego tematu acz momentami niedopasowaną do scen. Chwilami zwiastuje ona burzę, narasta niczym tornado a tu nagle klops, nic wstrząsającego się nie wydarzyło.

A teraz przeciętność i minusy - a niemało ich!
- naiwność naciąganej do bólu historii kowala, istnej alfy i omegi średniowiecza
- malutkie dosłownie napięcie i praktycznie niewiele emocji
- dłużyzny i denerwujące wyczekiwanie na finał, gdyż Scott zakpił z widza rozbudzając niewyobrażalnie apetyt na jakąś ekranową zawieruchę i każąc na nią czekać na ostatnie minuty (nie rekompensują tego pojednki Blooma pod palemką i przy studni)
- nie zapadająca dłużej w pamięć batalistyka, momentami śmieszna i na wyrost (to drżenie kamery przy bombardowaniu - przecież to nie były bomby w dzisiejszym rozumieniu!!!) a także nic nie wnosząca
- ciągłe moralitety w dialogach, każdy prawi Bloomowi kazania
- siermiężny patos (choćby dwie przemowy Blooma do ludu, pasowanie ludu na rycerzy)
- najciekawsza postać to król Baldwin (Norton)
- nie ma się w co lub w kogo wczuć
- schematyczna postać kobieca Sybilli (te zbliżenia na jej zmartwioną twarz w krytycznych momentach aż wołają o pomstę do nieba - kłania się tu Helena z "Troi", tez stała np. na murach i obserwowała Blooma - no istna kopia!!)
- zmurszały, równie schematyczny i słaby montaż (nie to co np. w "Helikopterze..."), są charakterytyczne dla reżysera ujęcia ale zbyt już znane, Scott w stagnacji (rozmówka w bliskim planie potem przeskok do planu ogólnego)
- skwaszona mina i spojrzenie Blooma nieco powściągnięte acz nazbyt jeszcze widoczne i rozśmieszające

Reasumując, jako fan kina historycznego oczekiwałem po mistrzu Ridley'u znacznie więcej wyczucia w dobrym poprowadzeniu fabuły (w "Gladiatorze" bez szemrania przyjęliśmy motyw generała trafiającego na arenę), więcej nowatorstwa i mniej stagnacji (w fabule i realizacji). Na polu wizualnym "Królestwo..." co prawda nie zawodzi, wręcz nawet konkuruje z "Gladiatorem" ale cała reszta absolutnie nie zasługuje na miano porywającej. Dlatego za przewrotność i przepyszną obrazowość 7/10.

ocenił(a) film na 6

Doskonała recenzja. Zgadzam się z powyższymi słowami poza oceną - ja daję 6/10. Nic dodać, nic ująć...