Główny bohater ma downa (albo coś w tym stylu). To jedyne racjonalne wytłumaczenie zachowania tej postaci. Cały czas paszcza otwarta, tempy wzrok, taki trochę napakowany koks z mózgiem zeżartym przez dopalacze.
Historia jest prosta – bohaterowi umiera matka (świetny pomysł na scenę, zepsuty przez fatalnego bohatera), więc przenosi się do dalszej rodziny (babci i wujów), którzy są gangsterami. To znaczy chyba już nie są – kiedyś (nieokreślony termin) dokonali napadu na bank i teraz policja dybie na jednego z nich (czemu nie na wszystkich?). Generalnie, przebieg fabuły wygląda tak – policji znudziło się czekanie (nie wiadomo, ile czekali) więc zastrzelili jednego z rodziny. Rodzina w odwecie zabiła policjantów. I tak parę razy, do znudzenia. Na koniec cały film sprowadza się do fikcyjnego wyboru głównego bohatera – czy wybrać solidarność z rodziną, czy zakapować na policję.
Fikcyjnego, ponieważ główny bohater jest amoralny (obojętny moralnie), nie przedstawia sobą żadnych wartości, tak więc nie jest w stanie dokonać wyboru, ponieważ nie odróżnia kwestii jakie stoją za wybraniem którejś ze stron. Tak więc cały motyw wyboru jest sztuczny, nie należy on do postaci tylko do reżysera.
Dalej – postaci są płaskie jak asfalt w Australii. Wprawdzie jedna postać zacznie budować swój wizerunek, mówiąc o tym, jak wyobraża sobie swoją przyszłość itd., ale ona szybko zginie. O, i babcia też powie 2 zdania o swoich motywach, ale to na koniec, zaśniecie do tego czasu ze trzy razy (chyba że przyjdzie wam oglądać ten film podczas turbulencji czy jazdy polskimi kolejami – wtedy tylko 2). Jak wskazuje tytuł, gangsterska rodzina to zwierzęta - mają owłosione klaty, gęste brody, jak się zaczną tarzać po podłodze w zwolnionym tempie to wyglądają jak lwiątka. Nie kierują się wartościami, tylko instynktem, tak więc oglądanie ich życia jest wybitnie nudne i męczące, a czasami też denerwujące.
Błędów logicznych w konstrukcji opowieści nie chce mi się wypisywać.
4/10