Najpierw była nieudana, nędzna postapokaliptyczna „Droga” Viggo Mortensena z nim samym, później „Świt” z Ethanem Hawke`em i Willemem Dafoe, teraz mamy „Księgę ocalenia” z Denzelem Washingtonem i Garym Oldmanem. Szkoda tylko, że jeden gniot większy od drugiego.