Za to na najwyższą notę zasługują: 1) Irańska muzyka w pubie i z końcowymi napisami, 2) Irański
klimat, to ich heyah-hoy, 3) Efekty specjalne, to znaczy to zarzynanie i szlachtowanie. Na przykład
fajnie było, jak koń rozdeptał mu głowę i to oko tak spłynęło. Super. Podejrzewam, że świetnie się
bawili kręcąc ten film.
W ogóle rzadko pojawiają się w telewizji irańskie filmy. Czasami coś dzieje się w Dublinie i to
koniec.
O ile wiem, to Chamenei nie przykładał reki do tego filmu. Przecież to perski duchowny.
Przymiotnik irański tak samo odnosi się do Iranu jak do Irlandii. Przecież dziś mówi się indianistyka (czasem indologia), ale każdy kumaty wie, że nie chodzi o Indian, ale o naukę o Indiach.
Irański to irański,a irlandzki to irlandzki.Wplatanie Indologii jako analogii do naszej polemiki jest idiotyzmem.Nara.