Film jest beznadziejny. Jest przygodowy ale sci-fi z niego żadne, raczej fantasy albo fantastyka bez science. Natchniony przez boga gościu popierdziela tiptopkami przez świat by nieść książkę (biblię lub coś w podobie) na drugi koniec kontynentu. Idzie 30 lat mając w dupie bliźnich, wbrew książce którą niesie. Mało nie ginie w obronie książki, którą później olewa bo i tak nauczył się jej na pamięć. Ot cała fabuła.