Film sam w sobie ogląda się jak dobre SF, niezbyt optymistyczna wizja przyszłości. Może wzbudzać skojarzenia z niedawną pandemią, która nagle wybuchła i nikt nie wiedział jak reagować.
Jeden z komentarzy skojarzył film z metaforą na okres dojrzewania i jego trudności. Nie do końca mi to "pasuje" - mutacja dotyka ludzi w każdym wieku i reagują na nią podobnie.
To co mnie zastanawiało w miarę rozwoju akcji to interpretacja mutacji jako choroby psychicznej. Może dotknąć każdego, izoluje od bliskich, lekarze nie wiedzą jak pomóc. Cześć osób chce odizolować "zakażonych", cześć chce umożliwić im funkcjonowanie w społeczeństwie. Ojciec nie ufa środkom podjętym przez szpital, ale ze względu na bezpieczeństwo rodziny musi zdecydować się na drastyczne kroki.
Film w przejmujący sposób pokazał samotność w obliczu sytuacji z której może nie być dobrego wyjścia. Przy mutacji matki ojciec za wszelką cenę starał się "przywrócić" ją do normalnego życia - ich życia rodzinnego. Po tym doświadczeniu szukał sposobu żeby ukryć mutację syna, poprzez dostosowanie go do innych. Ostatecznie zrozumiał że ta walka jest przegrana i musi przyjąć inne podejście, przy czym jego miłość do syna nie zmalała.
Jeśli miałabym szukać drugiego dna w tym filmie, to jest moja interpretacja. Chętnie przeczytam inne opinie.
Podoba mi się twoja interpretacja, według mnie film rzeczywiście łączy w sobie tematy zdrowia psychicznego jak i tematy rasizmu, dyskryminacji i braku akceptacji społeczeństwa dla osób o innej orientacji seksualnej, jak i osób z zaburzeniami tożsamości płciowej, a nawet w filmie poruszony został temat ADHD, co też jest moim zdaniem godne uwagi.
Chodzi mi o symbolikę ukrytą w narracji, która reprezentuje niezliczone motywy, np. Fix pozwala Emile'owi zmienić opatrunek, odsłaniając swoje prawdziwe oblicze. Fix przeszedł operację zmiany kształtu twarzy, aby zapobiec wyłonieniu się dzioba, co jest przejmującym odkryciem, które pogłębia zrozumienie przez widzów jego cierpienia i odporności. Kłopoty Fixa wiele wskazują na sposób traktowania osób queer na początku XX wieku. Ludzie byli ścigani za bycie queer, poddawani chemicznej kastracji i innym inwazyjnym procedurom mającym na celu „wyleczenie” homoseksualizmu.
Zważywszy na poziom militaryzacji społeczeństwa i paniki moralnej w reakcji na pojawienie się "potworów", jak również miejsca, w których przebywają (chowanie się po lasach, smierć w transporcie) wydaje się jasne, że jest to głównie (ale nie tylko) metafora kryzysu migracyjnego. Z naszego punktu widzenia nie do końca czytelna, bo mamy jednolite etnicznie społeczeństwo, więc podział na "swoich" i "obcych" jest ostry. Ale we Francji czy np. w USA wiele osób jest takimi "hybrydami", bo mają korzenie w innych krajach – i nawet jeśli na co dzień nie muszą o tym myśleć, bo czują się w 100% członkami społeczeństwa, to kto wie, czy nie przyjdzie pora na nich i ktoś nie uzna ich za zagrożenie dla spójności kulturowej.
Dzięki za podzielenie się przemyśleniami! Nawet ta krótka wymiana według mnie pokazuje jak umiejętnie twórcy poprowadzili narrację "pokrywając" wiele interpretacji. Podejrzewam, że jeśli obejrzę ten film za rok albo później to znowu znajdę inne tropy, reagując na zmiany globalne jak i personalne.
A ja żadnej interpretacji i drugiego dna nie szukałem, bo i po co? Ot, mutacja, która jest novum dla wszystkich i tyle.
Dokładnie. Ja od razu skojarzyłem film z "Planetą Małp" - wirus sprawia, że ludzie zatracają swoją osobowość, zdolność mowy i percepcję zjawisk jakby przeszli lobotomię.
A dla mnie trochę jednak metafora - o godzeniu się z dorastaniem dziecka i o godzeniu się na wybranie przez niego własnej drogi. Trochę również o uczeniu się akceptacji inności i kolejnych etapach aż do całkowitego uwolnienia... Co nieco również o godzeniu się z nieuleczalną chorobą drugiej osoby, z jej "przemianą" ... Jak dla mnie bardzo doby poruszający film i wielopłaszczyznowy :)
Ale głównym bohaterem jest nastolatek i właściwie wszystko obserwujemy przez pryzmat jego dojrzewania/przemiany. Jest to więc także metafora dojrzewania.