The Road ma lepszy klimat i jest bardziej apokaliptyczną/przygnębiającą wizją. Natomiast The book... to bardziej taki Mad Max z przesłaniem (wiary). Fajnie się oglądało, ciekawie ukazany upór i determinacja bohatera + bez przesady pokazany efekt boskiej ochrony. Denzel stanął na wysokości zadania. Troszkę psuje cały efekt ta kobitka, co się przekształca w wojowniczkę-wyzwolicielkę. Ogólnie końcówka zajechała typowym holywoodem, gdyby nie to, mogło być 8/10 a tak pozostaje 7

Takich samych filmów z gatunku post-apokalipsy powstało tuziny na VHS-sie, a ten akurat nie zasługuje nawet na dłuższą wypowiedź.

Kto w dzisiejszych czasach ogląda VHS ? Dobrze , że powstają remake lub naśladownictwa tamtych filmów bo można obejrzeć sobie w jakości HD + odsłuchać Dolby 5.1 . Dodatkowo efekty specjalne też są lepsze w tych nowych produkcjach. Świat idzie do przodu, dlatego należy te filmy oceniać na nowo, a nie żyć przeszłością ...

Okej Ty oceniaj sobie filmy względem technologicznych nowinek, które za jakiś czas przejdą na pewno do lamusa. Ja będę sobie oceniał filmy względem wartości jakie posiadają. Jak będziesz o 10 morzę 15 lat starszy i będziesz po raz enty oglądać to samo w formacie ,, Turbo mózg czip video 8d" to zrozumiesz wtedy o co mi biega . Pozdrawiam!

OK, produkcje VHS przebijają BluRay HD i DVD ... no to od dzisiaj wszyscy muszą zacząć słuchać mozarta i beetowena bo to jest jedyna prawdziwa muzyka, natomiast te wszystkie nowinki jak jazz, rock'n'roll czy choćby pop-dance to tylko nieudolne próby ulepszenia tej prawdziwej i jedynej słusznej muzyki - klasycznej ...

A tak serio to filmy SF post-apokaliptyczne typu Mad Max , Wodny świat, Hardware, Wysłannik przyszłości, Cyborg, Program zniszczenie (wymieniam tak na szybko co pamiętam z VHS-u) to niskiej jakości rozrywka , więc co to ma za znaczenie czy mają efekty czy nie. Wszystko to mało ambitne kino, nastawione tylko na rozrywkę.
Dlatego uważam, że nowsze produkcje, chociaż dublują temat, lepiej się ogląda.
Porządne kino post-apokaliptyczne o którym można podyskutować w kategoriach "wyższych wartości" to "Ludzkie dzieci" , "12 małp" czy stare "Threads" "Blade Runners" lub "Mechaniczna pomarańcza".... A tak w ogóle to o filmach SF nie ma co wielce dyskutować, bo poza kilkoma wyjątkami jest to tylko czysta zabawa dla widza, mało ambitna.
Dyskutować o sensownych wartościach to można , ale w książkach SF a nie filmach.
Poczytaj kilka książek i porównaj później do filmu (choćby w miarę nowszego jak "Droga") to zrozumiesz wtedy o co mi biega. Pozdrawiam!

Smutek mną zawładnął jak przeczytałem Twoje zdanie na temat kina SF, a jednocześnie zdumienie że masz mnie za analfabetę nieznającego książek. Wnioskuję z Twoich postów że jesteś rocznikiem z 1990ych lat, więc nie będę Ci dokuczał;-)

1) Źle wnioskujesz.
2) Niepotrzebnie się smucisz, nic nie napisałem o tym, że nie jesteś oczytany

Reasumując: nie chce mi się dyskutować o filmach SF, które w 99% są mało ambitne i stanowią tylko wycinek tego co można znaleźć w książce. Dla mnie efekty w 20-letnim filmie są anachroniczne, a nieraz nawet śmieszne. Potrafią nawet popsuć efekt i zniweczyć film. Np. zamiast grozy jest uśmiech pobłażania. (oczywiście jak wszędzie są też wyjątki)
Natomiast powieść nigdy się tak nie starzeje, bo przecież "obraz" powstaje w naszych głowach/wyobraźni.
Dlatego uważam, że nie ma się co spierać, że jakiś film SF (ciągle to podkreślam - SF, bo inna sprawa to filmy psychologiczne, dramaty albo kryminały) z VHS-u jest lepszy od nowej produkcji, która powieliła dawny pomysł, bo nowa produkcja zawsze porazi widza nowymi hiper efektami z turbo czip video 8D i audio Dolby 90.2
A na tym w większości kino SF polega - masakrować wzrok i słuch oraz zmiękczać mózg. Ma wymiatać i tyle.
Natomiast prawdziwej głębi, fabuły, wyższych doznań itp itd to doszukujmy się w książkach, a nie filmach fantastycznych. Szanujmy stare produkcje filmowe, ale nie stawiajmy ich zaraz na piedestał, uznając że wszystko co powstaje później to gorsze.
Inne czasy, inne klimaty, inny sposób kręcenia filmów. Nie zostawajmy w tyle jak dziadki co w kółko powtarzają "za moich czasów to było lepiej" .
To by było wszystko w tym temacie, bye !

PS: sam jestem dziadkiem :o)

Okej zgodzę się że człowiek ma wyobraźnię, jak piszesz, więc po co mu bluray? Mamy historyjkę o wybrańcu który przemierza pustkowie z misją.... tanie jest to. Apokalipsa w tym filmie nie istnieje, są za to ujęcia atrapy amerykańskiego X|X wiecznego miasta z przeceny, w Hollywood, i nazwisko aktora grającego główną rolę. Reszta jest zbędna.

No też racja. Ale skoro jest wyobraźnia to po co w ogóle filmy, telewizja, gry na kompa czy konsole ... ech można by to rozwinąć w jakiś wątek filozoficzno-moralistyczny :)
Mniejsza z tym , my ludzie lubimy doznania wzrokowe, a co do filmu to jest banalny i słaby, wyraźna kopia wcześniejszych produkcji, ale mi się oglądało świetnie i dlatego dałem dość wysoką ocenę 7 na 10
Ten typ "taniej" rozrywki ubawił mnie i spełnił moje oczekiwania, reszta jest milczeniem, no może inaczej: reszta jest sprawą gustu.
Przecież każdego kręci co innego.
Tak więc oboje mamy rację - film zasłużył na mierne 3 oraz na wysokie 7 , zależy kto ocenia.
Ja osobiście nie chciałbym wracać do anachronicznych Madmaxów to miniona epoka, coś jak "Wejście smoka" (Kto teraz pójdzie do kina 10 czy 20 razy na ten sam film ... ? )
Dzięki za żywą dyskusję i pozdrawiam.

Pozdrawiam :-)