Fabuła jak na horror jest bardzo oryginalna i nawet niezła. Obłąkany malarz znajduje w ciemnych, brudnych kanałach chorą syrenę. Postanawia ją namalować, więc zabiera ją do domu i wrzuca do wanny. Wraz z postępem jej choroby pojawiają się na jej klatce piersiowej i brzuchu wielkie ropienie i wrzody, z których wycieka krew, ropa a nawet pełzające robactwo.
Ogólnie wygląda to naprawdę ohydnie (w pozytywnym znaczeniu), a do tego trzeba dorzucić zakończenie, którego się nie spodziewałam.
Mimo wszystko z takiego scenariusza można by wycisnąć znacznie lepszy film.