To bardzo popularne stwierdzenie tych, którzy oglądali i w kinie i na srebnym ekranie. Przyłanczam się do niej. W całości "Dekalogu" ten film nie spiorunował mnie tak, jak po premierze, kiedy nie potrafiłem odezwać się absolutnie do nikogo, z nikim nawet przebywać przez dalszą część wieczoru. Bardzo duży wpływ miał na mój światopogląd. Istnieje dzieło kinematografi, które jest bardziej misternie zbudowane i poruszające temat kary śmierci. Mówię o "Dead Man Walking"- film zadający tysiące pytań, nie dający ani jednej odpowiedzi. Klimat stworzony przez Kieślowskiego, kamera z ręki, żółty filtr, to wszystko stworzyło moje przerażenie.