Ja przyznam, że się spodziewałam czegoś lepszego, tym bardziej, że Tarsem. I zawiodłam się dość konkretnie. Nie jest jakoś tragicznie, ale skrzywić się można i westchnąć z niedowierzaniem, że to tylko tyle? Nic więcej? Może nie słabo, ale i nie za mocno. Dlatego uważam, że swego rodzaju katastrofa.
Twoje określenie bardzo łagodnie definiuje to, co sama czuję po obejrzeniu tego filmu. Daję mu 1 punkt jedynie za to, że w ogóle jest. Uczynić ze Śnieżki oraz krasnoludków złodziejską bandę, z Księcia - na wpół nagiego golasa i nieudacznika oraz - zaczarowanego szczeniaczka, całkowicie przeinaczyć wątek o symbolicznym jabłku, "lustereczku" oraz o pocałunku martwej dziewczyny w szklanej trumnie to jednak stanowczo za dużo, nawet dla tak wyrozumiałego widza, jak ja. Po "Alicji w Krainie Czarów" mam spory niesmak i dziwny uraz do takich przeróbek klasycznych bajek i ten film mnie w tym utwierdził. Typowa profanacja klasyki, ot co! :)