Kto spodziewa się kolejnej głupiej komedii romantycznej z Szycem, może być zaskoczony. Humor, jest (swoją drogą całkiem niezły), romantyzm - też, ale zepchnięty tak jakby na dalszy plan. Reżyser całkiem poważnie, a także nieco szyderczo podchodzi do problemu neofaszyzmu. Nie chciałam iść, bo połączenie Szyc + komedia romantyczna, odpychało, poszłam z nudów i nie żałuję. Jak Szyca nie lubię, tak w tej roli sprawdził się doskonale. Obawiałam się, że wyjdę z kina z poczuciem zażenowania, a tu - niespodzianka. Spokojnie można się wybrać.