Scenariusz absolutnie przewidywalny, jedyne, co zasługuje w nim na uwagę, to myśl końcowa. Ani fabuła, ani bohaterowie nie są specjalnie oryginalni, raczej trywialni. Dodatkowo dość denne rozwiązania reżyserskie (nawet, jak na ówczesną kinematografię), pretensjonalny, mdło uśmiechnięty Valentino, mający zapewne rozgrzewać serduszka kur domowych swoim romantyzmem, uśmiechem i generalnie fizjonomią.
Kino nieme obfituje w znacznie ciekawsze pozycje, to raczej pretenduje do nazwania telenowelą lat 20.