Dawno nie pisałem dłuższych opinii na temat jakiegokolwiek filmu, ale dziś po seansie stwierdziłem, że absolutnie muszę to zrobić, bo jestem wręcz zgorszony tym co właśnie obejrzałem.
[MOGĄ BYĆ SPOLILERY]
Krzyk to już chyba kultowa seria. Mimo powtarzających się schematów, absurdalnych a wręcz idiotycznych sytuacji takich jak w części drugiej kiedy centymetry dzieliły bohaterki od ściągnięcia maski nieprzytomnemu mordercy w samochodzie, aż po fakt, że wszyscy bohaterowie zachowują kompletnie sprzecznie z zasadami ludzkiej psychiki i żyją sobie dalej, jakby się jak nigdy nic się nie wydarzyło… seria ta jest wyjątkowo udanym widowiskiem, do którego można wracać i się dobrze bawić.
Nad samą fabułą nie ma co się rozwodzić chyba w ogóle. Wszystko to już było i nie powinno się spodziewać niczego ambitniejszego. Zresztą nawet sami po części w filmie to podkreślali, że „Stab to siekanka a nie emocjonalne, romantyczne widowisko”. Więc powiedziałbym, że do fabuły nie mam absolutnie zastrzeżeń, jest jaka powinna być. Ni to wada, ni zaleta.
Jedynym pozytywnym elementem jest powrót dawanych bohaterów. Niestety jednak i tu są problemy… Mój ulubiony bohater całej serii Deway został uśmiercony zaraz po tym jak się pojawił na ekranie, co z automatu ten film stracił na wartości. Ja wiem, że bycie ciamajdą to jego urok oraz fakt, że seria słynie z absurdów o których wspomniałem wcześniej ale potraktować go w sposób jako został przedstawiony, jest wręcz obrazą. Uważam, że powinien być potraktowany bardziej poważnie a nie reżyserować scenę w której, były szeryf nie trafił z 5 metrów i wręcz sam się nadział na nóż kiedy podszedł na bliską odległość aby trafić w głowę…
Gale, to już nie ta sama postać co w pierwszych trzech odsłonach. Courteney odstawiła wspaniały, co prawda nie zbyt wymagający ale jednak pokaz w pierwszych trzech częściach. Sam fakt, że była przepiękna, to jeszcze uwodzicielsko żmijowata, wyluzowana wersja Famme Fatal, W dodatku znakomicie odgrywała emocje, strach, zazdrość i jej słabość do Dewayego. Niestety poszła pod skalpel i z całym szacunkiem ale od 4 części wygląda przerażająco. Nie jest w stanie niczego odegrać bo jej skóra jest tak naciągnięta, że pozbawiła się wręcz jakiejkolwiek możliwości mimicznych. W tym filmie wręcz nie mogłem na nią patrzeć była bardzo odpychająca. I osobiście uważam, że byłoby lepiej gdyby to ona zginęła zamiast Dewayego.
Sidney nie była nigdy moją faworytką serii mimo, że to postać główna, ale ona ratuje ten film w dużym stopniu. Mam nadzieję, że mimo braku obecności w VI części, pojawi się w VII i producenci przestaną kombinować i będą ją traktować jak należy, czyli jako główną postać a nie dodatek tylko dlatego, że chcą wypromować młode gwiazdy, bo aktorami ich nazwć nie można…
Nie chcę się rozpisywać na temat wszystkich aktorów, skupię się jednak na Ortedze. Bo fakt jest taki, że oprócz fanów poprzedniej serii, to nowych widzów zachęciła właśnie ona. Dziewczyna jest oczywiście przepiękna, w Wednesday odstawiła wspaniałą kreację. Co prawda nie wymagała ona zdolności aktorskich bo zagrać zimnokrwistą bez emocji gotkę nie jest specjalnie trudno i będąc pod okiem Tima Burtona trudno byłoby to spaprać, to jednak ten film pokazuje, że dziewczyna kompletnie nie potrafi grać. Przeaktorzyła swoje kwestie na poziomie braci Mroczek. Chyba zagrała najgorzej z całej pozostałej obsady. Obawiam się, że jej sława to chwilowe 5 minut, które i skończy się wraz z serią Wednesday.
Ten film na pewno nie stworzy wielu nowych fanów serii. Jestem pewien też, że wiele osób nawet nie obejrzało poprzednich części i nie zamierza ich obejrzeć.
Trzymam kciuki za nadchodzącą(?) część(mówię o części VII) która już teraz ma problemy z obsadą. Może to i jednak wyjdzie na dobre, bo jeżeli wróci Gale i Sidney to jest szansa, że film będzie traktowany przez dawnych fanów jako część serii, a nie jako kompletnie nieudana kontynuacją do której się nie będą przyznawać.