Film z wielodzietnej rodziny Postapokaliptycznych.
Trochę jak western- nic odkrywczego. Zły szeryf próbuje zatrzymać dobrego kowboja
żeby odebrać mu jego skarb- nawet scenografia wydaje się znajoma.
Schemat goni schemat. Te same motywy powielane przez kino amerykańskie od
kilkudziesięciu lat. Zmieniła się tylko trochę technologia produkcji.
Treść niestety pozostała niezmienna.
Przypominają mi się dylematy bohatera filmu "Barton Fink" (o tym samym nazwisku),
któremu podsuwano podobne motywy na scenariusz a on je odrzucał bo miał ambicje.
Autor tego scenariusza ambicji najwyraźniej nie miał. Powstał więc film jakich przez
dziesięciolecia nakręcono już całe tuziny. Przewidywalny i wtórny,
schlebiający przeciętnemu widzowi. Z założenia neutralny i wbrew temu co mogło by się
wydawać niezbyt zmuszający do myślenia poza drobną drwiną na końcu będąca jak trik
iluzjonisty który śmieje się: zostaliście oszukani, zgadnijcie w którym momencie.

Obraz ogląda się szybko i przyjemnie i równie szybko i przyjemnie się o nim zapomina.
Jedyne co w tym filmie grało to scenografia i Panoramic ( Atticus Ross) na końcu.