Oglądamy współczesne animacje, zachwycając się brutalną szczerością, jeśli chodzi o humor w "Shreku", wzdychamy za pięknem wewnętrznym w "Pięknej i Bestii", czy oddajemy hołd, największemu przebojowi Disneya "Królu Lwie", ale tak naprawdę to nawet nie wiem, że ten największy przebój... nie pobije, serca animacja, albo raczej jej jądra.
Zachwyceni, połykamy każdą współczesną bajkę a nie mamy pojęcia, że przecież kiedyś musiała się pojawić ta pierwsza w historii.
Odpowiedź na pytanie dało nam w końcu kino i sentymentalizm współczesnego Disneya. "Królewna Śnieżka i Siedmiu Krasnoludków" to dzieło wybitne! Piersza pełnometrażowa animacja w historii kina, a zarazem wzór dla innych produkcji. Długo twórcy musieli czekać na jej następczynię: równie ciepło została przyjęta następna baśń - tym razem "Kopciuszek" jednak dopiero w roku 1950 dokładnie w 13 rocznicę małej królewny.
Obraz jak na epokę zdecydował się ją pobić. Jest to widoczne chociażby w odbiciu w wodzie, który wydaje się być tak realny, że przykleja do ekranu. Wiele napewno zmieniło się od tego czasu. Otrzymaliśmy odświeżony przebój, obraz doznał większej barwy, tej mocneijszej, odważniejszej, która mogłaby w przedwojennych latach, rzeczywiście jak twierdzili ówcześni bonzowie, przyprawiać o ból oczu. Dzisiaj jest inaczej. Nasza dzisiejsza technika zdziałała cuda - mimo że ma się wrażenie że film pała nowością obrazu, to jednak wciąż wspominamy ją oddając wyobraźnię w ręce lat 30-tych.
Wykwintna baśń, humor - patrz Gburek wysokich lotów, piękne sceny miłosne, no i groza...

Polecam gorąco! Produkcja obowiązkowa dla każdego fana disneyowskiej animacji.