Nie łapiecie nic z tego filmu.
Film zdecydowanie nie jest propagandą religijną. Eli zabija dla książki, co dyskwalifikuje go (film) jako źródło etyczne. Jestem ateistą, bardzo uczulonym na wątki religijne. Uczę się dużo o funkcjach religii (w tym mitu żywego) i muszę zaznaczyć, że ten film to MITOLOGIA. Nowy, współczesny mit. Spełnia on wszelkie jego funkcje.
Reklama? Krwa. Doskonale pokazuje, że to co w czasach rozpasanej konsumpcji miało największe znaczenie w innych warunkach gówno znaczy. Tak was macdonaldyzacja i konsumpcjonizm pożarł, że nie potraficie zrozumieć prostych rzeczy. "Ludzie posiadali znacznie więcej niż potrzebowali. Wyrzucali to o co teraz się zabijają". Te loga były w filmie konieczne, a że są to autentyczne firmy to dodają jeszcze większego realizmu. Ci co grali w Fallouta (i starają się na chama znaleźć weń ekranizację) wiedzą, że Nuka Cola nie miała takiego samego przekazu, działała bardziej humorystycznie.
Jak Neo w matrixie odłączył się od kompa i zaginał czasoprzestrzeń wszystko było oka. Dla wierzących Jezus zmartwychwstał. Miliony ludzi w to wierzą. Kino, w którym pojawi się wątek nieśmiertelności jest od razu skreślane. Ludu, po to jest książka, film i muzyka (plus cała reszta wytworów kultury) by oderwać się od rzeczywistości, stworzyć coś niestworzonego. Nieśmiertelność głównego bohatera nie przeszkadza w odebraniu mocy przekazu, który jest tak samo mocny jak w Wallim (tak, nie jest to głupia bajeczka.
Mózgu więcej. Mniej fiuta, więcej edukacji.