Rozczarowanie. Osoba Mohsena Makhmalbafa po tylu świetnych filmach powinna być już swego rodzaju gwarantem jakości kolejnego przedsięwzięcia, ale 'Krzyk mrówek' udowadnia, że w kinie egzotycznym nadal trudno o takie pewniki. Nowy film Makhmalbafa nacechowany jest dziecięcą niemal naiwnością i fabularną nieporadnością. Reżyser nie może się zdecydować o czym chce opowiadać, niby łączy ze sobą wydarzenia fikcyjne z rzeczywistymi, niby o czymś tam mówi, ale ostatecznie są to w głównej mierze pseudofilozoficzne banały, które każdy chyba już zna. Gdzie się podziała jego forma z czasów doskonałego 'Kandaharu'?